Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Polska dziennikarka katolicka zostanie błogosławioną?

Modlitwa, świadectwo wiary, zaangażowanie społeczne, pomaganie innym zarówno w spokojnej codzienności przedwojennego życia jak i w skrajnych warunkach obozu koncentracyjnego, gotowość śmierci za drugą osobę – takie było życie Stefanii Łąckiej, harcerki, dziennikarki katolickiej, więźniarki Auschwitz.

Ze spokojem przyjęła zawód miłosny i to, że dostarczone jej z trudem lekarstwo, które mogło ocalić życie – ktoś ukradł. Zmarła tuż po wojnie w wieku 33 lat z powodu wyniszczenia organizmu. O historii tej młodej kobiety, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się w diecezji tarnowskiej oraz o jej przesłaniu dla nas, współczesnych chrześcijan, mówi w rozmowie z KAI postulator procesu beatyfikacyjnego, ks. prof. Stanisław Sojka.

Maria Czerska: Jak wyglądało dzieciństwo Stefanii Agnieszki Łąckiej?

Była córką Antoniego i Agnieszki z domu Cisło. Urodziła się w święto Objawienia Pańskiego, 6 stycznia 1914 r. w Woli Żelichowskiej w parafii Gręboszów, w powiecie Dąbrowa Tarnowska na terenie diecezji tarnowskiej. Sakrament Chrztu otrzymała 8 stycznia 1914 r. w kościele parafialnym w Gręboszowie. Była trzecim i ostatnim dzieckiem swoich rodziców. Cała rodzina wspólnie uprawiała niewielki kawałek ziemi, który był jedynym źródłem ich utrzymania. Stefania pracowała od dziecka. Często wspominała, że wychodzili w pole już wczesnym rankiem a wracali dopiero wieczorem. Było to konieczne, zwłaszcza, że ojciec zmarł, gdy najmłodsza córka miała zaledwie 7 lat. Stracił zdrowie jako żołnierz podczas I Wojny Światowej.

Rodzice dawali dzieciom przykład żywej wiary i wzajemnego szacunku. Rodzeństwo się kochało. Dom przyciągał wielu gości. Można powiedzieć, że był to dom słynący z działalności charytatywnej. Choć było bardzo biednie, ludzie jeszcze biedniejsi, a zwłaszcza dzieci, często mogli tam dostać coś do zjedzenia. Stefania, zwłaszcza, gdy była już starsza, dzieliła się też z przychodzącymi dziećmi swoją wiedzą.

Była bardzo utalentowana. Ukończyła szkołę podstawową ucząc się najpierw w Woli Żelichowskiej, potem w Gręboszowie i w Dąbrowie Tarnowskiej. W każdej klasie dostawała nagrody książkowe – nie tylko za wyniki w nauce ale też za zaangażowanie społeczne. Religijna i patriotyczna atmosfera domu współgrała z tym, czego Stefania dowiadywała się od nauczycieli – i duchownych, i świeckich.

Na czym polegało jej zaangażowanie społeczne?

Była harcerką. Animowała działalność teatralną, wystawiając wraz z przyjaciółmi misteria religijne czy organizując wieczornice patriotyczne. Podczas pobytu w Tarnowie, gdzie kontynuowała naukę w Pierwszym Żeńskim Seminarium Nauczycielskim im. bł. Kingi, była prezeską Sodalicji Mariańskiej. Należała też do zespołu redagującego szkolny miesięcznik „Złota Nić”. Warto wspomnieć, że podczas nauki w Tarnowie ukończyła też kurs pielęgniarstwa. Wyobraźnia podpowiedziała jej, że takie umiejętności mogą się jej przydać i faktycznie przydały się – w czasie wojny, w warunkach obozowych.

Po ukończeniu seminarium, w 1933 r. wróciła do domu. Choć marzyła o polonistyce na Uniwersytecie Jagiellońskim, rodziny nie było na to stać. Jak dawniej pracowała razem z matką na roli i pomagała w działalności Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Żeńskiej obecnego w okolicznych miejscowościach.

Była bardzo żywą osobą, bez wątpienia liderką w swoim środowisku, skarbnicą pomysłów i inicjatyw. Podejmowała je wspólnie z przyjaciółmi, których miała bardzo wielu. Świadczą o tym liczne świadectwa osób, które ją znały i wspominały.

Więcej o Stefanii Łąckiej znajdziesz TUTAJ.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama