Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zmarł Tomasz Burek

Skończył się świat, w którym ludzie z uwagą i refleksją czytają innych. W którym czytający stara się poznać autora i zrozumieć go jako człowieka, żeby być bliżej jego myśli.

Skończył się, bo 1 maja o trzeciej nad ranem w szpitalu w Pruszkowie, zmarł Tomasz Burek, wybitny krytyk, historyk, ale przede wszystkim miłośnik literatury, myśliciel i diagnosta naszych czasów, który ustawił myślenie całej prawej strony polskiej inteligencji. Już wiadomo, że będzie miał pogrzeb państwowy i zostanie pochowany w Podkowie Leśnej na cmentarzu obok swojej żony Krystyny. 

Był przykładem człowieka, który płacąc za swoje wybory, daje świadectwo. Pokazuje, że można, jak pisał Zbigniew Herbert w „Panu Cogito", „być wiernym i iść". Oświetla drogę innym, wskazując dzieła, jaśniejące nieziemskim blaskiem, bo traktujące o czymś więcej niż przyziemność. Wśród nich na pierwszym miejscu wymieniał Biblię. Nie zapomniał też, w przeciwieństwie do licznych interpretatorów, że „Ziemia jałowa" Eliota to utwór pasyjny. „Ten sam 
kwiecień; ten sam kryzys człowieka i świata, ( ) ten sam zamęt ducha tracącego oparcie w prawdach wiecznych" – zanotował w „Dzienniku kwarantanny", diagnozując sytuację.

Pisał świetne teksty krytyczne, eseje będące arcydziełami gatunku, a drukowali go jedynie w prasie usytuowanej po „prawej stronie". Na szczęście przez ostatnie 20 lat można było go słuchać w radiowej Dwójce, gdzie z Matywieckim i Smolką prowadził „Tygodnik Literacki". W pierwszym dziesięcioleciu III RP współpracował z wieloma czasopismami, Radiem Wolna Europa, Radiem Bis, Programem Pierwszym TVP. Potem zaczął być oszczędniejszy w wypowiedziach. W 2001 r. w szkicu 
otwierającym książkę „Dzieło niczyje" usprawiedliwia się, dlaczego powściągliwiej uprawia pisarstwo: „Oglądając się, dostrzegam, w jakim filozoficznym punkcie wchodziłem w życie duchowe. To bardzo znamienna chwila, ( ) zastaliśmy trupa metafizyki, znajdującego się w stanie totalnego rozkładu, postępującego od ponad 100 lat". Nazywa rzecz po imieniu – literatura stała się, jak w tytule książki – dziełem niczyim. Odcięła się od Boga osobowego.
W swoich tekstach nie ograniczał się do analizy i oceny dzieł, ale stawiał podstawowe pytania – o sens istnienia, możliwość zbawienia, przeznaczenie. Wcześniej, w 1998 r., publicznie przyznał się do szacunku wobec polskiej endecji i krytycznie ocenił poczynania Adama Michnika. W odpowiedzi Piotr Bratkowski na łamach „Gazety Wyborczej" napisał, że Burek przestał być dla niego autorytetem intelektualnym. Autor „Żadnych marzeń" przyjął odrzucenie przez 
środowisko, które dotąd go chwaliło, i konsekwentnie pozostał przy swoim. Także ze względu na to Małgorzata Juda-Mieloch nazwała go „mężem zuchwałym". Bo trzeba zuchwałości, żeby trzymać się metafizyki, kiedy inni dryfują na obszary nicości. 
Urodził się 7 marca 1938 r. w Warszawie. W listopadzie 1939 r. rodzice zdecydowali, że przenoszą się do Sandomierza. Zawsze miał delikatne zdrowie. Jako dwudziestokilkulatek prawdopodobnie przeszedł zapalenie mięśnia sercowego. Nie poszedł jednak do szpitala. Czuł osłabienie, ale pojechał na Kaszuby z żoną Krystyną, dziennikarką, która miała zamówienie na cykl reportaży stamtąd, i tam doszedł do zdrowia. Po latach lekarze wykryli u niego wadę serca. Rzeczywiście serce ma wrażliwsze niż inni. 

Wyczulone nie tylko na strofy literatury, ale także na piszących je. Jego ojciec Wincenty też był pisarzem, patriotą, który podczas wojny działał w Batalionach Chłopskich. Miał 6 lat, kiedy w 1944 r. do jego ojca przyjechał Jerzy Putrament, chcąc go ściągnąć do Lublina, gdzie organizowała się nowa władza. Ojciec stanowczo odmówił. W 1946 r. został aresztowany przez UB. Tego dnia mały Tomek zapytał Putramenta, czy może założyć jego płaszcz majora I Armii Berlinga. Wszedł na krzesełko, a 
Putrament okrył go płaszczem. – Wtedy nie wiedziałem, czym różni się mundur polski od polsko-sowieckiego – opowiadał mi.
W 1955 r. pojechał do Warszawy na studia. Chciał studiować filozofię, jednak skończył dziennikarstwo. 
W 1976 r. podpisał protest przeciw planowanym zmianom w Konstytucji PRL, tzw. Memoriał 101. Od tej pory mocno angażował się w działania opozycji. Wykładał na Uniwersytecie Latającym i w Towarzystwie Kursów Naukowych. W 1980 r. głodował w kościele w Podkowie Leśnej, w obronie opozycyjnych wydawców. – Po tym tygodniu poczułem, jak smakuje herbata i chleb – wspominał.

Po reaktywowaniu III RP powiedział, że powinno się zburzyć Pałac Kultury, bo to pieczęć Moskwy na tym mieście. Twierdził, że tylko znikoma część współczesnych pisarzy rozebrała symboliczny Pałac Kultury w literaturze.
A on lubił literaturę z zadaniem, przesłaniem, sensem. Taką, jaką tworzyli budzący patriotyzm Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, ale też zapominany dziś Stefan Żeromski.

Najważniejsza w literaturze była dla niego duchowość. Realna obecność Jezusa, o której mówi bohater „Wielkanocy w Nowym Jorku" Cendrarsa, jego ulubionego, francuskiego pisarza: „Znam wszystkich Chrystusów, co po muzeach wiszą,/ Ale w ten wieczór, Panie, idziesz przy mnie ulicą".– Prawdziwa poezja to dowód na istnienie duszy – twierdził.

W 1970 r. rozpoczął pracę naukową w Instytucie Badań Literackich PAN. Za niepokorność zwolnili go w 1985, ale ponownie przyjęli w 1989 roku. Przez lata z żoną Krystyną, jego wielką miłością, nie żyli dostatnio. Najpierw mieszkali w Podkowie Leśnej, a po śmierci żony już sam Burek zamieszkał w Brwinowie.
Kiedyś powiedział mi, że gdy był chłopcem, miał poczucie, że dożyje końca świata. Mijały lata, a ten świat umierał po trochu, fragmentami. Na przykład przez wcale nie drobny fakt, że giną wróble i jest ich coraz mniej.

Wracał do dzieł, dzięki którym chciało mu się żyć, takich jak „W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. – Podziwiałem, jak u niego zmartwychwstaje świat, który przepadł – mówił. 

Dziś dla mnie skończył się świat. Zmarł człowiek mi bliski nie tylko przez to co pisał, ale znany prywatnie, życzliwy, delikatny, uważny, pamiętający. Nie wiem do którego z listów i tekstów mam teraz zajrzeć, żeby poczuć zapach magdalenki, który mnie poprowadzi. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych