Nowy numer 38/2023 Archiwum

Jak dzieci

„Postawił dziecko przed nimi i rzekł…”. Panie, Panowie: oto dziesięć powodów, dla których mamy odmienić się i stać jak dzieci, by wejść do królestwa.

Bo to jest tak – zaczął teologiczny wywód Nikodem – diabeł robi złość, a Pan Jezus dobrość”. „Nie mówi się dobrość tylko dobroć. Tam nie ma na końcu »ść«, tylko »ć«”. „No właśnie” – ciągnął pięciolatek. „Pan Jezus zrobi dobroć, a diabeł złoć”. Ot, meandry języka.

– Dlaczego o. Szustak musi stać się jak dziecko, by wejść do królestwa? – zapytałem popularnego rekolekcjonistę. – Bo Pan Jezus powiedział, że inaczej się nie da. Tylko dzieci wchodzą do królestwa. W tym cytacie niezwykle ważne jest to: „jeśli się nie odmienicie…”. Muszę się odmienić, bo widocznie Bóg, widząc mnie, ma problemy z rozpoznaniem swego dziecka. Tak bardzo się zmieniłem.

Dlaczego mamy „stać się jak dzieci”? Oto dziesięć intuicji…

1. Traktują Boga poważnie

Wielka Sobota przed pandemią. Święcenie pokarmów odbywa się w tradycyjny sposób przy wypełnionym kościele. „Kto tam leży?” – zaciekawił się Nikodem, zaglądając do grobu Pańskiego. „Pan Jezus. Umarł” – odpowiedziałem. Przejęty obejrzał owiniętą w całun figurę. Ksiądz zaproponował: „Zmówimy »Ojcze nasz«”. Nikodem się zaciął. Ani myślał się modlić. Z twarzą, na której odmalowała się dewiza „Grunt to bunt!”, zamknął temat. „Zmów »Ojcze nasz«” – szepnąłem. „Pan Jezus się ucieszy”. „Nie może się ucieszyć, przecież umarł”.

Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie jest jedyną osobą w kościele, która śmierć Jezusa potraktowała poważnie. Reszta z nas wiedziała, że za parę godzin zaśpiewamy chóralne „Zwycięzca śmierci”, a Jezus umarł jedynie na chwilę. Do Rezurekcji.

Dzieci traktują Boga poważnie. W 1934 roku siedmioletni Joseph zanotował: „Kochane Dzieciątko! Chciałbym dostać mszał, zielony ornat i serce Jezusa”. Starszy o trzy lata Georg poprosił o biały ornat i partyturę. Dzieciątko na serio potraktowało zamówienia małych Ratzingerów. Joseph stał się uniwersyteckim wykładowcą, prefektem Kongregacji do Spraw Wiary i w końcu następcą św. Piotra, a starszy o trzy lata Georg zjechał świat z chórem Regensburger Domspatzen.

2. Wierzą „na słowo”

Uprzedzam: przykład nie będzie miał walorów wychowawczych, ale za to będzie w stu procentach prawdziwy. Na rekolekcjach zbliżała się pora wieczornej modlitwy, gdy nasz syn dostał histerii. Typowy pokaz siły trzyipółlatka, który oznajmia wszem i wobec, że nie pójdzie spać i już. Próbowaliśmy go uspokoić, choć groziło to śmiercią lub trwałym kalectwem. Po długiej walce daliśmy za wygraną. I wówczas jego starsza siostra zawołała: „Oooo, zobacz: pająk!”. Nikodem momentalnie przestał płakać i spytał: „Gdzie?”.

I wtedy dotarło do mnie, czym jest wiara. Nikodem uwierzył Marcie na słowo. Powiedzmy uczciwie: na ścianie nie było żadnego pająka. Subtelna różnica między manewrem starszej siostry a pedagogiką Pana Boga jest taka, że On nigdy nie kłamie.

Podobno dzieciństwo kończy się, gdy dzieci przestają wierzyć w świętego Mikołaja i zamiast czekać na „gwiazdkę z nieba” zaczynają sporządzać listę zakupów.

3. Są zależne i nie udają, że tak nie jest

Wszyscy wokół nucą mantrę o niezależności. Nie chcą słyszeć o mechanizmach mediów społecznościowych i algorytmach zmieniających oblicze cywilizacji. Zatykają uszy, gdy wspomina się, jak bardzo są uzależnieni od państwa, społeczeństwa, opinii innych (pandemia jedynie obnażyła te mechanizmy). Znam setki „niezależnych” i „samodzielnie myślących”, którzy ubierają się wedle schematu Ctrl-C, Ctrl+V, konsumują z góry przygotowaną „muzykę alternatywną” (co to jest?) i biegną w podskokach, by zakupić lody „Ekipy” tylko dlatego, że zachęcił ich do tego youtuber.

Małe dzieci nie mają tej świadomości. Są czyste. Nie wstydzą się swej zależności od świata dorosłych. Wczoraj przeczytałem świetne zdanie: „Weź dziecko za rękę, zanim koledzy powiedzą mu, że to obciach i będzie za późno”.

4. Żyją dniem dzisiejszym

Nie martwią się na zapas. Nie zadręczają się tym, co będzie. Nie snują dalekosiężnych planów. Żyją chwilą obecną. Są tu i teraz. Co roku w Wielki Czwartek moją uwagę przykuwają słowa konsekracji „To jest dzisiaj”. „»To jest dzisiaj« to istota chrześcijaństwa. To jest dzisiaj, teraz, hodie. To nie jest na kiedyś, to nie jest na później, to nie należy do historii. U Boga, który jest ponad czasem, jest wieczne »teraz«” – opowiadał mi o. Tomasz Nowak OP.

„Dlaczego dzieci biegają po kościele?” – zapytał mnie z łobuzerskim uśmiechem o. Joachim Badeni. „Bo one wiedzą, że Pan Bóg jest wszędzie!”.

5. Są proste

„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” – wołał Jezus. Greckie nepios oznacza dosłownie „niemowlę, dziecko, kogoś prostodusznego”.

„Dorosłym brak jest prostoty” – opowiadał mi o. Badeni. „A dziecko jest proste. Może gonić po kościele, ale cały czas patrzy na tatusia. Ojciec jest w ławce, patrzy na mnie. To dobrze... Mamy taką świadomość? Że tata jest blisko, patrzy? Dzieci mają niesamowity zmysł. W czasie wojny byłem w Casablance. Wszedłem do kościoła, Najświętszy Sakrament wyniesiono właśnie do ciemnicy. Wbiegły dzieci, spojrzały na ołtarz i powiedziały: »Ooo, nie ma nikogo!«. Nie ma nikogo! One, biegając, odczuwają obecność ciała Bożego, a starsi, nawet klęcząc, tego nie dostrzegają. Dzieci są proste. Siadają na kolanach matki i machają sobie nogami. To dopiero modlitwa!”.

6. Są prawdomówne. Do bólu.

„Zbieramy z Łukaszem na komputer. Taki duży z wiatrakami. Ale na razie mamy tylko na dwa batoniki” – wypalił Nikodem. Który z dorosłych tak powie? Bez szczerzenia ząbków i wyuczonej na pamięć odpowiedzi „I’m fine, thank you”.

Modlitwa wspólnoty. Odmawialiśmy Różaniec. Udawaliśmy skupionych, ale gdyby ktoś zadał nam pytanie na śmierć i życie, czy zmówiliśmy już dziesięć zdrowasiek, czy dopiero pięć, zdania byłyby podzielone. Pocieszaliśmy się słowami Małej Tereski: „Odmawianie Różańca jest dla mnie trudniejsze niż noszenie instrumentu pokuty”. „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna” – szeptaliśmy, gdy nagle w słowa „Ave Maria” wplótł się sceniczny szept zniecierpliwionej Marty: „Długo to jeszcze potrwa?”. Spowodowało to popłoch u pobożnych rodziców. Nie możemy przecież spojrzeć teraz na zegarek! Nie wypada.

Dzieci są jak osioł ze „Shreka”, a ich irytujące: „Daleko jeszcze?” wybija nas z rutyny i obnaża przypudrowaną pobożnością szopkę.

7. Nie „zasługują”

Dorośli opanowali ten patent do perfekcji. Robimy wszystko, by zasłużyć na miłość, uwagę, akceptację. Wielokrotnie przekonałem się o tym, jak trudno jest nam przyjąć bezinteresowny dar. „Przepraszam, a ile to kosztuje?” – bąkamy spłoszeni.

Dzieci nie wyciągają listy dobrych uczynków, nie podbijają kart roboczogodzin modlitwy. Nie znają jeszcze tych sztuczek, kombinacji, patentów… „Są, by kochać je” – śpiewała Anna Maria Jopek.

Święty Jan pisał o sobie samym: „Jezus ujrzał ucznia, którego miłował”. Jestem „tym, którego On miłuje”. Nie dlatego, że zasłużyłem. Dlatego, że jestem synem.

8. Przebaczają

Doskonale pamiętam lekcję, jakiej między stokami Baraniej Góry a Ochodzitej udzielił mi Józef Broda: „Co dorosły robi z brakiem przebaczenia? Siedzi, rozmyśla, gromadzi, rozpamiętuje, pielęgnuje. Hoduje złość, nienawiść. Mówi, że nie może przebaczyć, bo często nie chce przebaczyć! A co robią dzieci? Często poleją się nawet do krwi, ale za chwilę gonią razem po łące, bawią się. Uczmy się od nich! Nie rozpamiętujmy zła”.

9. Mają gen zwycięzcy

Gdy ewangelizator Kris Vallotton wszedł do pokoju, zastał swe wnuki (mała dziewczynka i jej starszy, silniejszy brat) kotłujące się na łóżku. Dziewczynka zarządziła: „Ja jestem krokodylem, a ty jaszczurką”. Walka trwała w najlepsze. Gdy tylko brat był górą i okładał siostrę pięściami, leżąca pod nim dziewczynka rzucała: „Pamiętaj, kim jesteś! Jesteś jaszczurką!”. „Najdziwniejsze było to – opowiada Vallotton – że ten chłopak, który przewyższał ją o głowę, posłusznie się poddawał… Jak ważna jest świadomość tego, kim jesteśmy! Na razie dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie objawiło, kim będziemy”.

Gdy dziecko jest rycerzem, jest rycerzem, i nie próbuj wyprowadzać go z błędu. Nie udaje. Zabija smoki i potwory i lepiej zejdź mu z drogi. Gdy ogląda „Króla Lwa” chce być Simbą albo Mufasą, a nigdy Skazą. Nie chce być kimś, kto stoi na przegranej pozycji. Ma gen zwycięzcy. Wygrywa. Marzy o podbojach. Do czasu, zanim dobiorą się do niego dorośli z nieodłącznym: „Trudno, takie jest życie”, „Pewnych rzeczy nie przeskoczysz”.

10. Są małe

To wbrew pozorom argument sporego kalibru. Bóg kocha to, co małe.

Kiedy w Biblii po raz pierwszy pada to słowo? Gdy aniołowie wyciągnęli (niemal za uszy) Lota z pogrążonej w grzechu Sodomy, nakazali: „Szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz”. Lot zaczął się jednak targować: Nie, panie mój! Ja nie mogę szukać schronienia w górach. Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe?”. Jakim argumentem przekonał Najwyższego? Soar – miasto ocalenia było „małe”. Bóg przystał na tę propozycję. Nazwa Soar tworzy grę słów z wyrazem mise’ar czyli… małość.

„Postawa dziecka przepełniona jest wiarą w Opatrzność, wyzwalającą z nerwicy działań optymalnych, skutecznych i wielkich” – podsumowuje trapista o. Michał Zioło. „Bóg widzi ukryte czyny i zdolny jest podnieść rangę nawet czynów ułomnych, gdyż Jego oczy patrzą inaczej na sens ludzkich działań. Postawa dziecka ma mnie nauczyć kochania, a wtedy nawet małe czyny, krótka modlitwa będą przemieniać oblicze świata”.

Pius X, uzasadniając obniżenie wieku, w którym można przystąpić do Pierwszej Komunii, powiedział wprost: „Będziemy mieli świętych pośród dzieci”.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Quantcast