Głosił niezmierzone miłosierdzie Boga, które przezwycięża wszelkie zło i każdy grzech. Ormiański mnich, doktor Kościoła, św. Grzegorz z Nareku. Geniusz wglądu w ludzkie serce.
Kurdyjscy chłopcy, których parę dobrych lat temu spotkaliśmy w chaszczach zarastających ruiny ormiańskiego kościoła w Göründü, myśleli, że szukamy ukrytych skarbów. Nie byli daleko od prawdy. Wędrowaliśmy ścieżkami górskimi śladami skarbów ormiańskiej cywilizacji – resztek dziedzictwa najstarszego państwa chrześcijańskiego nad ogromnym jeziorem Wan w południowo-wschodniej Turcji. Cudowne widoki, wspaniałe lokalizacje chylących się ku ruinie monasterów, sczerniałe zarysy fresków na ich ścianach, zachwycające ormiańskie reliefy. Wszystko, dosłownie wszystko zapierało dech w piersiach. Nawet tęcza spinająca brzegi jeziora, znak przymierza i nieprzemijającej obietnicy, pojawiła się tam przed nami. Ale największy ormiański skarb był tak blisko Göründü, że chłopcy by się zdziwili. W sąsiedniej wiosce Narek, od 30 lat noszącej turecką nazwę Yemişlik. Święty Grzegorz z Nareku.
Wspólny doktor i święty
Siedem lat temu – w setną rocznicę Metz Yeghern, ludobójstwa Ormian – papież Franciszek ogłosił św. Grzegorza z Nareku doktorem Kościoła powszechnego. Jednym z 36 świętych, których naukę Kościół wyróżnia spośród innych. Przez tysiąc lat Grzegorz – sława jego świętości, cudów i niezwykłe dzieło „Księga lamentacji”, zwane też „Księgą z Nareku” lub po prostu „Narekiem” (w polskim tłumaczeniu: „Księga śpiewów żałobliwych”) – był skarbem wiernych Ormian. Zarówno Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego – jednego z Kościołów wschodnich, jak i – później – Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego. Poza kręgiem wspaniałej chrześcijańskiej kultury ormiańskiej Grzegorz pozostawał jednak nieznany.
Siedem lat temu został katolikom przypomniany, i to mocno – od razu jako doktor. Już Jan Paweł II nierzadko cytował ormiańskiego mnicha. Rok temu Watykan postawił kolejny krok: Grzegorz z Nareku został wpisany do kalendarza rzymskiego. Jego wspomnienie w liturgii wyznaczono na 27 lutego. – Jest to decyzja niezwykle ciekawa. Chociażby dlatego, że Grzegorz był członkiem Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, nie zaś wspólnoty katolickiej zrzeszonej pod przewodnictwem biskupa Rzymu. Jednakże jego głęboki mistycyzm jest wspaniałym przykładem chrześcijańskiego odniesienia do świata także dziś. Tą drogą święty kanonizowany poza wspólnotą Kościoła Rzymu stał się świętym wspólnym, a jego spuścizna duchowa stała się drogowskazem dla Kościoła powszechnego – komentował dla „Gościa” tę decyzję papieża Franciszka ks. Mateusz R. Potoczny, profesor Uniwersytetu Opolskiego, specjalista od liturgii, teologii i duchowości Kościołów wschodnich.
Z widokiem na Ahtamar
Grzegorz do klasztoru w Nareku trafił, mając zaledwie kilka lat. Zmarła jego matka. Chosroes, jej mąż i ojciec Grzegorza, ceniony nauczyciel i komentator Pisma Świętego – może był kapłanem, ale nie jest to pewne ani oczywiste – po śmierci żony został wyświęcony na biskupa Anczewacziku. Najstarszy syn Izaak poszedł do Anczewacziku z ojcem, został jego sekretarzem. Jan i najmłodszy z trójki Grzegorz zostali oddani pod opiekę słynącego z głębokiej duchowości i znakomitych teologów klasztoru w Nareku. Opatem był tam Ananiasz, kuzyn zmarłej matki Grzegorza. – Lata dzieciństwa i młodości w klasztorze Grzegorz wspominał wręcz z czułością. Kościół stał mu się prawdziwą matką – podkreśla prof. Roberta Ervine, tłumaczka dzieł św. Grzegorza, wykładowczyni w ormiańskim seminarium duchownym w Armonk (New York, USA). Była połowa X wieku. Armeńskie Królestwo Waspurakanu przeżywało rozkwit i okres pokoju z sąsiadami. Książę Gurgen fundował klasztory i kościoły – w tym najsłynniejszy na wyspie Ahtamar na jeziorze Wan, wokół którego rozciągało się królestwo. Grzegorz widział ten kościół ze swojego monasteru w Nareku. Młody mnich szybko zasłynął z wiedzy i przenikliwości ducha. Prawdopodobnie nie miał jeszcze 30 lat, gdy książę zlecił mu napisanie komentarza do Pieśni nad Pieśniami. Jednak najsłynniejszym jego dziełem stała się „Księga śpiewów żałobliwych” – 95 pieśni, poematów-modlitw z podtytułem „Słowo do Pana z głębi serca płynące”. To w niej wyraził się geniusz Grzegorza. Nieco ponad tysiąc lat po napisaniu „Księgi śpiewów…” papież Franciszek nazwie go „nadzwyczajnym tłumaczem ludzkiej duszy”.
Augustyn skrzyżowany z Joyce’em
„Księga śpiewów żałobliwych” – trochę wbrew tytułowemu archaizmowi – jest dziełem przemawiającym do człowieka z niezwykłą siłą również dzisiaj. – Jako teolog Grzegorz wyróżnia się podkreślaniem niezmierzonego miłosierdzia Boga, które przezwycięża każde zło i każdy grzech. Nie jest teologiem intelektualnym, który przemawia głównie do umysłu, ale raczej teologiem serca. Jego pisma działają na emocje czytelnika. Nie tylko dotykają umysłu, ale przenikają głębię ludzkiej duszy – mówi prof. Michael Papazian z Berry College (Georgia, USA), autor najnowszej biografii św. Grzegorza z Nareku (The Doctor of Mercy, Liturgical Press, 2019).
Wynędzniały i już
wpółzmarły,
Z obliczem wymizerowanym,
I z rękoma drżącymi,
I z płaczem bezsilnym,
I z westchnieniem słabnącym,
I z jękiem tłumionym
I z duszą rozdartą
obawami tylu
– tak Grzegorz pisał o sobie (Słowo 73.).
To niezwykłe pieśni. Na dwóch stronach Grzegorz z Nareku potrafi opisywać stan swojego ducha, krążyć wokół najgłębszych uczuć, by wyrazić je jak najdokładniej. To samo w odniesieniu do Boga, którego niezmierzoną dobroć, łaskawość i przychylność potrafi wyrażać jednym ciągiem za pomocą kilkunastu porównań, symboli czy metafor. By tak krążąc, choć na moment zbliżyć się do centrum Tajemnicy, która ludzkim językiem jest niewypowiadalna. Lektura „Księgi śpiewów…” odkrywa przed czytelnikiem, który próbuje modlić się pieśniami w niej zawartymi, wszystkie wymiary słabości ludzkiej oraz miłość Boga do człowieka i nadzieję na zbawienie. – Grzegorz długo wyznaje swoje grzechy i wyraża głęboką skruchę. Czytam te modlitwy wręcz jako wzór spowiedzi. Grzegorz był świadomy, że ten sakrament w jego czasach stał się zbyt rytualny, formalny i był raczej recytowany na pamięć niż z jakimkolwiek zrozumieniem czy uczuciem. Przez swoje modlitwy pokazuje, czym powinna być spowiedź: uznaniem swojego grzechu, które płynie z głębi serca – mówi M. Papazian. Choć księga Grzegorza bywa porównywana z „Wyznaniami” św. Augustyna czy „Boską komedią” Dantego, Papazian jest skłonny widzieć w niej raczej skrzyżowanie św. Augustyna i Jamesa Joyce’a. Dostrzega w niej głębokość i szczerość wyznań biskupa Hippony połączone z literacką metodą twórcy „Ulissesa” – strumieniem świadomości. Dla Grzegorza nie była to oczywiście zabawa konwencjami literackimi, ale wyraz jego najgłębszej, chrześcijańskiej świadomości – prawdziwe słowo do Pana z głębi serca płynące. „Księga śpiewów…” stała się świętą księgą Ormian – jej fragmenty weszły do liturgii, Słowo 18. stało się modlitwą za chorych, ma ją w domu każdy pobożny Ormianin.
Zdruzgotany mający nadzieję
Grzegorz z Nareku stanie się bliski ludziom udręczonym, chorym, cierpiącym, zdołowanym, którzy sięgną po jego modlitwy. Cierpień wewnętrznych mu nie brakowało. Zmarł dość wcześnie (ok. 1003 r.), po ciężkiej chorobie. Jedną z wielkich udręk była pośmiertna ekskomunika ojca Chosroesa, oskarżenie o herezję opata Ananiasza, a także samego Grzegorza. Niektórzy badacze przypuszczają, że problemy z hierarchią stały się przyczyną depresyjnych stanów i poczucia winy św. Grzegorza. – Wyrwane z kontekstu fragmenty mogą prowadzić do takich wniosków. Czytając jednak „Księgę …” jako całość, widzimy w niej zarówno skruchę, jak i nadzwyczajną wiarę oraz nadzieję na Boskie przebaczenie i miłosierdzie. I to często w tej samej modlitwie. Są tam także wyrazy radości, wręcz ekstazy w obecności Bożej miłości, choć na pewno Grzegorz odczuwał napięcie i wewnętrzną walkę z powodu tych niesprawiedliwych oskarżeń. Ale potrafił odróżnić Kościół – Ciało Chrystusa – który jest święty, od ludzi, którzy nim kierują – mówi Michael Papazian.
Co św. Grzegorz ma nam do powiedzenia? – Zwłaszcza w świecie Zachodu widzimy wielu ludzi odchodzących od Kościoła i próbujących znaleźć duchowe spełnienie gdzieś indziej. Wielu nie widzi potrzeby sakramentów i nawet wątpi w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. W czasach Grzegorza również była sekta, która kwestionowała potrzebę Eucharystii i innych sakramentów. W jego pismach Kościół i sakramenty odgrywają główną rolę. Podkreśla, że nie da się prowadzić prawdziwego życia chrześcijańskiego bez Kościoła i bez życiodajnych Ciała i Krwi Pańskiej. Grzegorz mówi to także naszym czasom – tłumaczy Michael Papazian.
Narek
Po słynnym klasztorze i grobie św. Grzegorza w Nareku, do którego Ormianie pielgrzymowali przez setki lat, nie ma dziś śladu. Został opuszczony na początku ludobójstwa Ormian w 1915 r. Zburzono go w roku 1951, a na jego miejscu wybudowano meczet. Ostatnie pozostałe po klasztorze kamienie policja turecka zabrała pod koniec XX wieku. Przejechaliśmy przez kurdyjską obecnie wioskę, nie zatrzymując się, zwalniając tylko obok stada krów. W sąsiedniej wiosce Göründü nasza przewodniczka Costanza Ugolini tłumaczy małym Kurdom, którzy widzieli w nas poszukiwaczy skarbów, że odbywamy swój hadż – pielgrzymkę do najświętszego miejsca. Opowiada o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu Jezusa. Towarzyszący nam misjonarz wyciąga krzyż i pokazuje chłopakom. Robią wielkie oczy. „Zatem i wasze imiona niech będą wpisane/ W księgę żywota w niebiosach” – kończy swoje dzieło św. Grzegorz z Nareku. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się