Nowy numer 13/2024 Archiwum

„Teraz jest najlepsza okazja, żeby poważnie ograniczyć aborcję”

- Blok wyborców pro-life rośnie z każdym rokiem – mówi amerykański prawnik, republikanin i działacz pro-life, Frank Andollo, w wywiadzie dla serwisu gosc.pl na temat ruchu pro-life w USA i nadziei związanych z Donaldem Trumpem.

Bartosz Bartczak: Donald Trump wydaje się być prolajferskim prezydentem. Czy można o nim powiedzieć, że jest nadzieją dla ruchu pro life?

Frank Andollo: Prezydent Trump podjął szereg działań, które pozwalają stwierdzić, że jest przeciwnikiem aborcji. Zablokowanie finansowania organizacji promujących aborcję, jego nominacja dla konserwatywnego sędziego Sądu Najwyższego wskazują, że rozumie on wartość życia ludzkiego. W czasie wywiadu telewizyjnego wezwał Media do nieprzykrywania, tak jak mają w zwyczaju to czynić, informacji Marszu dla Życia - jednego z największych w Ameryce wydarzeń społecznych. Poprosił wreszcie wiceprezydenta Mika Penca, o wzięcie udziału w Marszu. Był to najwyższy rangą urzędnik państwowy, który wziął w marszu udział, odkąd jest on organizowany od 1974 r. Ponadto zapowiedział, że chciałby na stałe zlikwidować finansowanie Planned Parenthood i innych organizacji proaborcyjnych, a także przywrócić zlikwidowaną przez Obamę klauzulę sumienia. To jest bardzo ważna antyaborcyjna agenda. Mimo, że jest to największa deska na platformie „kultury życia”, nie jest to jednak deska jedyna, więc nie jestem w stanie powiedzieć, że Donald Trump jest prolajferski. Spójna kultura życia jest otwarta i broni życia na każdym etapie. Dotychczas Trump nie wypowiedział się na temat kary śmierci, eutanazji, badań nad komórkami macierzystymi lub antykoncepcji. Co więcej, w czasie kampanii mówił o nalotach dywanowych na ISIS, wspieraniu działań nieaborcyjnych Planned Parenthood (np. antykoncepcji i sterylizacji).

Od 1973 r., czyli od decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Roe vs. Wade, która de facto zalegalizowała w USA aborcję, mieliśmy kliku konserwatywnych prezydentów amerykańskich. Co od tego czasu się zmieniło w kwestii ochrony dzieci nienarodzonych?

Wiele się zmieniło od 1973 roku, jednak droga była trudna. Z orzeczeniem Sądu Najwyższego z Roe kontra Wade aborcji nadano patynę prawa konstytucyjnego. Są tylko dwa sposoby zmiany prawa: przez poprawkę do Konstytucji albo nową decyzję Sądu Najwyższego. Od tego czasu zmienił się też Sąd Najwyższy. Poczynając od sędziego Scalii, liczba sędziów konstruktywistów, czyli starających ściśle przestrzegać zapisów prawa, wyrównała się. Wszyscy demokratyczni sędziowie opowiadali się za tego typu filozofią, a tylko niektórzy republikanie byli do niej przywiązani. Jednak widać wyraźny trend powrotny do interpretowania Konstytucji tak, jak została napisana. Mieliśmy również proces Doe vs. Bolton, który pozwolił Stanom na ograniczanie prawa aborcyjnego. Wraz z pojawieniem się badań USG, kiedy rodzice są w stanie zobaczyć dzieci w łonie matki, opinia publiczna zaczęła przechylać się w kierunku pro life. Przez wiele stanów przeszła fala ustaw ograniczających aborcję, takie jak okresy oczekiwania, prawa nakazujące przed decyzją skorzystanie z badań USG, ograniczenia dla nieletnich, częściowy zakaz aborcji po 3 semestrze itp. Ponadto, gdy mamy republikańskiego prezydenta na urzędzie, zawsze obcina fundusze dla organizacji broniących aborcję. Teraz jest najlepsza okazja, żeby poważnie ograniczyć aborcję w naszym kraju. Mamy antyaborcyjnego prezydenta, antyaborcyjny Kongres i bardzo stary Sąd Najwyższy, gdzie co najmniej 2 sędziów może być mianowanych przez Trumpa. Sąd może odwrócić decyzję Roe vs. Wade i oddać aborcyjne ustawodawstwo stanom. Obecnie na 50 stanów mamy 25 pod pełną kontrolą antyaborcyjnych rządów, 33 antyaborcyjnych legislatur stanowych i 32 antyaborcyjnych gubernatorów.

Niektóre sondaże pokazują, że ponad 50 proc. Amerykanów jest przeciwko aborcji na życzenie. Czy mamy do czynienia ze zmianą w amerykańskiej opinii publicznej?

Poparcie dla aborcji na żądanie słabnie z kilku powodów. Badania USG pokazujące rodzicom żywe, oddychające dziecko z bijącym sercem. To uświadamia ich, że ich dziecko jest realne, ma własne oczy, a nie tylko potencjał życiowy. Po drugie, antykoncepcyjna kultura śmierci sprawia, że łatwiej jest uniknąć ciąży po rekreacyjnym seksie. Blok wyborców pro life rośnie z każdym rokiem. Widać to zarówno w krajowych, ale także w wyborach stanowych i lokalnych. Aborcja jest nierozerwalnie związana z feminizmem ekstremistycznym, który pojawił się na przełomie lat 60-tych i 70-tych, a ten rodzaj feminizmu jest u swojego schyłku. Kobiety nie wiążą już aborcji z sukcesem życiowym. Podczas gdy Kościół katolicki zawsze sprzeciwiał się aborcji, to przekonania protestantów były trudne do uchwycenia. Ale po sprawie Wade vs. Roe liderzy wielu protestanckich kongregacji zjednoczyli wiernych wokół solidnej doktryny pro life, nie poddającej się interpretacji. Ponadto idea pro life stała się mocnym punktem ekumenicznej współpracy między katolikami i protestantami, czego przed Roe vs. Wade nie było.

Z polskiej perspektywy to amerykańskie sądownictwo jest problemem w walce z prawami przeciwko życiu. Jak zmienić ten stan rzeczy?

Problem ten wynika z właściwości naszej konstytucji. Sędziowie bardzo bronią swojej niezależności od polityki. Demokraci konsekwentnie nominowali proaborcyjnych sędziów na wszystkich poziomach, podczas gdy nominacje republikanów były niespójne. W tej chwili Sąd Najwyższy, gdy kandydatura Neila Gorsucha zostanie potwierdzona, zostanie podzielony pół na pół z Anthonym Kennedym jako wahającym się sędzią. Jeśli on lub jakikolwiek inny mianowany demokrata przejdzie na emeryturę, pojawi się okazja, aby zapewnić większość dla życia dla całego pokolenia. Martwi mnie to, że Trump rozważa mianowanie kolejnych kandydatów do Sądu Najwyższego, których trudno nazwać pro life. Jeśli tacy ludzie będą nominowani w następnej kolejności, to możemy mieć problem.

Donald Trump wydaje się iść na starcie z amerykańskimi sądami. Czy tego typu działanie może wpłynąć na walkę o życie dzieci nienarodzonych?

Sądownictwo będzie kolidować z Donaldem Trumpem w wielu kwestiach. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednakże każdy sędzia jest wyspą i jest niezależny od innych sędziów. Nie ma czegoś takiego, jak jeden „blok wymiaru sprawiedliwości”. Również opinia publiczna będzie wstrzymywała Trumpa przed walką z sędziami, o ile sędziowie będą w stanie wytrzymać twitterowe ataki prezydenta. Jedynym atutem Trumpa jest jego wpływ na powoływanie sędziów na różne stanowiska. Myślę, że Donald Trump jest człowiekiem, który nagradza lojalność i odwrotnie karze nielojalność. Jestem przekonany, że antyaborcyjna polityka Trumpa wynika w takim samym stopniu z poparcia środowisk pro life w wyborach, jak i wściekłego ataku grup feministycznych przed wyborami, po wyborach, a nawet po jego inauguracji. Teraz atutem jest dla nas miesiąc miodowy nowego prezydenta ze społecznością konserwatywnych wyborców i polityków. Obawiam się jednak, że w pewnym momencie nastąpi jakiś rozłam, a on nie będzie tak bardzo pro life. Może on obrócić się przeciwko wyborcom, jeśli uzna ich za nielojalnych i może rozpocząć nominacje politycznie poprawnych sędziów na niższych poziomach i a być może nawet do Sądu Najwyższego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka