Nowy numer 11/2024 Archiwum

Horror bez happy endu w meczu otwarcia ze Słowakami

Spotkanie z teoretycznie najsłabszą drużyną w grupie pokazało, że teoria często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Rywalizacja z naszymi sąsiadami zza Tatr reprezentacja Polski rozpoczęła swój udział w Euro 2020. Już pierwszy kwadrans spotkania pokazał, że to Polacy będą narzucać tempo i warunki gry - Biało-Czerwoni kilka razy przedostali się pod pole karne Słowaków, jednak żadna z tych akcji nie zakończyła się strzałem. Nasi rywale przyjęli strategię obronną licząc na kontry. W 14. minucie spotkania po takiej właśnie kontrze groźny strzał zza linii pola karnego na naszą bramkę oddał Ondrej Duda. Piłka minimalnie minęła krótki słupek bramki Wojciech Szczęsnego.

Niestety już cztery minuty później, po błędzie Bereszyńskiego i Jóźwiaka, Mak strzelił na bramkę Szczęsnego i piłka po uderzeniu w słupek odbiła się od pleców naszego bramkarza lądując w siatce. Choć na tym etapie gry w posiadaniu piłki przeważaliśmy nad rywalami aż 68 do 32 proc., to Słowacja objęła prowadzenie 1:0. Ta akcja pokazała jak niebezpieczni są Słowacy w kontratakach. Biało-Czerwoni znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji - stracona bramka zmusiła nas do przyspieszenia gry i gonienia za odrobieniem straty.

ZAPRASZAMY DO NASZEJ RELACJI: EURO DZIEŃ PO DNIU.

W 26. minucie pojawiła się świetna okazja do wyrównania, gdy do piłki przed polem karnym Słowaków dobiegł Lewandowski i po minięciu jednego z obrońców oddał groźny strzał, który jednak zablokowali Słowacy. Gdy przez moment nasi zawodnicy sygnalizowali możliwy faul w polu karnym na napastniku Bayernu, Słowacy ruszyli z kolejną kontrą i wywalczyli rzut rożny, a chwilę później po uderzeniu z dystansu Kucki tylko centymetry uchroniły nas przed utratą drugiej bramki.

Trzy minuty później rzut wolny w dogodnym miejscu, tuż przed polem karnym z rzutu wolnego uderzał Hamsik. Szczęśliwie jego uderzenie zablokował Klich.

W 34. minucie mogło być 1:1, ale uderzenie z dystansu Krychowiaka przeleciało nad poprzeczką słowackiej bramki. Ciągle mieliśmy przytłaczającą przewagę w posiadaniu piłki - 61 do 39 proc. - ale nie przekładało się to na przewagę w niebezpiecznych akcjach. W statystyce strzałów to Słowacy prowadzili 6:5, wszystkie nasze uderzenia były niecelne. W golach - wciąż 1:0 dla naszych rywali.

Szczęścia zabrakło też Lewandowskiemu w 42. minucie, gdy po dośrodkowaniu Rybusa w pole karne strzelił daleko od zewnętrznego słupka Słowaków. Próbowaliśmy jeszcze pod koniec pierwszej części serią podań po prawej stronie pola karnego Słowaków, ale nie udało się oddać strzału. Pierwsza połowa zakończyła się dla nas bez zdobyczy bramkowej.

Mocne wejście w drugą połowę...

Po dość przygnębiającej dla nas pierwszej połowie druga odsłona meczu zaczęła się rewelacyjnie. W pierwszej minucie po ponownym wyjściu na boisko Polacy mocno przycisnęli rywali i od razu wyrównali, a gola zdobył Linetty. 

Po zdobytej bramce Biało-Czerwoni poszli za ciosem i raz po raz wyprowadzali kolejne groźne akcje. Szczególnie cenna była ta z 51. minuty, gdy Linetty dostał świetne podanie i niestety uderzył prosto w ręce Dubravki.

Sytuacja radykalnie odwróciła się na nasza niekorzyść po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce Krychowiaka w 62 min. Chwilę później Słowacy wykorzystali przewagę i w 69 min. Skriniar pięknym strzałem dał prowadzenie swojej drużynie. Było 2:1 dla Słowacji, która na domiar złego grała z przewagą jednego zawodnika. 

Kolejne minuty upływały pod kontrolą naszych rywali. Niewiele w obrazie gry zmieniło wprowadzenie na boisko Puchacza i Frankowskiego za Linettego i Rybusa. Choć utrzymywaliśmy się długo przy piłce i sporo grali na połowie przeciwnika, to gdy tylko zbliżaliśmy się do pola karnego akcje były przerywane przez obrońców. Losy spotkania mógł odmienić rzut rożny z 84. minuty, ale po strzale piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Również dośrodkowanie z rogu cztery minuty później wyglądało groźnie, ale żaden z naszych reprezentantów nie sięgnął futbolówki przelatującej metr od linii bramkowej.

Fenomenalną okazję na wyrównanie miał w chwilę później Bednarek - niekryty w środku pola karnego dostał piłkę, ale po uderzeniu lewą nogą nie trafił w bramkę.

W meczu otwarcia turnieju Polska przegrywa ze Słowacją 1:2 i to nasi południowi sąsiedzi, choć z pewnością nie byli faworytami, zbierają nam spod nosa trzy punkty. Po pierwszym meczu turnieju sytuacja Biało-Czerwonych jest bardzo trudna. Mamy zero punktów, a przed nami mecze z teoretycznie trudniejszymi rywalami - Hiszpanią i Szwecją.

 

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Najnowsze