Nowy numer 39/2023 Archiwum

Wykupić Jezusa

Muzułmański król zgodził się oddać chrześcijańskiemu zakonnikowi zrabowaną z kościoła figurę przedstawiającą Jezusa. Zażądał jednak tyle złota, ile rzeźba waży. Ku jego zdziwieniu szalę przeważyła... jedna moneta.

Zakon Świętej Trójcy, który w XVI wieku podzielił się na trynitarzy trzewiczkowych i bosych, należał do zgromadzeń żebraczych. Wszystkie zebrane pieniądze przeznaczał na wykup jeńców i niewolników. Ocenia się, że w ciągu kilkuset lat wykupił łącznie około 900 tysięcy osób. Misja trynitarzy nie była łatwa. Muzułmanie żądali od nich przeważnie większych kwot, niż mogliby uzyskać na targach niewolników.

Odwołanie się do Trójcy Świętej w nazwie zakonu było formą demonstracji wiary i solidaryzowania się z chrześcijańskimi niewolnikami. Dogmat o Trójcy Świętej był bowiem uważany przez muzułmanów za największą herezję i często stawał się przyczyną prześladowań i złego traktowania wziętych w niewolę. Trynitarną symbolikę miał szkaplerz zgromadzenia – biały, z czerwono-niebieskim krzyżem. Kolor biały oznaczał Boga Ojca, niebieski – Syna Bożego, a czerwony – Ducha Świętego.

Trynitarze posługiwali się znakiem krzyża i Trójcy, żeby wzmocnić nadzieję więźniów, ale też żeby ukazać muzułmanom, że się mylą, kojarząc krzyż i Trójcę tylko z krucjatami. Jak pisał Jan Paweł II w swoim liście do ministra generalnego trynitarzy z okazji 800. rocznicy papieskiej aprobaty ich reguły, „poprzez zakon trynitarzy chrześcijaństwo rozpoczęło kontakty humanitarne ze światem islamu”.

Dziś trynitarze wciąż pomagają chrześcijanom prześladowanym w wielu krajach świata. Ratują jednak też tych zniewolonych wewnętrznie – uzależnionych czy uwięzionych za zejście na drogę przestępstwa.

Więzy Nazareńczyka

Odkupiona w 1682 roku od króla Fezu figura przedstawiała Jezusa w chwili, gdy brał na ramiona krzyż i wyruszał na Kalwarię. To bardzo popularny typ ikonograficzny w Hiszpanii, zwany tam Jesús Nazareno (Jezus Nazareński) lub Jesús de la Pasión (Jezus od Pasji). Figury Jezusa Nazareńskiego stały się nieodłączną częścią tzw. pasos, platform noszonych procesyjnie w Wielkim Tygodniu w hiszpańskich miastach. Figury te, zgodnie z hiszpańską tradycją, często mają peruki z prawdziwych ludzkich włosów i są ubierane w prawdziwe szaty, przeważnie aksamitne. Najbardziej czczone rzeźby mają po kilkanaście szat na zmianę. Żeby można było je zmieniać, rzeźby mają ruchome kończyny. Artystycznie opracowane w tych figurach są tylko elementy widoczne, czyli twarz, dłonie i stopy. Reszta jest wykonana schematycznie z gorszych gatunków drewna, a od XVIII wieku często wyłącznie z drucianego rusztowania. Poziom artystyczny twarzy, dłoni i stóp tych rzeźb bywa bardzo różny, od zwykłego kiczu do prawdziwych arcydzieł stworzonych przez wybitnych artystów.

Taką rzeźbą do ubierania jest także wykupiona przez trynitarzy madrycka figura. Muzułmanie zniszczyli jej krzyż, ale trynitarze postanowili go nie odbudowywać. Inaczej ułożyli też ręce rzeźby. Chcieli położyć nacisk na sznury krępujące dłonie. Jezus miał się bowiem stać uosobieniem wszystkich ludzi wziętych do niewoli. Figura stała się w ten sposób podobna do typu ikonograficznego zwanego Ecce Homo (Oto Człowiek), przedstawiającego umęczonego i ubiczowanego Zbawiciela w cierniowej koronie, którego Poncjusz Piłat ukazał Żydom, próbując ich namówić do Jego uwolnienia. Od tego typu madrycka figura różni się jednak charakterystyczną szatą do kostek i trynitarskim szkaplerzem na piersiach.

Powstał w ten sposób nowy typ ikonograficzny zwany Jesús Nazareno Rescatado (Jezus Nazareński Wykupiony). Od tego czasu trynitarze, zakładając swe placówki w kolejnych miejscach, wszędzie przywozili ze sobą albo wykonywali na miejscu kopię madryckiej figury. W ten sposób Jezus Nazareński Wykupiony dotarł także do Polski.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Leszek Śliwa

Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”

Prowadzi stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo (specjalizacja filmoznawcza) na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu Niedzielnym” pracuje od 2002 r. Autor książki poświęconej papieżowi Franciszkowi „Franciszek. Papież z końca świata” oraz książki „Jezus. Opowieść na płótnach wielkich mistrzów”, także współautor dwóch innych książek poświęconych malarstwu i kilku tomów „Piłkarskiej Encyklopedii Fuji”. Jego obszar specjalizacji to historia, historia sztuki, dawna broń, film, sport oraz wszystko, co jest związane z Hiszpanią.

Kontakt:
leszek.sliwa@gosc.pl
Więcej artykułów Leszka Śliwy

Quantcast