Papież musiał zginąć (cz. 1)

Jako jedyni poznaliśmy niepublikowane dotąd wyjaśnienia Mehmeta Ali Agcy, który strzelał do Jana Pawła II. Ujawniamy, kto zaplanował zamach i kto jeszcze strzelał do papieża 13 maja 1981 r.

Opowiada o okolicznościach, w których mieli z nim się spotkać. Nie ma tam żadnej postaci wymyślonej, mimo że mówi o ponad 20 osobach. Kiedy zdecydował się mówić, był już osądzony (w lipcu 1981 r.) i skazany na dożywocie. Ponieważ nie przyszedł ratunek z zewnątrz, na który liczył, sam postanowił się ratować. W świetle tych wyjaśnień należy odrzucić szeroko lansowaną w niektórych mediach ocenę, że Agca w swoich wyjaśnieniach był inspirowany przez włoskie służby specjalne. Jedyne udokumentowane takie spotkanie miało miejsce 29 grudnia 1981 r. i ograniczyło się do złożenia mu obietnicy złagodzenia wyroku za przerwanie milczenia. Wszystkie inne twierdzenia są dezinformacją, rozsiewaną przez obrońców Bułgara i Turków, aby podważyć wiarygodność zeznań Agcy. W swej relacji ogranicza się on głównie do „technicznej” strony zamachu i nie odsłania politycznych mocodawców zbrodni, którą miał popełnić. Nie podważa to jednak jej wartości. W moim przekonaniu, wersja Agcy zaprezentowana w czasie wyjaśnień przed włoskimi sędziami jest najbardziej szczegółową i najbardziej zbliżoną do prawdy wersją wydarzeń, które miały doprowadzić do zgładzenia Jana Pawła II.

Plac św. Piotra w Watykanie 13 maja 1981 r.
Audiencja generalna zaczęła się punktualnie o godz. 17. Był pogodny, ciepły dzień. Papież uśmiechnięty odkrytym samochodem wyjechał od strony Wieży Dzwonów. Obok niego w samochodzie siedział jego sekretarz osobisty ks. Stanisław Dziwisz. Samochód z papieżem powoli zaczął objeżdżać wypełniony wiernymi Plac św. Piotra. Nikt nie zwracał uwagi na młodego człowieka w szarej marynarce, który stanął w sektorze E. Jak pozostali, robił zdjęcia, a w każdym razie trzymał w ręku aparat fotograficzny. To był Ali Agca, poszukiwany międzynarodowym listem gończym turecki terrorysta i zamachowiec, oskarżony m. in. o zabicie w lutym 1979 r. Abdiego Ipekciego, redaktora naczelnego „Milliyet”, jednego z największych tureckich dzienników. W listopadzie 1979 r., w przeddzień przyjazdu Jana Pawła II do Turcji, Agca przesłał właśnie do tej gazety list, w którym groził, że zabije papieża. Później nie umiał wyjaśnić powodów tego czynu. Był muzułmaninem, ale sprawy religijne nigdy go nie interesowały. Z pewnością nie był religijnym fanatykiem. Amerykański dziennikarz Paul B. Henze twierdzi, że list jest dowodem na to, że już wtedy Agca, być może sam o tym nie wiedząc, był obsadzony w roli papieskiego zabójcy.

We Włoszech był od kwietnia 1981 r. Wiele podróżując po kraju, m.in. zapisał się na uniwersytet dla cudzoziemców w Perugii. Posługiwał się paszportem na nazwisko Faruk Ozgun. Tego dnia, gdy Agca na niego czeka, papież praktycznie jest chroniony jedynie przez żandarmów, którzy idą wokół jego pojazdu. W pewnym momencie papieski pojazd znajduje się naprzeciwko Agcy, ale Jan Paweł II jest obrócony do niego tyłem. Turek nie strzela, choć ma bardzo dogodną pozycję, gdyż papieski pojazd porusza się bardzo wolno, co chwilę przystając. Agca jednak wie, że jego chwila jeszcze nie nadeszła, a papież za chwilę po raz drugi okrąży plac. Czeka więc, aż będzie odwrócony do niego przodem, aby z odległości ok. 3 metrów wpakować weń kule z Browninga kal. 9 mm. Jest zawodowcem, świetnie strzela, słynie z opanowania i zimnej krwi, co udowodnił zarówno w czasie wcześniejszych akcji, jak i brawurowej ucieczki z najlepiej strzeżonego tureckiego więzienia wojskowego w Kartal Maltepe.

« 1 2 3 4 5 »

Andrzej Grajewski; GN 5/2011