Nowy numer 39/2023 Archiwum

Potrzebna jest korekta

O ekonomicznych aspektach programu Polski Ład mówi prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski.

Andrzej Grajewski: Polski Ład jest propozycją zmiany społeczno-gospodarczej czy elementem kampanii politycznej Zjednoczonej Prawicy?

Marcin Roszkowski: Ten program ma kilka cech. Z pewnością jest to program polityczny, gdyż na skutek zaproponowanego w nim systemu podatkowego większa część Polaków będzie płaciła niższe podatki, za to więcej zapłacą ci, którzy zostali uznani za bogatszych, czyli ci zarabiający miesięcznie powyżej 7100 zł. Poniekąd jest to kontynuacja strategii PiS obliczonej na wsparcie dla grup najuboższych, jak program 500 Plus, który trafiał do dużych grup społecznych; w tym przypadku środki trafią do mało lub średnio zarabiających.

18 milionów Polaków ma na tym zyskać, 10 proc. nie odczuje zmian, a 10 proc. najbogatszych w tym systemie straci. Jakie więc grupy stracą?

Tu nie ma jednej grupy. Za bogate osoby uznani zostali np. lekarze. Wielu z nich zarabia ponad 7 tys., ale ciężko pracując po godzinach czy podejmując się innych form aktywności zawodowej w czasie, kiedy inni mają wolne. Dlatego trzeba powiedzieć, że ten próg, po przekroczeniu którego trzeba się będzie dorzucać do ulg dla mniej zamożnych, jest nisko postawiony. W moim przekonaniu takie działanie w istocie opóźnią powstanie w Polsce klasy średniej.

Rządzący mówią, że w ten sposób ją właśnie tworzą.

Trudno mi się z tym zgodzić. Klasa średnia to nie tylko osoby posiadające pewien majątek, ale także aktywne społecznie i reprezentujące obywatelską postawę w życiu publicznym. W tym zaś programie klasa średnia to ci, którzy zarabiają określoną średnią miesięcznie brutto. A to nie jest to samo. Poza tym rząd zrobił cnotę z czegoś, co zachodzi obiektywnie, a mianowicie z europejskich unijnych programów gospodarczych, mających pomóc w odbudowie naszej gospodarki. Jednocześnie Polski Ład jest próbą odzyskania inicjatywy politycznej przez Zjednoczoną Prawicę, ma konsolidować tworzące ją ugrupowania. Tak więc w tym programie jest wiele elementów, dlatego nie można go oceniać jedynie w kategoriach ekonomicznych. Mam jednak wątpliwości, czy wykorzystano przy tej okazji wszystkie możliwości, aby dać naszej gospodarce silny impuls prorozwojowy.

Można w tym kontekście zapytać, czy rozsądne jest takie rozłożenie obciążeń podatkowych, które uderzy w grupę najbardziej aktywną, m.in. w osoby samozatrudnione, a jest ich w kraju blisko 2 mln. To nie będzie skłaniać do przedsiębiorczości i aktywności, ale utrwali postawę oczekiwania stałego wsparcia od państwa.

Mówimy, że to jest program Zjednoczonej Prawicy, ale w istocie pod większością z punktów w nim zapisanych mogłaby się podpisać także Lewica. Wszystko to niewątpliwie spowoduje, że koszty prowadzenia działalności gospodarczej będą wyższe, co nie zachęci ludzi do przedsiębiorczości, samodzielności, odpowiedzialności i uderzy w najbardziej aktywnych.

Jaki to może mieć skutek?

Część zaniecha własnych inicjatyw gospodarczych, a inni będą szukać możliwości obejścia tych rozwiązań, co także nie jest rzeczą dobrą. Uczestniczyłem niedawno w walnych zgromadzeniach kilku spółek. Grono prawników, notariuszy i naszych partnerów biznesowych już zastanawiało się, jakie są możliwości obejścia zaproponowanych rozwiązań. Możliwości jest wiele, ale najgorsze jest to, że znów przestaną obowiązywać jasne i czytelne reguły gry. Chciałem przy okazji zwrócić uwagę na jeden szczególny mankament tego programu. On koncentruje się na polskich przedsiębiorcach, niejednokrotnie z wielkim trudem utrzymujących się na rynku. W ogóle zaś nie wspomina o wielkich międzynarodowych korporacjach, które praktycznie od lat zwolnione są z obowiązków podatkowych.

Nic nie płacą?

Podatek CIT jest dobrowolnym podatkiem dla zdecydowanej większości dużych międzynarodowych korporacji, które prowadzą w Polsce działalność gospodarczą. To jest dla mnie bardzo smutne, że w tej propozycji nie znajduję opodatkowania np. gigantów medialnych czy sklepów wielkopowierzchniowych. Wszystkich tych, którzy w ordynarny sposób optymalizują swoje podatki w Polsce, korzystają z naszego rynku. Nie płacą nic albo prawie nic. Nie widzę żadnych społecznych korzyści z sojuszu polityków Zjednoczonej Prawicy z tym lobby, gdyż to zaburza konkurencję. Jeśli w tym samym miejscu ktoś prowadzi sklep, który nie ma spółki zarejestrowanej za granicą, działa w gorszych warunkach aniżeli jego konkurent, który jest częścią międzynarodowego konsorcjum. To oczywiście hamuje rozwój polskich przedsiębiorców w danym sektorze.

W dyskusji podnosi się także problem straty, jaką w nowym systemie poniosą samorządy z tytułu mniejszych wpływów z podatku PIT. Mówi się o stracie nawet około 10 mld zł, co spowoduje, że sektor samorządowy, wielkie osiągnięcie III Rzeczpospolitej, przestanie się rozwijać.

Samorządy są ważnym elementem naszego życia publicznego. Z Warszawy nie da się podejmować dobrych decyzji dotyczących wodociągów, dróg, składowania śmieci czy innych problemów społeczności. Niewątpliwie w tych rozwiązaniach widoczny jest brak zaufania do samorządów, gdzie często przewagę ma opozycja, zwłaszcza w dużych miastach. Jednak nie rozumiem tego rozwiązania. Rząd ma wiele możliwości, aby w sposób selektywny wspierać wybrane przez siebie samorządy. Zdecydowano się zaś na rozwiązanie, które jest niekorzystne dla wszystkich samorządów, bez względu na opcję tam rządzących.

Kontrowersje wzbudza pomysł budowy domów do 70 m kw. bez żadnych zezwoleń. Czy nie będzie to sprzyjać samowolce w sytuacji, kiedy i tak mamy problemy z przestrzeganiem planów zabudowy przestrzennej?

W Polsce od dawna mamy problem z planowaniem przestrzennym i urbanistyką, obecne propozycje mogą go tylko zwiększyć. Jak rozumiem, są one skierowane głównie do obszarów wiejskich lub mniejszych miejscowości, ale wątpliwości pozostają. Towarzyszy temu bowiem program własnego budownictwa mieszkaniowego przez gwarantowanie wkładów własnych do kredytów. Jest to jakieś remedium na fiasko programu budowy 100 tys. mieszkań pod wynajem dla młodych. Koalicja rządząca wraca więc do pomysłów sprzed programu Mieszkanie Plus, czyli zaangażowania lokalnych rynków, deweloperów i wykonawców do budowania mieszkań dla młodych. Pomysł sam w sobie nie jest zły, ale wiele szczegółów trzeba jeszcze dopracować.

Na czym polega główna idea Polskiego Ładu?

Celem jest zwiększenie popytu wewnętrznego, który można osiągnąć m.in. przez zwiększoną konsumpcję. Produkt Krajowy Brutto składa się z oszczędności, konsumpcji i eksportu. Chodzi więc o to, aby wzrosła konsumpcja wśród jak najszerszych grup społecznych, a więc średnio i mało obecnie zarabiających. Aby móc konsumować, muszą otrzymać od państwa dodatkowe środki. Taka jest główna idea tego planu.

Ten program jest skrojony pod wyborców Zjednoczonej Prawicy, ale czy są w nim impulsy prorozwojowe dla gospodarki na najbliższe lata?

Jest ich bardzo niewiele. To przedsiębiorcy wytwarzają największą część naszego PKB, dlatego ten program będzie miał także konsekwencje w dłuższej perspektywie czasu, które teraz nie muszą być widoczne. Pewne inwestycje mogą w ogóle się nie rozpocząć, gdyż tak naprawdę zmieniamy bardzo istotne parametry długoterminowego inwestowania w Polsce. Rozumiem postulat zwolnienia emerytów z podatków, nasz Instytut proponował to od dawna, PSL i Kukiz 15 zresztą też. Nie ma sensu, aby te pieniądze były faktycznie dwa razy opodatkowane, jednak program, o którym rozmawiamy, nie daje żadnych możliwości obniżenia podatków dla ludzi aktywnych i przedsiębiorczych w dłuższej perspektywie czasu. I to jest niedobry sygnał. Problem w tym, że takie programy są tworzone przez urzędników, a nie ludzi, których później te przepisy dotyczą. Doświadczenie zaś zarządzania wielkimi spółkami skarbu państwa nie przystaje do rzeczywistości setek podmiotów gospodarczych w naszym kraju. Brakuje mi w tym programie wyczucia, kto naprawdę wypracowuje większą część naszego wzrostu gospodarczego. Pieniądze z Unii Europejskiej przyjdą niebawem, a więc w krótkim okresie ten program zadziała. Plan polityki gospodarczej powinien być natomiast robiony na średni i długi czas, a nie jedynie na doraźne potrzeby polityczne. Dlatego potrzebna jest racjonalna, proinwestycyjna korekta tego programu. •

Marcin Roszkowski

ekonomista, prezes Instytutu Jagiellońskiego, współzałożyciel serwisu informacyjnego BiznesAlert.pl.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego

Quantcast