Perspektywa istnienia światów, w których rozumne stworzenia uczyniły lepszy pożytek ze swej wolności niż ludzie, jest pocieszająca.
Naukowcy odkryli planetę podobną do ziemi. A skoro tak, to pojawiły się dywagacje o możliwości życia na owym globie i w ogóle we wszechświecie. Również życia rozumnego. A to z kolei prowadzi do rozważań także teologicznych. Jeśli istniałyby oprócz człowieka inne istoty rozumne, to co z chrześcijaństwem, które opiera się na Jezusie Chrystusie, Bogu, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia? Chrześcijaństwo nie lęka się odkrycia cywilizacji pozaziemskich.
Już Mikołaj z Kuzy (zm. 1464), kardynał, jeden z geniuszy średniowiecza, przekonywał, że „na innych gwiazdach są mieszkańcy innego rodzaju niż ci, którzy zamieszkują Ziemię”. Na razie nie mamy jednak żadnej pewności. Równie dobrze możemy być sami we wszechświecie. W każdym razie Bóg w Trójcy Jedyny jest stwórcą wszystkiego, co istnieje, a druga Osoba Trójcy, która stała się człowiekiem, jest jedynym Zbawicielem. „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone” – czytamy w Liście do Kolosan (1,16). Jeśli więc są we wszechświecie inne istoty powołane do życia wiecznego, to ich Zbawicielem jest ten sam, który urodził się w Betlejem. Często myślimy, że ewentualne cywilizacje pozaziemskie nie znają prawdziwego Boga, a zatem trzeba im głosić Jezusa Chrystusa. Być może tak.
W prologu powieści Dorii Russel „Wróbel” czytamy, że po odkryciu innej planety zamieszkanej przez rozumne istoty w Nowym Jorku dyplomaci prowadzili zażarte dyskusje, czy organizować niebezpieczną wyprawę, ale „w Rzymie [papież i jezuici] nie dyskutowano, czy i dlaczego to uczynić, ale jak szybko da się misję zorganizować i kogo wysłać”. Niestety, powieść nie ma happy endu, misja kończy się fiaskiem. Ale przecież może być też na odwrót. Kosmici mogą być bliżej Boga niż ludzie. Ojciec Pio stwierdził kiedyś: „Bóg z całą pewnością nie ograniczył swej chwały do tej małej planety. Na innych planetach być może są istoty, które nie zgrzeszyły tak jak my”.
Jezuita Domenico Grasso (zm. 1989) zauważył, że perspektywa istnienia światów, w których rozumne stworzenia uczyniły lepszy pożytek ze swej wolności niż ludzie, jest w gruncie rzeczy pocieszająca. Jeśliby zatem doszło do spotkania takiej cywilizacji z ludźmi, to oni mogliby nas ewangelizować, a nie my ich. Ludzkość pożyje, to zobaczy… Ale przecież już po śmierci przekonamy się, czy po tamtej stronie są istoty z innych planet niż Ziemia. Niebo może być pełne kosmitów.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się