Wybory prezydenckie na Słowacji mogą wiele zmienić w polityce naszych sąsiadów. Jeśli wygra Zuzanna Čaputová, dojdzie do głosu nowe pokolenie, z innymi oczekiwaniami wobec państwa.
Kim jest ta osoba, która do niedawna była znana tylko w swojej okolicy? Mieszka w miejscowości Pezinok pod Bratysławą, słynącej z winnic i dobrych win. Prowadzi tam kancelarię adwokacką i przez 14 lat organizowała protesty w sprawie likwidacji trującego okolicę składowiska odpadów. Tym zwróciła na siebie uwagę mediów. Jest członkiem liberalnej partii Progresívne Slovensko (Postępowa Słowacja), której nie ma w parlamencie. Energiczna, z zacięciem trybuna ludowego i dobrze wypadająca w mediach, w roku ubiegłym ogłosiła, że zamierza ubiegać się o urząd prezydenta republiki. Dzisiaj staje się głównym faworytem tych wyborów. Prywatnie po rozpadzie małżeństwa żyjąca z partnerem i wychowująca dwoje dzieci, Čaputová opowiada się za radykalnymi zmianami w sprawach obyczajowych i moralnych. Jest zwolennikiem nie tylko liberalizacji przepisów zezwalających na aborcję, ale także prawnego uregulowania statusu tzw. małżeństw homoseksualnych. Dopuszcza nawet możliwość adopcji dzieci przez takie pary. Jednak nie te kwestie są w centrum jej programu, ale „Sprawiedliwość dla wszystkich”. Hasło brzmi dobrze, ale znaczeniowo jest puste. Podobnie jak pozostała część jej programu, który jest zbiorem ogólnie słusznych sloganów. W sprawach polityki zagranicznej, które są ważną częścią prerogatyw urzędu prezydenckiego, w ogóle się nie wypowiada. Z całą pewnością może liczyć na głosy młodego pokolenia, a także na mieszkańców dużych miast, pragnących zmian na scenie politycznej, zdominowanej od wielu lat przez nijaką ideowo, ale pragmatyczną partię Smer (Kierunek).
Smer ma przewagę w parlamencie, choć rządzi w koalicji, i prowadzi w sondażach wyborczych. Słowacy godzą się na dalszą władzę Smeru, ale nie chcą, aby członkowie tego ugrupowania całkowicie zdominowali życie polityczne. Dlatego ostatnie wybory prezydenckie w 2014 r. wygrał Andrej Kiska – polityczny outsider, biznesmen i filantrop. Pokonał w nich lidera Smeru i premiera Roberta Fico. Kiska, choć to polityczny debiutant, okazał się dobrym prezydentem. Skutecznie działał na rzecz wyprowadzenia kraju z kryzysu politycznego po zamordowaniu dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej. Nadal cieszy się sporym zaufaniem, ale już dawno zapowiedział, że nie będzie się ubiegał o drugą kadencję. Zaostrzyło to jedynie rywalizację, w której nie ma jednoznacznego faworyta.
Na finiszu liczy się troje kandydatów: Čaputová oraz wspierany przez Smer komisarz unijny ds. energetyki Maroš Šefčovič. Trzecim w stawce jest były przewodniczący Sądu Najwyższego i minister sprawiedliwości Štefan Harabin. Wywodzi się on ze środowiska byłego premiera Vladimíra Mečiara, którego partia Ruch na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS) miała wielki udział w podziale Czechosłowacji i wejściu Słowacji na wiele lat w geopolityczną strefę wpływów Moskwy. Dominują oni nad pozostałymi 9 kandydatami i spośród nich najprawdopodobniej wyłoniony zostanie przyszły prezydent Słowacji.
W cieniu zbrodni
Nad życiem politycznym Słowacji ciągle kładzie się cieniem sprawa zabójstwa dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej Martiny Kušnírovej, zastrzelonych 21 lutego 2018 r. Ich śmierć wstrząsnęła krajem. Chociaż nie było twardych dowodów, opinia publiczna uznała, że jest to mord polityczny. Kuciak pisał o szemranych interesach włoskiej mafii inwestującej we wschodniej Słowacji oraz powiązanych z nią biznesmenach i ludziach z otoczenia premiera Fico. Przez wiele tygodni w Bratysławie oraz innych miastach odbywały się burzliwe demonstracje, chyba największe od czasu przewrotu jesienią 1989 r. Wymierzone były w całą klasę polityczną, a przede wszystkim w establish- ment partii Smer. Fico próbował ratować skórę, poświęcając swoich ministrów, ale dwa miesiące po mordzie musiał podać się do dymisji. Premierem został jego zaufany współpracownik Peter Pellegrini. Jesienią 2018 r. w sprawie zabójstwa Kuciaka i Kušnírovej zarzuty postawiono czterem osobom. Główną oskarżoną jest biznesmenka Alena Zsuzsová, pracująca jako tłumaczka z włoskiego dla przedsiębiorcy Mariána Kočnera, powiązanego interesami zarówno z lokalnymi politykami, jak i biznesem mafijnym. Zsuzsová miała zapłacić 70 tys. euro byłemu policjantowi Tomášowi Szabó za zabicie niewygodnego dziennikarza. Jego dziewczyna zginęła przypadkowo, jako świadek zbrodni. Oskarżeni siedzą w areszcie, śledztwo trwa, ale na wiele pytań ciągle nie ma jasnych odpowiedzi. Čaputová do tej sprawy często nawiązywała. Przypominała, że za biznesem związanym z odpadami w jej miejscowości stał właśnie Kočner, łączony dzisiaj z zabójstwem Kuciaka.
Dwie osobowości
Nawiązując do haseł z ubiegłorocznych demonstracji, Čaputová chce zagospodarować energię społeczną, która się wówczas wyzwoliła, przedstawiając się jako osoba spoza świata brudnej polityki, obrońca ludu. Przekonuje, że jej celem jest, aby ludzie odzyskali zaufanie do państwa i wszyscy byli równo traktowani. Pełno jej wszędzie, w mediach, na spotkaniach, umiejętnie wykorzystuje media społecznościowe. Nieoczekiwanie wsparcie otrzymała ze strony emerytowanego metropolity Trnavy abp. Roberta Bezáka, zdjętego z urzędu przez papieża Benedykta XVI. Gest arcybiskupa wywołał konsternację wśród katolickich wyborców, gdyż Čaputová głosi hasła bardzo odległe od nauczania Kościoła. Głos zabrał nawet rzecznik Episkopatu Słowacji, przypominając, że katolik nie może głosować na osobę, która wspiera aborcję i legalizację małżeństw homoseksualistów.
Jej główny rywal Maroš Šefčovič to polityk i dyplomata z wielkim stażem, specjalizujący się przede wszystkim w problematyce europejskiej. W młodości działał w partii komunistycznej, dzięki czemu studia podyplomowe odbył w Moskwie, w prestiżowym instytucie spraw międzynarodowych (MGiMO). Čaputovą bije na głowę doświadczeniem i dorobkiem politycznym. W oczach wyborców pragnących zmian obciążają go jednak bliskie związki ze Smerem. W 2014 r. był liderem tej partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a później z rekomendacji premiera Fico został komisarzem w Brukseli.
W sprawach społecznych i obyczajowych Šefčovič prezentuje się jako konserwatysta. W odróżnieniu od Čaputovej jest przeciwnikiem liberalizacji prawa aborcyjnego. Opowiada o swoim doświadczeniu wychowywania dziecka z zespołem Downa, namawiając do akceptacji każdego poczętego życia. Mówi, że jest przeciwnikiem legalizacji związków homoseksualnych, gdyż nie zezwalają na to konstytucja oraz wartości chrześcijańskie, jakie obecnie wyznaje. Niepokojąco jednak brzmią jego oceny relacji Unii z Rosją. Pytany o sankcje nałożone po aneksji Krymu, odpowiada wymijająco, relatywizując złamanie przez Kreml prawa międzynarodowego. Jaki jest główny problem Šefčoviča? – Jest klasycznym produktem wielkomiejskich elit. Lepiej czuje się w Brukseli aniżeli u siebie – opowiada jeden z bratysławskich analityków tamtejszej sceny politycznej. – Wyobrażasz sobie Šefčoviča w jego nienagannie skrojonym garniturze od Armaniego rozmawiającego z wyborcami gdzieś na głębokiej prowincji? – pyta retorycznie. – A Čaputová to potrafi – dodaje. – Całe życie spędziła wśród nich i dobrze zna problemy tzw. szarego człowieka. Poważnym jej minusem jest ignorancja w sprawach polityki zagranicznej i brak profesjonalnego zaplecza w tej dziedzinie. Gdy zostanie prezydentem, weźmie sobie dziwnych doradców i oni będą wpływać na jej decyzje – obawia się mój rozmówca. Šefčovič w jego opinii jest bardziej obliczalny. Będzie orientował się na Brukselę i stale zerkał w stronę Moskwy.
Trzecia droga
Być może do tego pojedynku włączy się sędzia Harabin, kokietujący narodowo-konserwatywnie nastawionych wyborców. Jest ich coraz więcej. Z ostatniego sondażu wynika, że główną siłą opozycyjną na Słowacji jest Partia Ludowa „Nasza Słowacja”, odwołująca się do tradycji powołanego w 1939 r. pod protektoratem III Rzeszy państwa słowackiego. Znajomi ze Słowacji przysłali mi linki do wystąpień przywódcy narodowców Mariana Kotleby. Po ich obejrzeniu mogę zapewnić, że przy nim liderzy ONR-u to grzeczni chłopcy, nastawieni tolerancyjnie i proeuropejsko. Kiedy w 2016 r. rozmawiałem o fenomenie Kotleby – właśnie wprowadził swą partię do parlamentu – słyszałem nutę lekceważenia w stwierdzeniu, że popierają go wyborcy z kilku dolin w środkowej Słowacji. Dzisiaj jest ich wyraźnie więcej, co odpowiada sukcesom prawicowych radykałów w całej Europie. Gotowość głosowania na „Naszą Słowację” wyraża już ponad 11 proc. Słowaków. Być może ich głosy zdecydują o tym, kto wygra wybory prezydenckie.
Chociaż władza prezydenta Słowacji jest ograniczona, odgrywa on ważną rolę w relacjach międzynarodowych. Ustępujący prezydent Kiska był politykiem nam bliskim, politycznie i emocjonalnie. Jaki kurs obierze jego następca, wkrótce się przekonamy. Jedno się nie zmieni. Słowacja pozostanie naszym dobrym sąsiadem, z którym mamy wiele wspólnych interesów w Europie Środkowej i w Unii Europejskiej. Jej nowy prezydent ma więc na czym budować dobre relacje między nami.•
Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”
Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.
Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego