Nowy numer 21/2023 Archiwum

Sprostamy nowym wyzwaniom

O roli IPN w dyskusjach o Zagładzie opowiada dr Jarosław Szarek.

Andrzej Grajewski: „Pomagaliśmy Niemcom zabijać Żydów” – głosi prof. Jan Grabowski z Ottawy. Podobne tezy, choć nie tak skrajnie, wybrzmiewają w książce „Dalej jest noc”, opisującej losy Żydów w wybranych powiatach Generalnego Gubernatorstwa w latach 1942–1945. Nie słyszałem w tej sprawie głosu historyków z IPN. Instytut jest przygotowany do takich debat?

Doktor Jarosław Szarek: Poważna recenzja tak obszernej pracy wymaga wnikliwej lektury, oceny bazy źródłowej oraz stosowanej w niej metodologii. Tego nie da się zrobić w ciągu kilku dni – mówimy przecież o pracy, którą 9 osób pisało przez parę lat. Czy Instytut jest przygotowany do takiej debaty? On powstał w zupełnie innym celu. Mamy ponad 90 km akt po dawnym aparacie bezpieczeństwa PRL. Ich zabezpieczenie, opracowanie oraz udostępnienie było najważniejszym ustawowym celem IPN. Tematyka Zagłady była wprawdzie zawsze obecna w naszych badaniach, ale nieco na uboczu głównych zadań. Spośród ok. 150 naukowców pracujących w Biurze Badań Historycznych IPN losami ludności żydowskiej zajmowało się 13, a wątek relacji polsko-żydowskich nigdy nie był w centrum ich zainteresowań. Więcej uwagi poświęcali analizie sytuacji w gettach i opisowi ich likwidacji. Nie zajmowaliśmy się także obszerniej kwestią pomocy organizowanej przez Polaków dla Żydów. Obecnie staramy się to nadrobić. W międzyczasie jednak powstały silne instytucje zajmujące się wyłącznie zagadnieniem relacji polsko-żydowskich. Dla zgłębiania tej problematyki stworzono środowisko naukowe posiadające odpowiednie zaplecze finansowe. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że mamy na tym obszarze dużą nierównowagę sił, której nie da się nadrobić szybko. Stworzenie środowiska naukowego odpowiednio przygotowanego merytorycznie, znającego źródła, mającego wypracowaną metodologię ich badania, jest długim procesem. Tego nie da się zrobić w kilka dni, ale decyzje, aby nadrobić zaległości, zostały już podjęte.

Mam wrażenie, że część badaczy mówiących o tym, że zjawisko mordowania Żydów przez Polaków było masowe, abstrahuje od wojennego kontekstu, w jakim to się działo.

To istotna kwestia. Jeśli poszczególne przypadki, nawet liczne, wyrwiemy z kontekstu niemieckiej okupacji, warunków, jakie stworzyła na terenach okupowanych niemiecka III Rzesza, to nigdy nie otrzymamy prawdziwego obrazu tamtej rzeczywistości. Nie można na podstawie cząstkowych danych uzyskanych z jakiegoś wąskiego terytorium stawiać bardzo daleko idących hipotez co do skali tego zjawiska w wymiarze ogólnokrajowym. Musimy więc przeprowadzić podstawowe badania, nieomal od poziomu gminy czy powiatu, aby uzyskać prawidłowy obraz tego, co wydarzyło się zwłaszcza w 1942 r., i zrobimy to. Wymaga to jednak czasu.

A jaka jest ocena polskiej odpowiedzialności za zbrodnie popełnione na Żydach w czasie okupacji?

Nigdy w IPN nie kwestionowaliśmy tego, że byli Polacy, którzy w różnych okolicznościach przyczynili się do śmierci Żydów. Protestujemy zdecydowanie przeciwko bezpodstawnym uogólnieniom. Zjawisko donosicielstwa było dostrzegane i piętnowane przez Polskie Państwo Podziemne. Okupacja, ten czas zupełnie niewyobrażalny dla nas, współczesnych, niosła za sobą obok fizycznej zagłady milionów obywateli Rzeczypospolitej, nie tylko Żydów, codziennie życie w cieniu bestialskiego terroru. To rodziło postawy heroiczne, ale także demoralizację części społeczeństwa. Sukcesy gestapo i organów bezpieczeństwa niemieckiej III Rzeszy nie wynikały tylko z prowadzonej w terenie pracy operacyjnej, ale niestety także z donosów. Pewna ich część dotyczyła ludności żydowskiej. Mając świadomość skali tego problemu, nie był to proces masowy, pozwalający na stawianie jakichś daleko idących uogólnień. Na podstawie negatywnych wypadków, które miały miejsce, nie można budować obrazu całości. Mam także poważną wątpliwość, czy pewnych badań na tym obszarze nie prowadzi się pod z góry postawioną tezę. Dlatego będziemy z całą konsekwencją prowadzić własne badania i systematycznie publikować ich wyniki. Jedno jest pewne: nie możemy się zgodzić na monopol jednego środowiska, które na podstawie cząstkowych bądź w dyskusyjny sposób przeprowadzonych badań stawia daleko idącą tezę.

Jaką tezę?

O masowym udziale Polaków w zabijaniu Żydów. Stąd już prosta droga do oskarżenia Polaków o współudział w Holocauście, co rodzi niewyobrażalne konsekwencje nie tylko dla postrzegania naszej historii, ale i odbioru współczesnego państwa polskiego. Przed laty ukazała się praca prof. Jana Grabowskiego o sytuacji w powiecie Dąbrowa Tarnowska, gdzie stawiana jest teza o wielkim zaangażowaniu miejscowej ludności w zabijanie Żydów. Jednak recenzenci nie zostawiają na tym opracowaniu suchej nitki. Wskazują na jednostronną interpretację źródeł, pomijanie wielu innych, niewygodnych dla założonej z góry tezy, czy wyrwanie opisu z realiów okupacyjnych tamtej doby. Do innego tekstu – opracowanych także przez Grabowskiego wspomnień Bielawskiego – jest również szereg fundamentalnych zarzutów. Regionalny historyk Radosław Jóźwiak z Węgrowa bardzo precyzyjnie falsyfikuje jego treść. Rodzą się więc wątpliwości co do jakości niektórych studiów prezentowanych przez naukowców z tego środowiska.

Czy to prawda, że część naukowców z zagranicy odmówiła dalszej współpracy z Instytutem po nowelizacji ustawy o IPN?

Niestety tak. W grudniu 2017 r. odbyła się w Instytucie duża międzynarodowa konferencja „Narody okupowanej Europy wobec Zagłady Żydów”. Przyjechali na nią uczeni z wielu krajów. Później, w ramach protestu przeciwko nowelizacji, wielu z nich odmówiło przysłania swoich referatów do publikacji. Konsekwencją nowelizacji ustawy o IPN było sparaliżowanie międzynarodowych relacji Instytutu z naukowcami zajmującymi się problematyką Holocaustu na świecie.

Nowelizacja była konsultowana z Instytutem?

Jedynie w początkowej fazie, za mojego poprzednika. Później już z nami na ten temat nie rozmawiano. Instytut nie miał wpływu na ostateczny kształt przyjętych rozwiązań prawnych. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Instytut stał się pierwszą ofiarą tej nowelizacji.

Czy jest szansa na odblokowanie ekshumacji na Wołyniu?

IPN ma na wielu polach pozytywne relacje z ukraińskimi partnerami. Działalność naukowa i współpraca archiwalna przebiegają bez przeszkód, a można nawet powiedzieć, że się rozwijają. Niedługo odbędzie się duża międzynarodowa konferencja, z udziałem m.in. badaczy ukraińskich, na temat II wojny światowej. Niestety, nadal trwa impas w sprawie ekshumacji. Nie mamy zgody strony ukraińskiej na prowadzenie takich prac. Obawiam się, że przełomu w tej kwestii szybko nie osiągniemy. Ukraina stoi przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Także głosy radykalnych, antypolsko nastawionych ugrupowań będą w cenie, a to nie będzie sprzyjać podejmowaniu racjonalnych decyzji. A co nastanie po wyborach, zobaczymy.

Jednym z punktów zapalnych w relacjach polsko-ukraińskich była rozbiórka pomnika w Hruszowicach. Ostatnio IPN podjął tam prace badawcze mające ustalić, czy jest to miejsce pochówku, jak twierdzą działacze ukraińscy. Jakie są ich wyniki?

Spór o pomnik w Hruszowicach trwa od ćwierć wieku. Umieszczonego na nim napisu nie zaakceptowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Oczywiście dyskusyjny był czas i sposób rozbiórki tego pomnika, ale nie zmienia to faktu, że był on postawiony nielegalnie. Ukraińcy twierdzą, że nie musieli występować o zgodę w tej sprawie, gdyż jest to miejsce pochówku. Podjęte w tym miejscu poszukiwania nie potwierdziły tego. Natomiast napis na pomniku był gloryfikacją oddziałów UPA. Wymienione były m.in. cztery kurenie UPA, które z tym miejscem nie miały nic wspólnego. Nie możemy się na to zgodzić. Na grobach członków UPA możemy napisać, że byli to członkowie tej formacji, ale nie będzie akceptacji na jej gloryfikację.

Czy jest szansa na pozyskanie brakujących dokumentów z rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej?

W obecnym stanie relacji polsko-rosyjskich nie wydaje mi się to możliwe. Czekaliśmy na dokumentację katyńską kilkadziesiąt lat, teraz musimy się uzbroić w cierpliwość w sprawie materiałów z rosyjskiego śledztwa. Wierzę, że przyjdzie taki czas, że ona do nas trafi.

Jak IPN zamierza opowiedzieć historię 100-lecia naszej niepodległości?

Chcemy pokazać, że niepodległość nie była tylko dziełem wielkich przywódców, ale zbiorowym wysiłkiem ogromnej rzeszy Polaków. Niemal każda gmina, każde miasteczko ma swych lokalnych bohaterów sprzed stu lat. Wielu z nich za swe zaangażowanie w dziele odzyskiwania i obrony niepodległości zapłaciło po rozpoczęciu II wojny światowej. Znaleźli się na niemieckich i sowieckich listach proskrypcyjnych, a następnie byli mordowani. Wielu z nich zostało w latach komunizmu zepchniętych w niebyt. Trzeba przywrócić pamięć o nich, o ich dziele, aby w ten sposób stworzyć międzypokoleniowy łańcuch polskiej pamięci. •

Jarosław Szarek

historyk i publicysta, od 2016 r. prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Quantcast