Czy „Belfast” zdobędzie statuetkę Oscara w najważniejszej kategorii? Moim zdaniem jak najbardziej na nią zasłużył.
Spośród wielu filmów o wojnie domowej w Irlandii Północnej „Belfast” zasługuje na szczególną uwagę. To najbardziej osobiste dzieło Kennetha Branagha, autora genialnych ekranizacji sztuk Szekspira, którego zresztą sam zagrał w swoim filmie „Cała prawda o Szekspirze”. Jednak reżyser nakręcił również wiele innych filmów, w tym znakomitą adaptację powieści Agathy Christie „Morderstwo w Orient Expressie”. W najnowszym filmie „Belfast” Branagh sięgnął do wspomnień z dzieciństwa spędzonego w stolicy Północnej Irlandii, w okresie nazwanym później „kłopotami”, chociaż to słowo wydaje się zbyt słabe na określenie irlandzkiej tragedii. W krwawym konflikcie w Irlandii Północnej, trwającym od końca lat 60. XX wieku aż do porozumienia wielkopiątkowego podpisanego w 1998 r., zginęło około 4 tys. osób.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Kultura”
W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.
Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza