Nowy numer 13/2024 Archiwum

Niewidzialne skrzydła

– Mogę robić w życiu różne rzeczy, ale jeśli chcę być blisko Boga, to powinnam mieć taką pracę, żebym mogła codziennie zjeść obiad z niepełnosprawnymi intelektualnie – śmieje się Stanisława Szczepaniak.

Zaczęło się od Aldony, która po przejściu choroby Heinego-Medina poruszała się o kulach. W prowadzonym przez siostry urszulanki liceum 14-letnia Stasia od razu znalazła z nią wspólny język. – Jej stosunek do ograniczeń ciała na zawsze przesunął zwrotnicę mojego myślenia o niepełnosprawności jako przeszkodzie do tego, by cieszyć się życiem. Wydawało mi się, że człowiek chory wymaga współczucia, troski, pielęgnacji, że to jest osoba, która wciąż czegoś wymaga. Aldona z pewnością nie wymagała ode mnie jednego: litości – wspomina swoją przyjaciółkę Stanisława Szczepaniak.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy