Nowy numer 39/2023 Archiwum

Sprawiedliwe miłosierdzie

Ostatni zostają pierwszymi. Robotnicy, którzy harują od świtu, otrzymują taką samą zapłatę jak ci, którzy przyszli „za pięć dwunasta”. Przepraszam bardzo, czy to sprawiedliwe?

I wówczas rzekł do mnie: ​„Pragnę, aby święto takie było. By pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Sprawiedliwości Bożej i by ludzie odmawiali Koronkę do Bożej Sprawiedliwości”. Zaraz, zaraz… Czy to naprawdę tak brzmiało?

Słysząc coraz częstszą, opartą na lęku pandemiczną narrację niektórych kaznodziejów, mam wrażenie, że pragnęliby znaleźć taki zapis w „Dzienniczku”. A jednak Faustyna usłyszała inne słowa: „Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników”.

I taki, i taki

Tak, wiem. On jest i miłosierny, i sprawiedliwy. I taki, i taki. Ten, który jest jednocześnie Pierwszym i Ostatnim, Barankiem i Lwem, jest i sprawiedliwy, i miłosierny (najważniejsze jest to „i”). Święty Tomasz z Akwinu pisał, że „miłosierdzie bez sprawiedliwości jest matką nieporządku, a sprawiedliwość bez miłosierdzia okrucieństwem”.

Czym jest Boża sprawiedliwość? Jak rozumieć koło ratunkowe, które zostało nam rzucone z nieba, a o którym siostra ze Świnic Warckich napisała: „Miłosierdzie przed sprawiedliwością”?

Paradoksalnie okazanie nam miłosierdzia jest dla nas rodzajem… kary. Jak to? „Teresa z Ávila pisała, że w chwili, gdy doświadczała ogromnej słabości, grzechu, Bóg… okazywał jej największą czułość. Nie była w stanie tego wytrzymać. Była to dla niej najgorsza kara” – opowiadały mi karmelitanki z Gniezna. Mam identyczne doświadczenie. Wielokrotnie rozbrajała mnie Jego dobroć, to, jak reagował na moje złe czyny, jak wypatrywał na drodze i wiedząc, że jedyną motywacją mojego powrotu jest pusta miska, wybiegał mi naprzeciw, rzucał się na szyję, ubierał w najlepszy strój i zapraszał na ucztę.

– Miałeś kiedyś taką sytuację, że nabroiłeś i po powrocie do domu czekałeś na „odgórny łomot”? – pytam dziennikarza i ewangelizatora Michała Nikodema. – Jasne! Czekałem na to, aż Bóg przyjdzie i solidnie mną potrząśnie, zrzuci z konia, rozjedzie walcem. Myślałem, że jeśli to zrobi, odejdą ode mnie niefajne cielesne przywary, które uprzykrzały mi życie. Czekałem na wstrząs. A On przyszedł i… mnie przytulił. Wyszedłem z tego lekki jak piórko. Wiedziałem, że Bóg spotkał się za mną na swoich warunkach, a mój pomysł bycia rozjechanym przez Niego był po prostu głupi. Czytamy o Bogu, który woła: „Adamie, gdzie jesteś?”, i myślimy: sprawdzian, próba, gniew, Pokój Zwierzeń w „Big Brotherze”. Nie widzimy w tym wołaniu tęsknoty… Od lat zastanawiam się, skąd się to bierze. Nie zawsze Kościołowi, rodzicom, katechetom udaje się pokazać miłosierne serce Ojca. Może sami takiego Boga nie spotkali? Nie bez znaczenia jest nasza relacja z rodzonym ojcem. Może były w niej jakaś surowość, dystans?

Ostatni pierwszymi

Trudno nam zrozumieć, czym jest Boża sprawiedliwość, bo do tego słowa przykładamy naszą ludzką miarę. A przecież „nie ma sprawiedliwego ani nawet jednego” (Rz 3,10). Jezus, wyjaśniając logikę Bożej sprawiedliwości, przywołuje przypowieść, która wielu z nas może się nie spodobać. Robotnicy, którzy harują w winnicy od świtu, otrzymują dokładnie taką samą zapłatę jak ci, którzy przyszli „za pięć dwunasta”. „Czyż nie o denara umówiłem się z tobą? Czy na to złym okiem patrzysz, że Ja jestem dobry?”. Przepraszam bardzo, czy to sprawiedliwe? Tak – wyjaśnia Jezus.

A starotestamentalna historia proroka Ozeasza i poruszająca opowieść o poślubieniu nierządnicy? „Pan rzekł do mnie: Pokochaj jeszcze raz kobietę, która innego kocha, łamiąc wiarę małżeńską. Tak miłuje Pan synów Izraela, choć się do bogów obcych zwracają”. – O miłosierdziu Boga dowiadujemy się już z fragmentu Księgi Wyjścia, w którym Mojżeszowi zostaje przekazany Dekalog – opowiada abp Grzegorz Ryś. – Najwyższy przedstawia się wówczas tak: „Pan Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia”. W tym tekście objawione jest napięcie między tysięcznym pokoleniem, dla którego Bóg zachowuje łaskawość, a trzecim i czwartym, które doświadcza konsekwencji grzechu. Jest potężna dysproporcja między tymi trzema, czterema pokoleniami, a tysiącem pokoleń doświadczających łaskawości Boga. Ta idzie w nieskończoność, a to, co jest nazywane „karą”, jest bardzo ograniczone w czasie. Święty Augustyn tak komentował ten tekst: „Panu Bogu jest znacznie trudniej powstrzymać miłosierdzie niż gniew, bo gniew jego trwa tylko przez chwilę, a miłosierdzie na wieki”. Każdy ponosi konsekwencje własnych grzechów, ale grzech nie jest przekazywany. Ten cytat trzeba rozumieć w jedności z fragmentami, które podkreślają indywidualną odpowiedzialność za grzech. Czym jest kara? To nic innego jak konsekwencja grzechu. Na czym polega łaska odpustu zupełnego? To darowanie kary za grzechy odpuszczone już co do winy. Bóg mi odpuścił grzechy w sakramencie pokuty, a kara jest konsekwencją grzechów, tym, co grzech we mnie zrujnował. Papież Franciszek nazywa to raną.

Zbrodnia i kara

Być może nasze myślenie o tym, że Bóg jest przede wszystkim surowym sędzią, bierze się z formuły sześciu głównych prawd wiary: „…a za złe karze”. Pamiętam, jak siedzieliśmy w gronie znajomych i ktoś zapytał: „To już nie obowiązuje prawda: »Bóg za złe karze«?”. I wtedy odezwał się mój kolega. „To prawda” – powiedział. „Ale kto przyjął karę? Jego Syn”. Zapadła cisza jak makiem zasiał. Biblia jest jednoznaczna: „Zapłatą za grzech jest śmierć”. „Śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12).

– Co w takim wypadku czyni Bóg? On w osobie swego Syna postanawia ponieść karę zamiast ludzi. Oto wyraz Jego szaleńczej miłości! Bo Bóg jest jednocześnie absolutnie miłosierny i absolutnie sprawiedliwy – wyjaśnia wrocławski biblista ks. prof. Mariusz Rosik. – Na określenie miłosierdzia autorzy Starego Testamentu używają rzeczownika oznaczającego „wnętrzności” (w liczbie pojedynczej „łono matki”). Rahamim w tym kontekście wskazuje na bardzo głęboką „wewnętrzną” więź, która łączy dwie osoby przez pokrewieństwo. Właśnie taka postawa cechuje Boga w stosunku do człowieka. Mówił o niej Jeremiasz: „Czy Efraim nie jest dla Mnie drogim synem lub wybranym dzieckiem? Dlatego się skłaniają ku niemu moje wnętrzności; muszę mu okazać miłosierdzie” (Jr 31,20).

Bóg nie oskarża

– U świętego Jana czytamy o relacji sprawiedliwości do wyznania grzechów: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” – wyjaśnia ks. Grzegorz Strzelczyk. – To oznacza, że między sprawiedliwością a miłosierdziem jest zasadniczy związek wyrażony w taki sposób, że miłosierdzie jest największym aktem Bożej sprawiedliwości.

Nie chodzi zatem o dualizm: czy Bóg jest sprawiedliwy, czy miłosierny, ale o odpowiednie postawienie akcentów i czytanie teksów biblijnych w duchu, w jakim czyta je Kościół. A ten odkrywa tę prawdę stopniowo. Ma do tego prawo, bo przecież sam Jezus zapowiedział, że Duch doprowadzi nas (to proces!) do całej prawdy. Czy Jezus pomylił się, objawiając się Faustynie dopiero przed stu laty? – W Księdze Hioba znajdujemy takie myślenie, że Bóg nas karze za konkretne grzechy tu i teraz – wyjaśnia abp Ryś. – Pamiętajmy jednak, że ta księga kończy się skargą Boga, który mówi do przyjaciół Hioba: „Nie mówiliście o Mnie prawdy”. Oczywiście Kościół nauczając, że istnieje sąd ostateczny, podkreśla, że ludzkie czyny nie są banalne, a ich wartość będzie widać w wieczności, ale jeśli już chcemy używać obrazu sądu, to trzeba pamiętać, że Bóg jest przede wszystkim naszym adwokatem. I to wszystkie trzy Osoby Boskie! Ojciec w Starym Testamencie nazywany jest Goelem, czyli adwokatem albo nawet mścicielem! On nie jest naszym oskarżycielem! Oskarżycielem przed Bogiem jest szatan. Chrystus mówi o Duchu Świętym, że jest Parakletem, to znaczy adwokatem, obrońcą. Jezus mówi: „Innego Parakleta wam dam”, bo On też nim jest. I On, i Ojciec. Wszystkie trzy Osoby Boskie w stosunku do nas pełnią funkcję adwokatów. Nie, to nie unieważnia prawdy o sądzie ostatecznym. Chodzi tylko o to, by nie odwracać tych porządków. Miłosierdzie jest po to, by dać człowiekowi szansę przemiany. Sprawiedliwość jest rozrachunkiem z przeszłością, miłosierdzie jest chrześcijańską nadzieją na przyszłość. Jeśli gorszy nas miłosierdzie Boże, to tak naprawdę patrzymy na Boga złym okiem dlatego, że jest dobry.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Quantcast