W sezonie ogórkowym w prasie, telewizji i internecie rzadko pojawiają się ogórki. Częściej pisze się o sinicach. Nie inaczej jest w tym roku. Zamknięte kąpieliska i strach przed czymś, co… nie wiadomo, czym jest. I na dodatek kwitnie.
Sinice identyfikujemy z morzem i nieudanym urlopem. Tymczasem te organizmy żyją w każdym środowisku. Są cyjanobakteriami, które kiedyś były przyporządkowane do królestwa roślin. Dzisiaj patrzymy na to trochę inaczej, a podział, jakiego kiedyś uczono w szkole, jest już nieaktualny.
Koloniści
Dlaczego sinice uznawano za rośliny? Bo przeprowadzają fotosyntezę i mają chlorofil, zielony barwnik, który temu pomaga. To wszystko znaczy, że sinice są organizmami samożywnymi. Z otoczenia pozyskują bardzo proste związki i same produkują z nich te bardziej złożone. Przez to, że potrafią asymilować z atmosfery azot, są organizmami, które nazwalibyśmy kolonistami. Potrafią kolonizować, wchodzić w nisze, niezasiedlone przez inne organizmy żywe. Zdobywanie nowych (dla życia) przyczółków umożliwia im gruba ściana komórkowa oraz duża odporność na silne wahania temperatur, kwasowości, zasolenia i wilgotności. Sinice są bardzo odporne na susze i potrafią współpracować zarówno z roślinami, zwierzętami, jak i grzybami.
Nazwa sinic nawiązuje do ich koloru. Barwa ta jest wynikiem tego, że organizmy te produkują nie tylko zielony barwnik, jak chlorofil, ale także inne barwniki, w tym niebieską fikocyjaninę. Rozmnażają się przez podział komórki, a dla organizmów, które żyją w wodzie i żywią się planktonem, nie mają – jako źródło pożywienia – większego znaczenia. Ich zbyt duża ilość może utrudniać planktonożercom życie. Ale w mediach te dziwne organizmy pojawiają się nie z powodu koloru czy przyswajalnego przez nie azotu. Nie z powodu utrudniania życia zwierzętom morskim (przez blokowanie filtrowania wody), ale z powodu uprzykrzania życia ludziom, którzy w czasie urlopu chcą schłodzić się w wodzie (nie tylko słonej). Z powodu nawozów spływających do zbiorników wodnych organizmy asymilujące azot dostają ogromny zastrzyk substancji, dzięki której mogą się rozmnażać. Ten szybki rozrost (gdy spełnione są pozostałe warunki korzystne dla danego gatunku) nazywa się zakwitem. I to z jego powodu zamykane są w zasadzie każdego roku kąpieliska nad Bałtykiem.
Czasami potrzeba lekarza
Sinice nie są jedynymi organizmami, które zakwitają na Bałtyku. Naukowcy doliczyli się aż 30 gatunków glonów, które robią to samo. Spora część z nich jest toksyczna albo dla ludzi, albo dla zwierząt. Najbardziej spektakularnie zakwitają jednak sinice. Jest to proces tak szybki i masowy, że ich zakwity na Bałtyku widać nawet z orbity. Wtedy zwykle ciemny Bałtyk wygląda tak, jakby ktoś mieszał w nim zielonosiny pigment. Na początku wakacji, czasami już w połowie czerwca, zakwita nietoksyczny gatunek sinic. W lipcu zakwita gatunek toksyczny, który może powodować poparzenia, łącznie ze śmiertelnymi, nie tylko ludzi, ale także zwierząt. To właśnie z jego powodu zamykane są kąpieliska. Rozwiązaniem tych problemów może być wiatr spychający sinicowy kożuch w głąb morza, ale gdy nie wieje wcale albo wieje od morza, wtedy sinic przy brzegu jest bardzo dużo. Na kąpieliskach, które są kontrolowane przez sanepid, pojawiają się wtedy komunikaty i ostrzeżenia o tym, że kąpiel jest niebezpieczna. Na kąpieliskach dzikich nikt stanu wody nie kontroluje. A to o tyle ważne, że sytuacja danego miejsca może się zmieniać z godziny na godzinę. Czasami wystarczy zmiana kierunku wiatru. Zignorowanie ostrzeżeń i kąpiel w wodzie pokrytej warstwą sinic może być bardzo niebezpieczna. Toksyny produkowane przez sinice mogą powodować silne podrażnienia skóry i oczu, a także bóle i zawroty głowy, biegunki i wymioty, jeśli w czasie pływania połkniemy wodę z sinicami. Bóle mięśni mogą spowodować, że w kożuchu sinic człowiek po prostu się utopi. Bezwietrzna pogoda i wysoka temperatura powodują, że sam zapach tak dużej ilości sinic może przyprawić o mdłości. Zwykle nieprzyjemne i kłopotliwe skutki kontaktu z sinicami ustępują dość szybko. Gdy utrzymują się długo, trzeba zgłosić się do lekarza.
Zakwit sinic (szybkie ich namnażanie) jest niekorzystny nie tylko ze względów estetycznych czy zdrowotnych. Martwe bakterie opadają na dno akwenu i tam zaczynają się rozkładać. Ten proces zużywa tlen, którego następnie brakuje w środowisku wodnym innym organizmom żywym, np. rybom. Tym bardziej że do zakwitu sinic dochodzi latem, kiedy wysoka temperatura i często bezwietrzna pogoda wpływają na zmniejszenie ilości tlenu w wodzie. Proces ten może przybrać skalę klęski. Powstanie przydennych stref beztlenowych powoduje zanik w nich jakiegokolwiek życia. Problem narasta, bo w cieplejszej wodzie sinic jest coraz więcej. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się