Nowy numer 22/2023 Archiwum

Rudy silne jak dąb

Cystersi, choć od ponad dwóch wieków nieobecni w Rudach, zaszczepili w tym miejscu ducha obecnego tu do dziś.

Opactwo i wieża bazyliki odbijają się w parkowym stawie. Od tej strony, w otoczeniu zieleni, pocysterski zespół klasztorno-pałacowy w Rudach, zwanych czasem potocznie Raciborskimi, prezentuje się szczególnie piękne. W pogodny dzień żółte elewacje i czerwony dach współgrają dodatkowo z błękitem nieba. Kompozycja barw wydaje się wręcz idealna. Patrząc na ten obrazek, trudno uwierzyć, że jeszcze 22 lata temu była tutaj kompletna ruina.

Niepozorna bryłka

Spacerujemy po krużgankach dawnego klasztoru, otaczających wirydarz z roślinami dobranymi według szczególnego klucza: ich symbolika opowiada historię biblijną – od wygnania z raju po zmartwychwstanie Jezusa. Po drodze zaglądamy do kolejnych pomieszczeń. Ksiądz Jan Rosiek, dyrektor Ośrodka Formacyjno-Edukacyjnego Diecezji Gliwickiej w Rudach, zwraca uwagę na odsłonięte w niektórych miejscach ceglane wątki, które udało się ocalić z oryginalnej budowli. – Studenci przyjeżdżają, by na tych ścianach uczyć się historii architektury – opowiada.

Po chwili zatrzymujemy się w innym miejscu krużganków – przy ocalonych elementach średniowiecznego kamieniarstwa. – Te fragmenty okna ostrołukowego i rozetowego udało się wydobyć z fundamentów podczas renowacji – cieszy się ksiądz dyrektor. A to przecież tylko niewielka część skarbów, które kryje w sobie dawne opactwo.

Cystersi przybyli tutaj około 1252 r. Sprowadził ich z Jędrzejowa książę opolski Władysław. Zakonnicy od razu przystąpili do kolonizacji niezagospodarowanych dotąd terenów. W krótkim czasie założyli 8 nowych wsi, uprawiali zboża, zajmowali się browarnictwem, bartnictwem, a także produkcją węgla i smoły. W stawach założonych w dolinie rzeki Rudy prowadzili hodowlę ryb, a dzięki stworzonemu przez nich systemowi tam i kanałów w okolicy mogły funkcjonować huty żelaza, miedzi i szkła. – Właśnie od rud żelaza pochodzi nazwa „Rudy”. Zakonnicy, kopiąc fundamenty pod kościół, musieli natknąć się na ten oto skarb – ks. Rosiek pokazuje niepozorną bryłkę, która na kilka wieków wyznaczyła bieg historii tego miejsca. – Tutejsi ludzie byli bardzo praktyczni, dlatego nazwy miejscowości takich jak Rudy, Kuźnia Raciborska czy Smolnica pochodzą od konkretnych zawodów. Warto dodać, że to właśnie tutaj narodził się śląski kult św. Barbary jako patronki dobrej śmierci i niebezpiecznej pracy. Tutejsze bractwo św. Barbary powstało w 1739 r. i było związane z kopalnią rud żelaza. Dopiero później ten kult został przejęty przez górnictwo węgla kamiennego.

Schody do pałacu

Opactwo stało się też ważnym ośrodkiem edukacyjnym i oświatowym. W XIV w. uruchomiono tutaj pierwszą szkołę klasztorną, przekształconą później w gimnazjum (prawdopodobnie pierwsze na Śląsku), a od 1765 r. przez 11 lat działała tu nawet wyższa uczelnia. Choć wojny przerywały raz po raz lata świetności klasztoru, a gotycką budowlę przebudowano, nadając jej barokowy charakter, to jednak opactwo przetrwało aż do 26 listopada 1810 r. Tego właśnie dnia królewski komisarz odczytał w Rudach edykt sekularyzacyjny, na mocy którego 32 mnichów musiało natychmiast opuścić klasztor. Kompleks stał się najpierw szpitalem wojskowym, a wkrótce trafił w ręce rodu Hohenlohe-Waldenburg-Schillingfürst. Od tego czasu pełnił funkcję rezydencji magnackiej książąt raciborskich. Tak było przez ponad 120 lat, aż do wybuchu II wojny światowej. We wrześniu 1939 r. książę dziedzic Wiktor IV zginął jako żołnierz niemieckich jednostek pancernych podczas ataku na Polskę. Jego ciało spoczęło w krypcie kościoła w Rudach.

Ośrodek w obecnym kształcie przypomina zarówno o historii opactwa, jak i o czasach, kiedy klasztor był przekształcony w pałac. O tej drugiej części dziejów kompleksu mówi m.in. przestronna klatka schodowa z pięknie zdobioną poręczą. To po tych schodach, pieczołowicie pozlepianych podczas renowacji, musieli wchodzić rosyjski car Aleksander I i niemiecki cesarz Wilhelm II, kiedy odwiedzali to miejsce. Teraz tymi samymi schodami udajemy się, by obejrzeć niewielką, ale imponującą pod względem artystycznym, kolekcję malarstwa i rzeźby. Duże wrażenie robi „Wieczerza w Emaus” autorstwa Ignaza Raaba, jezuity uznawanego za jednego z najważniejszych malarzy czeskich XVIII w. Jezus na tym obrazie otoczony jest niezwykłym światłem, podkreślającym Jego przemienione po zmartwychwstaniu ciało – być może jest to nawet moment, kiedy Pan właśnie znika uczniom z oczu. W tej samej sali uwagę przykuwa piękna, pociągła twarz Chrystusa na drewnianym krzyżu z nieistniejącego już kościoła w Miechowicach – tej samej świątyni, która została uwieczniona w poemacie „Stary kościół miechowski” ks. Norberta Bonczyka. Spacerując po zespole klasztorno-pałacowym, żywe ślady historii znanej z książek odkrywamy na każdym kroku.

Pobłogosławiony gruz

W 1945 r. kościół i pałac w Rudach zostały spalone przez wojska sowieckie. Po pięciu latach odbudowano świątynię, przywracając jej gotycki charakter, ale reszta kompleksu była dalej dewastowana. Dobre czasy dla dawnego opactwa zaczęły się znowu dopiero w 1998 r., kiedy to Skarb Państwa przekazał ruiny klasztoru diecezji gliwickiej. – Gdy w 1999 r. Jan Paweł II odwiedził Gliwice, włożyłem do sutanny garść gruzu i ten właśnie gruz papież pobłogosławił – wspomina ks. Jan Rosiek.

Dziś to miejsce tętni życiem. W zeszłym roku opactwo w Rudach odwiedziło 35 tys. osób. Goście zwiedzają obiekt i udostępnione w nim wystawy (warto obejrzeć chociażby zbiór pisanek z różnych stron świata czy bogatą kolekcję filiżanek do kawy, z których każda to osobna historia), uczestniczą w rekolekcjach, festiwalach, warsztatach, ale przede wszystkim – modlą się w sanktuarium Matki Boskiej Rudzkiej, zwanej też Pokorną. Od kwietnia do października odbywają się tu pielgrzymki różnych grup. Ta główna, diecezjalna, ma miejsce 15 sierpnia.

Barokowa kaplica Matki Bożej cudem ocalała podczas pożaru wznieconego przez Armię Czerwoną. Znajdujący się tam obraz pochodzi z połowy XV w., ale jest prawdopodobnie kopią wcześniejszego malowidła – z początku XIII w. Na obrazie, mającym cechy bizantyjskiej ikony, Dzieciątko zwraca twarz ku Matce, a właściwie przytula się do Jej łagodnej twarzy. Mały Jezus w lewej dłoni trzyma Ewangelię, a prawą unosi w geście błogosławieństwa. Znawcy dostrzegają w obrazie podobieństwo do ikony Salus Populi Romani, przechowywanej w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore. – Wiele osób prosi tu o potomstwo czy o uzdrowienie i wielu te łaski otrzymuje – twierdzi ks. Sebastian Śliwiński, proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP w Rudach. – A tutejsi mieszkańcy mają głębokie przekonanie, że to miejsce jest szczególnie chronione, bo wielkie kataklizmy: pożary, powodzie, trąba powietrzna – zatrzymywały się zwykle na granicy parafii.

Nic dziwnego, że ludzie chętnie odwiedzają to miejsce, przyciągające na wiele sposobów. Pielgrzymi mogą skorzystać z gościnnych pokoi, w których odsłonięta gdzieniegdzie surowa cegła przypomina o bogatej historii kompleksu. Duchowy odpoczynek można połączyć nie tylko ze zwiedzaniem, ale też z rekreacją, bo piękny park wokół opactwa zachęca do spacerów. Ci, którzy wybiorą się na taki spacer, z pewnością natkną się na potężny dąb szypułkowy, do którego wnętrza można nawet wejść. Dąb nazywa się „Cysters”, ma, bagatela, 500 lat i ciągle wypuszcza zielone liście! To wymowny symbol dziedzictwa cystersów, którzy – choć od ponad dwóch wieków nieobecni w Rudach – zaszczepili w tym miejscu ducha obecnego tu do dziś. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Szymon Babuchowski

Kierownik działu „Kultura”

Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.

Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego

 

Quantcast