Olimpiada, podobnie jak całe nasze życie od półtora roku, odbywać się będzie w cieniu pandemii. Na trybunach nie będzie kibiców. Na kilka tygodni przed inauguracją igrzysk japoński rząd wprowadził stan wyjątkowy.
Nowożytne letnie igrzyska olimpijskie odbywają się co cztery lata, zawsze w roku przestępnym. Trzy razy zostały odwołane (w latach 1916, 1940 i 1944) z powodu wojen światowych. Nigdy jednak jeszcze się nie zdarzyło, by przesunięto je na inny rok. Dopiero pandemia koronawirusa wymusiła takie rozwiązanie i igrzyska z 2020 roku odbędą się teraz. Olimpiada w Tokio będzie wyjątkowa również z innego powodu. Po raz pierwszy w historii sportowcy rywalizować będą bez publiczności. Początkowo planowano, że na trybuny nie będą wpuszczani zagraniczni kibice, a miejscowi zapełnią połowę miejsc. Wzrost liczby zachorowań na COVID-19 w Japonii spowodował jednak w ostatniej chwili zaostrzenie przepisów.
Po raz pierwszy również sportowcy będą rywalizować podczas obowiązującego stanu wyjątkowego. Nawet w krajach totalitarnych, gdzie czasami odbywała się olimpiada (w Berlinie w roku 1936 czy w Moskwie w roku 1980), władze zapewniały podczas zmagań sportowców pozory swobody i wolności. Tym razem ograniczenia dotkną i widzów, i sportowców.
Siedemnaście dni emocji
Inauguracja igrzysk odbędzie się 23 lipca, ceremonia zakończenia – 8 sierpnia. Już jednak od 21 lipca rywalizować będą sportowcy w niektórych grach zespołowych. Oznacza to 17 dni emocji. Niestety dla polskich kibiców, z powodu różnicy czasu między naszym krajem a Japonią, bardzo niekorzystne będą godziny rozgrywania zawodów. Wszystko, co ważne, będzie się działo między północą a godziną 15 następnego dnia, gdy większość osób w Polsce będzie spała bądź pracowała. Telewizje, które wykupiły prawa do transmisji – TVP i Eurosport – zapowiadają jednak wiele powtórek popołudniami i wieczorami. Poza tym w internecie (na tvp.sport.pl i Eurosport Player) będzie można oglądać retransmisje najważniejszych wydarzeń.
Łącznie ma zostać rozdanych 339 kompletów medali w 37 różnych dyscyplinach. Do już istniejących dyscyplin dołączyło kilka nowych. Medale będzie można zdobyć w karate, skateboardingu, wspinaczce sportowej, surfingu oraz baseballu/softballu (który wrócił po 12 latach przerwy). Pojawiły się też nowe konkurencje obecnych już dyscyplin. Są to: koszykówka 3¢3; pływanie – 800 m mężczyzn, 1500 m kobiet, sztafeta mieszana 4¢100 m stylem zmiennym; łucznictwo – drużyny mieszane; lekkoatletyka – sztafeta mieszana 4¢400 m; kolarstwo BMX – freestyle; kolarstwo torowe – madison kobiet i mężczyzn; judo – drużyny mieszane; tenis stołowy – mikst; oraz triathlon – sztafeta mieszana.
Jak zwykle jedenaście?
Zawsze przed igrzyskami zadajemy sobie pytanie, ile medali zdobędą nasi sportowcy. Zadziwiający zbieg okoliczności sprawił, że z poprzednich trzech olimpiad wracaliśmy z identycznym dorobkiem: za każdym razem zdobywaliśmy jedenaście medali. W Pekinie w 2008 składały się na nie 4 złote, 5 srebrnych i 2 brązowe, w 2012 r. w Londynie – 3 złote, 1 srebrny i 7 brązowych, a w 2016 w Rio de Janeiro– 2 złote, 3 srebrne i 6 brązowych.
Tym razem prognozy są bardziej optymistyczne. Wydaje się, że jest spora szansa na przekroczenie magicznej liczby jedenastu krążków. Oczywiście nie należy się spodziewać powtórzenia sukcesu z Moskwy (1980), kiedy zdobyliśmy aż 32 medale, ale pamiętajmy, że tamtą olimpiadę, z powodu agresji sowieckiej na Afganistan, zbojkotowały kraje zachodnie (w tym USA). Realnie możemy jednak myśleć o kilkunastu medalach, co najmniej o piętnastu. Celem naszych sportowców jest też zdobycie przynajmniej pięciu medali złotych. Oczywiście nie wszyscy faworyci zdobędą medal, ale zawsze zdarzają się przecież przypadki niespodziewanych triumfów. Nie odmawiamy zatem szans nikomu z polskich sportowców. Polska wysyła na igrzyska do Tokio 215 zawodników – 103 kobiety i 112 mężczyzn. Kadra będzie więc liczyła o 25 osób mniej niż przed pięcioma laty w Rio de Janeiro. Biało-Czerwoni wezmą udział w 138 z 339 konkurencji w 28 dyscyplinach.
Potęga młota
Na największy łup medalowy możemy z pewnością liczyć w lekkoatletyce, w której w ostatnich latach staliśmy się prawdziwą światową potęgą.
W rzucie młotem zarówno kobiet, jak i mężczyzn mamy kilkoro murowanych faworytów. Anita Włodarczyk – mistrzyni olimpijska z Londynu (2012) i Rio de Janeiro (2016) ma szanse na niezwykły wyczyn: złoto w trzecich kolejnych igrzyskach. Nasza mistrzyni zmagała się niedawno z kontuzjami i ma już 35 lat, ale wciąż pozostaje rekordzistką świata. Wielkie szanse na medal ma również w tej samej konkurencji Joanna Fiodorow, wicemistrzyni świata z 2019 roku i dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw Europy. A pamiętajmy, że w młocie kobiet mamy jeszcze trzeci atut – najmłodsza z Polek, Malwina Kopron, to brązowa medalistka mistrzostw świata z 2017 roku.
W rywalizacji mężczyzn o złoto powalczą Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki. Ten pierwszy to czterokrotny mistrz świata, drugi to brązowy medalista poprzednich igrzysk. Fajdek zawiódł na olimpiadach w Londynie i Rio, teraz stanie przed kolejną szansą na upragniony olimpijski krążek. Łącznie Fajdek i Nowicki mają już w dorobku aż 13 medali zdobytych na olimpiadach, mistrzostwach świata i Europy. Nie byłoby więc żadną sensacją, gdyby w Tokio obaj stanęli na podium.
Kolejnym naszym faworytem jest tyczkarz Piotr Lisek, trzykrotny medalista mistrzostw świata. Wywalczyć złoto będzie mu zapewne trudniej niż naszym młociarzom, ale medal srebrny lub brązowy jest całkowicie w jego zasięgu. Lisek może się pochwalić świetnym rekordem życiowym (6,02 m), a w ważnych imprezach rzadko zawodzi.
Miłą niespodziankę może sprawić oszczepniczka Maria Andrejczyk. Na poprzednich igrzyskach była czwarta, a w 2021 roku uzyskała życiową formę. Pobiła rekord Polski wynikiem 71,40 m. Taki rezultat może jej zapewnić medal w Tokio. Ostatniego słowa nie powiedzieli jeszcze polscy kulomioci, Michał Haratyk (dwukrotny medalista mistrzostw Europy) i Konrad Bukowiecki (zdobywca jednego medalu na mistrzostwach Europy).
W biegach będziemy z uwagą obserwować nasze sztafety, zwłaszcza 4¢400 m kobiet. Dziewczyny, zwane (od nazwiska trenera) „Aniołkami Matusińskiego”, wymieniane są wśród kandydatek do srebra lub brązu (złoto eksperci rezerwują dla Amerykanek). Spore szanse ma też na tym samym dystansie sztafeta mieszana. To nowa konkurencja, w której każdy uczestniczący kraj wystawia na poszczególnych zmianach dwie kobiety i dwóch mężczyzn.
Może medalem olimpijskim w biegu na 1500 m zdoła ukoronować swą piękną karierę Marcin Lewandowski, brązowy medalista poprzednich mistrzostw świata i trzykrotny medalista mistrzostw Europy.
Szpadą i wiosłem
Drugą „medalodajną” dyscypliną powinno się dla nas okazać wioślarstwo. Nasi wioślarze regularnie zdobywają medale na mistrzostwach świata. Największe szanse na olimpijski triumf mają: czwórka podwójna kobiet (Agnieszka Kobus-Zawojska, Maria Sajdak, Marta Wieliczko i Katarzyna Zillmann), czwórka bez sternika mężczyzn (Mateusz Wilangowski, Mikołaj Burda, Marcin Brzeziński i Michał Szpakowski), czwórka podwójna mężczyzn (Dominik Czaja, Wiktor Chabel, Szymon Pośnik i Filip Barański) oraz dwójka podwójna mężczyzn (Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup).
Ostatnie sukcesy naszych tenisistów pozwalają również ich widzieć w gronie kandydatów do medali, zwłaszcza że na igrzyskach zabraknie wielu zawodników ze światowej czołówki. Ubiegłoroczna zwyciężczyni French Open Iga Świątek oraz znakomicie spisujący się w tegorocznym Wimbledonie Hubert Hurkacz to nasze największe nadzieje, a nie zapominajmy także o specjaliście od gry podwójnej Łukaszu Kubocie.
Kajakarze mogą wywalczyć nawet trzy medale. Największą szansę ma oczywiście Marta Walczykiewicz, wicemistrzyni olimpijska z poprzednich igrzysk, dwunastokrotna medalistka mistrzostw świata. W Tokio wystartuje w konkurencji K-1 na 200 metrów. Nie bez szans na sukces są również kanadyjkarz Tomasz Kaczor oraz Karolina Naja i Anna Puławska w K-2.
Może jakiś krążek dorzucą w żeglarstwie nasi windsurferzy: Zofia Noceti-Klepacka i Piotr Myszka. Klepacka ma już na swoim koncie brązowy medal olimpijski, zdobyty w Londynie w 2012, a oboje sięgali po złoto w mistrzostwach świata.
Kilka szans mamy w kolarstwie szosowym. Rafał Majka w Rio de Janeiro zdobył wszak brąz w wyścigu ze startu wspólnego na szosie. Stać go nawet na poprawę tego wyniku. Równie wysoką klasę reprezentuje w tej samej konkurencji Michał Kwiatkowski, czwarty zawodnik ostatnich mistrzostw świata. Medalistka mistrzostw świata i Europy Katarzyna Niewiadoma będzie z kolei naszą faworytką w wyścigu kobiet.
W kolarstwie górskim szansę na trzeci medal olimpijski ma Maja Włoszczowska, wicemistrzyni z Pekinu (2008) i Rio de Janeiro (2016). Natomiast w kolarstwie torowym największe nadzieje wiążemy ze sprinterem Mateuszem Rudykiem.
Dużą szansę na medal w szermierce ma nasza drużyna szpadzistek w składzie Magdalena Piekarska-Twardochel, Renata Knapik-Miazga, Ewa Trzebińska i Aleksandra Jarecka. Reprezentantki Polski ostatnio wygrały trzy z pięciu turniejów o Puchar Świata, są też aktualnymi mistrzyniami Europy. W rankingu Międzynarodowej Federacji Szermierczej zajmują drugie miejsce.
Miłą niespodziankę mogą sprawić także Joanna Łochowska w podnoszeniu ciężarów, Tomasz Bartnik w strzelectwie oraz Grzegorz Fijałek i Michał Bryl w siatkówce plażowej.
Oczko w głowie
Polscy kibice szczególnie czekają na występy naszej drużyny siatkarzy. Ta dyscyplina od lat jest prawdziwym oczkiem w głowie sympatyków sportu w naszym kraju. Trzykrotni mistrzowie świata są oczywiście jednym z faworytów do złota. Ewentualny sukces w rywalizacji siatkarzy może przesądzić o pozytywnej ocenie występu wszystkich naszych sportowców w Tokio. Porażka z kolei, powrót do domu z pustymi rękami, byłaby zapewne przyjęta w kraju z wielkim rozczarowaniem. Choć więc siatkarze walczą o tylko jeden medal, jest to medal o wielkim znaczeniu.
Polacy w fazie grupowej zagrają z Japonią, Włochami, Kanadą, Iranem i Wenezuelą. Po cztery drużyny z każdej grupy zagrają w ćwierćfinałach. Tytułu bronią Brazylijczycy, którzy z w grupie B rywalizować będą z Amerykanami, Rosjanami, Francuzami, Argentyńczykami i Tunezyjczykami.•
Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”
Prowadzi stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo (specjalizacja filmoznawcza) na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu Niedzielnym” pracuje od 2002 r. Autor książki poświęconej papieżowi Franciszkowi „Franciszek. Papież z końca świata” oraz książki „Jezus. Opowieść na płótnach wielkich mistrzów”, także współautor dwóch innych książek poświęconych malarstwu i kilku tomów „Piłkarskiej Encyklopedii Fuji”. Jego obszar specjalizacji to historia, historia sztuki, dawna broń, film, sport oraz wszystko, co jest związane z Hiszpanią.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się