Nowy numer 17/2024 Archiwum

Credo jako nadbudowa?

Deklarowanie zaufania Bogu bez znajomości wiary i przykazań może okazać się czczym gadaniem.

Ojciec Józef Maria Bocheński, tyleż wybitny, co ekscentryczny dominikanin, filozof, stwierdził, że gdyby tak spojrzeć na chrześcijaństwo przez marksistowskie kategorie bazy i nadbudowy, to Modlitwa Pańska byłaby bazą, a Credo nadbudową. Może i coś w tym jest. Wszak modlitwy „Ojcze nasz” nauczył apostołów sam Jezus i jej tekst znajdujemy w spisanym pod natchnieniem Ducha Świętego Nowym Testamencie. Credo natomiast, które recytujemy w ramach niedzielnych Mszy św., to późniejszy owoc wiary i refleksji Kościoła. Jezus obiecał jednak swemu Kościołowi, że pośle mu Ducha, który doprowadzi go do całej prawdy. Wierzymy zatem, że tak uroczyste i zakorzenione w życiu wspólnoty wierzących teksty jak Credo nie są jedynie historycznym wyrazem jakiegoś etapu, ale rzeczywiście wyrażają prawdę, choć jej nie zamykają na inne, pełniejsze sformułowania. A zatem Credo nie byłoby nadbudową, gdyby rozumieć ją jako coś całkowicie przejściowego. Papież Franciszek podczas Mszy św. w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła stwierdził w homilii, że „na niewiele się zda znajomość artykułów wiary, jeśli nie wyznajemy Jezusa jako Pana naszego życia. Dlatego wciąż musimy odpowiadać na pytania: czy On jest naszym Panem, kierunkiem serca, motywem nadziei, niezachwianą ufnością?”. To prawda! Więcej w oczach Boga warte jest konkretne zaufanie człowieka w Jego miłosierdzie niż uczony traktat o miłosierdziu, którego autor pozostaje zadufany w sobie. Z tego jednak nie wynika, że prawdy wiary są nieważne, a znajomość katechizmu niepotrzebna. Wręcz przeciwnie! Artykuły wiary są jak drogowskazy, bez których łatwo zgubić drogę. Prawdy wiary bez egzystencjalnego zaufania Bogu stają się suchymi formułami, które nie przemieniają naszego życia. Ale z drugiej strony deklarowanie zaufania Bogu bez znajomości wiary i przykazań może okazać się czczym, w gruncie rzeczy zarozumiałym gadaniem. W dzisiejszym Kościele zauważam obszary jakiejś nonszalancji i lekceważenia, jeśli chodzi o zdrową doktrynę, wierność Tradycji, troski o czystość wiary. Co gorsza, ci, którzy używają tego rodzaju wyrażeń, spotykają się z drwinami, że nie są otwarci, że przywiązali się do formułek, a tu trzeba iść z duchem czasu. Jest jakaś moda na religijną ignorancję. Tym bardziej pamiętajmy o słowach Jezusa: „Kto zniósłby jedno z tych przykazań (…) i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim” (Mt 5,19).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy