Bardzo popularne w ogrodach naszych babć mirabelki z czasem zostały wyparte przez większe i bardziej soczyste, łatwiejsze w obróbce śliwki.
Tymczasem te lekko kwaskowate, niewielkie owoce, często rosnące dziko na nieużytkach, wspaniale nadają się na przetwory do domowej spiżarni. W zeszłym roku zaprawiałam je w zalewie octowej na słodko-kwaśno, a w tym roku wymyśliłam sobie retrokonfiturę. Obecnie w sadach spotkać możemy kilka odmian mirabelek. Żółtą skórkę z pomarańczowym rumieńcem mają najczęściej owoce z drzewa odmiany Nancy, a żółta lub lekko różowa z drobnymi plamkami to odmiana flotowa. Mirabelkę można też pomylić z bardziej kwaskowatymi i drobniejszymi owocami śliwy ałyczy (pestki słabiej odchodzą od miąższu), ale i te owoce nadają się do zrobienia pysznej konfitury czy dżemu.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Redaktorka działu „4 strony kobiety"
Absolwentka muzykologii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Współzałożycielka Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa, w którym koordynowała projekty „Cztery żywioły" (cykl zajęć dla dzieci w gorszej sytuacji materialno-rodzinnej), wystawę fotografii naukowej „Mikro-Makro. Skale wszechświata" i cykliczne spotkania Śląskiej Kawiarni Naukowej w Katowicach. Autorka tekstów w miesięczniku „Mały Gość Niedzielny". Od 2018 r. w „Gościu Niedzielnym" prowadzi dział Cztery Strony Kobiety. Mama bliźniąt i żona Tomasza. Gra na skrzypcach w zespole Dobre Ludzie. Żegluje, eksperymentuje w kuchni, a od czasu do czasu wyrusza do dalekich krajów (m.in. Uganda, Islandia i Indie), by poznawać nowych ludzi, smaki, zapachy i miejsca.