Nowy numer 38/2023 Archiwum

Modlitwy jak z procy

Nikt nie odmawia Różańca samotnie. Obok zawsze stoi Maryja.

Grota massabielska koło Lourdes, 11 lutego 1858 roku. 14-letnia Bernadeta Soubirous widzi „piękną Panią”. Z prawego ramienia „zjawy” zwisa różaniec. Dziewczyna boi się, ale nie jest to taki lęk, który skłania do ucieczki. Przeciwnie, chciałaby tu „zostać na zawsze”. Przychodzi jej na myśl, żeby się pomodlić. Sięga po różaniec, który ma zawsze przy sobie.

„Uklękłam i chciałam się przeżegnać, ale nie mogłam unieść do czoła opadającej ręki” – opowie później. Tymczasem Pani staje obok, teraz już trzymając różaniec w dłoni, i czyni znak krzyża. „Wtedy i ja spróbowałam, i udało się” – relacjonuje dziewczyna. Zaczyna odmawiać Różaniec, lęk ustępuje. Pani przesuwa w palcach paciorki różańca jednocześnie z Bernadetą, uśmiechając się, ale nie wypowiada słów modlitwy „Zdrowaś, Maryjo” ani „Ojcze nasz”. Mówi natomiast razem z nią „Chwała Ojcu”, pochylając się z najgłębszym szacunkiem.

Całe widzenie trwało tyle, ile potrzeba na odmówienie Różańca bez pośpiechu – bo też w istocie było to tylko odmówienie Różańca.

Bezwładna ręka

Będą kolejne spotkania, ale już to pierwsze pokazało, że Różaniec to modlitwa wyjątkowa. Szczegóły, które Bernadeta, wówczas jeszcze analfabetka, opowie o jej przebiegu w obecności widzianej na własne oczy Maryi, zadziwią teologów. Rzeczywiście to logiczne, że Maryja nie odmawiała „Ojcze nasz”, bo jest to modlitwa grzesznych śmiertelników, potrzebujących „chleba powszedniego”, wzywających Bożego przebaczenia i podlegających pokusom. Nie odmawiała też modlitwy „Zdrowaś, Maryjo”, bo nie pozdrawiałaby przecież sama siebie.

Przebieg pierwszego objawienia Maryi w Lourdes zawiera wiele ważnych komunikatów. Choćby taki, że gdy odmawiamy Różaniec, Maryja staje obok nas i towarzyszy nam. Gdy przesuwamy paciorki, Ona robi to także. Gdy oddajemy chwałę Trójcy Świętej, Ona oddaje ją również, powtarzając z nami te same słowa: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”.

A dlaczego na początku ręka Bernadety była bezwładna i zdołała uczynić znak krzyża dopiero, gdy zrobiła to Maryja?

– Bardzo mnie to ucieszyło, gdy o tym kiedyś przeczytałem – mówi Andrzej, który od lat codziennie odmawia Różaniec. Dlaczego? – Bo uświadomiłem sobie wtedy, że już samo wykonanie znaku krzyża jest łaską. A skoro to mogę zrobić, to znaczy, że mam tę łaskę. I teraz najważniejsze: gdy z różańcem w dłoni zaczynam od przeżegnania się, wiem, że Maryja właśnie to zrobiła i będzie mi towarzyszyć. Gdyby było inaczej, nawet bym się nie zdołał przeżegnać – cieszy się. – Gdy człowiek o tym myśli, z większą uważnością i szacunkiem się modli – dodaje.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast