Nowy numer 39/2023 Archiwum

Jezus – człowiek od poczęcia

Kto ma wątpliwości co do człowieczeństwa płodu, niech pomyśli o Zwiastowaniu.

Bazylika w Nazarecie przez cały dzień jest pełna ludzi. Każdy najpierw zmierza do pozostałości po domostwie, w którym anioł objawił się Maryi. I każdy widzi umieszczony pod stojącym tam ołtarzem łaciński napis: „Tu Słowo stało się Ciałem”. TU – w Nazarecie, w chwili zwiastowania nastąpiło coś, wobec czego zamarł wszechświat: Bóg stał się człowiekiem. Z tego faktu wynikły najdonioślejsze konsekwencje, sięgające losów wiecznych każdego człowieka. Niestety, nie wszyscy chrześcijanie wyciągają z tego praktyczne wnioski.

Błąd

Ola nie myślała, że nosi w sobie człowieka. Bała się, że „miłość jej życia” (tak sądziła o mężczyźnie, któremu zaufała, oddając mu serce i ciało) ją zostawi. Bo on, owszem, byłby łaskaw dalej z nią mieszkać, pod warunkiem jednak, że wróci bez dziecka. – Powiedział, że mam to załatwić – opowiada. Opuszczona przez wszystkich „załatwiła” więc tę sprawę. W „Gazecie Wyborczej” znalazła zakamuflowane ogłoszenie, gdzie nabyć pigułki. Kupiła, zażyła. – Jadłam te tabletki i płakałam. Czułam, jakby zamykał się nade mną jakiś czarny ocean, jakbym wpadała w czarną otchłań, z której nie ma wyjścia – mówi. Potem zasnęła. Obudziła się z potwornym krwotokiem. Trwał długo, przeraźliwie długo, całymi dniami. Ola była jak w amoku. Blada jak ściana, na przemian budziła się i traciła przytomność. Jest przekonana, że przeżyła tylko dzięki łasce Bożej. Po trzech tygodniach jakoś się pozbierała i próbowała zapomnieć o tym, co zrobiła, rzucając się w wir pracy. Ale nie mogła. Pojawił się głęboki smutek. Wybuchy płaczu nie łagodziły rozpaczy. Do tego doszły nocne koszmary, zawsze pełne krwi i mroku. Odezwał się także organizm: zaczęły ją męczyć bóle serca i kręgosłupa. Wtedy jeszcze nie łączyła tych symptomów z dokonaną aborcją. Ale gdy lekarze nie znajdowali przyczyny i stawiali sprzeczne diagnozy, zaczęła dostrzegać związek przyczynowo-skutkowy. Nie była w stanie pracować. – Wpadłam w rodzaj odrętwienia, przestałam odczuwać emocje. Żeby odczuwać cokolwiek, cięłam się – wspomina. Szukając ratunku, wpadła w sidła okultyzmu. Pomagała szarlatanowi uzdrowicielowi, co pogrążało ją jeszcze bardziej. Gdy była już na granicy obłędu, ni stąd, ni zowąd pojawiło się w niej pragnienie przyjęcia Komunii św. Nie była religijna, ale wiedziała, że nie może tego zrobić bez spowiedzi. Zaczęła więc szukać księdza, który by ją zrozumiał. Bała się, że spowiednik zdepcze ją jak robaka. Poszukiwania były długie, jednak któregoś dnia spotkała takiego kapłana. Coś jej szepnęło: to ten. Poprosiła o spowiedź. Niewiele z niej pamięta, właściwie tylko to, że strasznie płakała. I jeszcze że była sobota, wigilia Święta Miłosierdzia Bożego. Cały następny dzień, Niedzielę Miłosierdzia, przepłakała, ale tym razem ze szczęścia. – Gdy poszłam do Komunii, miałam wrażenie, że z radości unoszę się metr nad ziemią – dodaje.

– To był początek mojej drogi do uzdrowienia – uśmiecha się. Rzeczywiście, Bóg krok po kroku odbudowywał ruinę, jaką była. Któregoś dnia zaprzyjaźniona zakonnica zorganizowała jej modlitwę wstawienniczą. Gdy Ola klęczała przed ołtarzem w kaplicy, siostra miała obraz: zobaczyła dziecko, mniej więcej siedmioletnie, które klęczy przed Olą i ją błogosławi. – Bardzo płakałam, wiedziałam, że mogę przebaczyć sobie, bo moje dziecko mi przebaczyło – wzrusza się.

Ujma dla rozsądku

Dziecko to człowiek od samego początku, od poczęcia. Przekonują się o tym poniewczasie miliony nieszczęsnych kobiet zmagających się z syndromem postaborcyjnym. Niestety niewiele z nich, tak jak Ola, szuka ocalenia w ramionach miłosiernego Boga. Natura nie daje się oszukać, świat jednak nie chce słyszeć o krwi dzieci wołającej z ziemi, bo aborcja to gigantyczny interes. Jego propaganda wmówiła całym społeczeństwom, że aborcja to dla ludzi i wygoda, i ratunek przed kłopotami. Ponieważ jednak wszyscy są zgodni, że niewinnego człowieka zabijać nie wolno, powstała dziwaczna teoria, wedle której z człowiekiem mamy do czynienia później niż w chwili poczęcia. Kiedy dokładnie? Na pewno gdy się urodzi (choć i to bywa kwestionowane), choć nikt nie umie wyjaśnić, dlaczego akurat opuszczenie łona matki miałoby mieć charakter człowiekotwórczy. Co się takiego dzieje w noworodku, że trzeba się o niego najtkliwiej troszczyć, choć parę chwil wcześniej wolno go było – jak na przykład w stanie Nowy Jork – zamordować?

Tak się dziwnie stało, że choć zdobywamy kosmos i penetrujemy głębiny oceanów, i wszystko mamy skodyfikowane, nie potrafimy ustalić, kiedy właściwie „zaczyna się” człowiek. Ustawodawstwa krajów różnie to traktują, pozwalając zabijać dzieci na różnym etapie ich życia prenatalnego i z różnorodnych motywów, zawsze wychodząc z podstawowego założenia: to przecież nie ludzie.

Takie myślenie urąga zdrowemu rozsądkowi, lecz jeśli na tej zasadzie prawo do życia dziecka poczętego chce kwestionować chrześcijanin, urąga samemu Bogu. Niech odpowie na proste pytanie: kiedy Bóg stał się człowiekiem? Odpowiedź jest jedna: w chwili zwiastowania.

Spotkanie płodów

„Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” – mówi anioł do Maryi. Maryja nie pocznie kandydata na człowieka, nie pocznie „zarodka”, nie będzie nosiła „embrionu”, nie pójdzie do Elżbiety z „płodem”. Pocznie Syna – człowieka. Tego samego, którego urodzi.

Możemy oczywiście używać słów „zarodek” czy „płód”, ale w takim samym sensie jak mówimy „noworodek”, „niemowlę”, „nastolatek” – na oznaczenie etapu, na którym znajduje się pełnowartościowy człowiek. W tym znaczeniu spotkanie Maryi z Elżbietą w Ain Karim to także spotkanie dwóch płodów. W dodatku takich, które na siebie reagują!

„Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie” – relacjonuje Łukasz, dodając, że w tym momencie „Duch Święty napełnił Elżbietę”, która rozpoznaje stan Matki Bożej: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” – woła. Znamienne: Syn Boży niedawno się począł, a już jest „błogosławionym owocem”. Nie zalążkiem – owocem.

Nie koniec na tym. Elżbieta, przejęta zaszczytem, mówi zdumiona: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Niedawno poczęty płód jest Panem. Ma tę samą tożsamość, którą będzie miał, pracując w warsztacie w Nazarecie, obchodząc miasta Judei i Galilei, wisząc na krzyżu i wstępując do nieba: tożsamość Pana, Syna Człowieczego, Boga w ludzkiej naturze.

Chrześcijanin nie może tego faktu zlekceważyć, gdy słyszy o poczęciu się jakiegokolwiek dziecka. Zwłaszcza gdy to jego dziecko. Nad każdym poczynającym się człowiekiem błyszczy blask Zwiastowania. Niezależnie od okoliczności, w jakich się to stało, dzieje się błogosławieństwo. Można je przyjąć, można też odrzucić. Zawsze znajdą się ku temu powody. Zły z pewnością roztoczy nad człowiekiem odpowiednią ilość strachów. Dość powiedzieć, że Maryja także miała powody, aby obawiać się, iż ta ciąża „zagraża zdrowiu i życiu matki”. Przecież Józef mógł ją oskarżyć o zdradę, a to musiałoby się skończyć ukamienowaniem. Maryja jednak zaufała: Co Bóg zaczyna, to i dokończy. To On się o wszystko zatroszczy.

Radość płodu

Zgoda. Ciąża Maryi była wyjątkowa, podobnie jak sposób poczęcia. Spotkanie w Ain Karim pokazuje jednak także człowieczą tożsamość dziecka Elżbiety. Jan począł się w zwyczajny dla ludzi sposób, ale i o nim nie można powiedzieć pogardliwie: „zlepek komórek”. Jan, znajdując się jeszcze w łonie matki, wyczuwa obecność swojego Kuzyna. Porusza się „z radości” – jak zaświadcza jego matka.

Radość płodu? A dlaczego nie? Co my wiemy o ludzkiej duszy, o jej funkcjach, o jej wpływie na cielesność? Niewiele – tym większą grozą przejmuje arogancja promotorów aborcji, którzy nie tak dawno uważali jeszcze, że ten „zlepek komórek” nie czuje bólu, i kawałkowali maleństwa w łonach matek na żywca.

Chrześcijanin musi uwzględnić jeszcze jedno: Boży plan dla każdego człowieka. Maryja słyszy o Tym, którego pocznie, że „będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

Także dla Jana był plan: „wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”.

Bóg ma więc konkretny plan wobec tych, których postchrześcijańska cywilizacja śmierci w szale sprzeciwu wobec życia nazywa nawet „glutami”.

Gdyby Emilia Wojtyłowa poddała się aborcji, jak jej to sugerowano, nie byłoby Jana Pawła II. Ale przecież dotyczy to wszystkich, którzy się poczynają: każdy rodzi się z darem, nawet jeśli wydaje się tylko obciążeniem. Kto śmie twierdzić, że dzieci chore, nawet te, które będą żyły tylko chwilę po urodzeniu, nie wnoszą czegoś bezcennego w życie swoich bliskich, a nawet świata?

Płaskie, ludzkie pojmowanie nie obejmuje perspektywy wiecznej, tymczasem bez niej nie sposób zrozumieć wartości każdego ludzkiego życia.

Jest święte

„Życie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, która poprzedza narodziny. Człowiek już w łonie matki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękoma, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym embrionem i potrafi w nim dostrzec dorosłego człowieka, którym stanie się on w przyszłości i którego dni są już policzone, a powołanie już zapisane w księdze żywota” – napisał Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae” (EV 61).

W odpowiedzi na apel świętego papieża Kościół w Polsce ustanowił 25 marca, w uroczystość Zwiastowania, Dzień Świętości Życia.

Życie jest święte, bo jego pierwszym twórcą – kreatorem – jest Bóg. On podzielił się tym darem z człowiekiem, który w ten sposób stał się prokreatorem. Dlatego w porządku natury poczęcie człowieka – prokreacja – jest udziałem w twórczości samego Boga.

„Witaj, bo dźwigasz Tego, co wszystkie dźwiga rzeczy” – brzmią słowa bizantyjskiego Akatystu ku czci Bogurodzicy. Ta niepojęta tajemnica stała się możliwa dlatego, że Maryja w zaufaniu przyjęła scenariusz Boga. I stała się drugą Ewą – swoim posłuszeństwem odwróciła przekleństwo, które sprowadził bunt pierwszych ludzi.

Witaj, Maryjo z Nazaretu, Dziewico posłuszna. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast