Hasło gejowskich aktywistów „Born this way” („Urodzony takim”) nie wytrzymuje zderzenia z dowodami naukowymi. Pokazuje to raport na temat homoseksualizmu opracowany przez naukowców.
Nastolatkowie czujący pociąg do osób tej samej płci zwykle wyrastają na heteroseksualistów. Homoseksualiści częściej mają problemy z zaburzeniami psychicznymi. Nie ma dowodów na związek homoseksualizmu z układem genów. To niektóre ustalenia, liczącego 144 strony, opracowania opublikowanego przez amerykański magazyn „The New Atlantis”.
Autorami raportu są dwaj naukowcy: dr Lawrence S. Mayer i dr Paul R. McHugh. Ten pierwszy jest biostatystykiem, epidemiologiem i psychiatrą. Pracuje na Johns Hopkins University Bloomberg School of Public Health w Baltimore i na uniwersytecie stanowym w Arizonie. Z kolei dr Paul R. McHugh to kierownik oddziału psychiatrii w Szpitalu Johns Hopkins. Ich praca pokazuje, że wiele gejowskich haseł to mity.
Takie mamy geny
Mayer i McHugh przypominają, że twierdzenie o wrodzonym homoseksualizmie bazuje na wynikach badań z 1952 roku. Niemiecki psychiatra Franz Josef Kallman, który prowadził badania bliźniąt jednojajowych, ogłosił wówczas, że jeśli jedno z nich jest homoseksualistą, drugie też na pewno nim będzie. Wnioski Kallmana były jednak krytykowane przez wielu naukowców. Psychiatra nie przedstawił dowodów, że badane przez niego pary bliźniąt mają identyczne genotypy. Przede wszystkim jednak jego grupa badawcza nie była reprezentatywna. Znalazło się w niej wielu więźniów, ludzi chorych psychicznie oraz, jak to określił sam Kallman, „mających kontakt z homoseksualnym podziemiem”. Badania współczesne prowadzą do innych wniosków.
W 2000 r. psycholog J. Michael Bailey przebadał w Australii pary bliźniąt jednojajowych, z których przynajmniej jedno było homoseksualistą. Jak się okazało, w 24 na 27 przypadków drugie z rodzeństwa nie czuło pociągu do własnej płci. Co ciekawe, ten sam badacz jeszcze kilka lat wcześniej twierdził, że związek między genotypem a orientacją seksualną istnieje.
W 2010 r. szwedzki psychiatra Niklas Långström przeprowadził badania na 3,8 tys. bliźniąt. Okazało się, że jeśli jeden z jednojajowych braci bliźniaków choć raz miał partnera tej samej płci, to w 82 proc. przypadków nie zdarzało się, by jego brat też kiedykolwiek uprawiał seks z mężczyzną. W przypadku jednojajowych bliźniąt płci żeńskiej odsetek ten wynosił 78 procent. Liczba partnerów, jaką miało każde z rodzeństwa, nie zgadzała się prawie nigdy, niezależnie od orientacji.
Autorzy zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny wątek. Jak piszą, w połowie zeszłego wieku łatwo można było dojść do wniosku, że noszenie kolczyków jest uwarunkowane genetycznie. Tak się wtedy składało, że kolczyki nosili Amerykanie posiadający chromosomy XX, a ci z chromosomami XY – nie. Oczywiście taki wniosek byłby absurdalny – uwarunkowana przez układ chromosomów jest płeć, a noszenie ozdób to już zwyczaj kulturowy. Mayer i McHugh tłumaczą jednak na tym przykładzie, że do wyników badań trzeba podchodzić ostrożnie. Nawet jeśli wykryto by układ genów powtarzający się u homoseksualistów, nie musiałoby to oznaczać, że to on odpowiada bezpośrednio za orientację. Mogłoby być na przykład tak, że posiadanie konkretnych genów sprawia, że człowiek ma jakieś inne cechy, które mogą sprawić, że staje się homoseksualistą w jakichś okolicznościach.
Nauka i propaganda
Pomimo braku podstaw naukowych hasło „Born this way” pojawia się na manifestacjach aktywistów LGBT. Tymczasem, jak tłumaczy dr Jolanta Próchniewicz, psycholog, dla świadomości homoseksualisty ogromne znaczenie ma to, czy jego skłonności są wrodzone, czy nabyte.
– Jeśli są wrodzone, to nie można z tym nic zrobić. Jest to wówczas czynnik usprawiedliwiający i zachęcający do aktywności homoseksualnej. Jeśli homoseksualizm jest nabyty, można nad nim pracować – wyjaśnia psycholog. Jak dodaje, przekonanie, że homoseksualizm jest czymś wrodzonym, wpływa też na to, jak odbiera go społeczeństwo. – Mamy jako ludzie tendencję do usprawiedliwiania postaw uważanych za wrodzone. Łatwiej je przyjmujemy i rozgrzeszamy – mówi.
Z kolei zdaniem Grzegorza Strzemeckiego z Obywatelskiej Inicjatywy Rodzin, który zajmuje się ideologią ruchów LGBT, mówienie o wrodzonym homoseksualizmie to propaganda, która ma kilka celów. – Po pierwsze, ma utrwalić zaburzenie i je rozpowszechniać. Po drugie, kłamstwo służy uspokajaniu rodziców. Jeśli orientacja i tak jest wrodzona, to ich dzieciom nie zaszkodzą deprawujące lekcje o seksie – uważa Strzemecki.
Płynna seksualność
Badania cytowane przez Mayera i McHugh mogą pokazywać, że na orientację młodych ludzi można wpływać, bo niekiedy zmienia się ona z biegiem czasu. W 1992 r. naukowcy związani z uniwersytetem w Chicago stwierdzili, że 80 proc. nastoletnich chłopców, którzy czuli pociąg do mężczyzn, traciło go w ciągu kilku lat. Już jako młodzi dorośli okazywali się całkowicie heteroseksualni.
Kłopotem dla badaczy jest zagadnienie dzieci, którym rodzice pozwolili na zmianę płci. Są to wypadki dość rzadkie i nie ma eksperymentów, na podstawie których można by porównać sytuację dzieci, które przeszły operację, z sytuacją tych, które chciałyby zmienić płeć, ale tego nie zrobiły. Znane jest za to badanie Kennetha Zuckera. Kanadyjski psycholog i seksuolog od lat 70. ub. wieku zajmował się dziećmi z zaburzeniami poczucia własnej płci. Leczył ich łącznie 500. Opisał przypadki 25 kobiet, które prowadził od dzieciństwa przez 30 lat. Jak stwierdził, tylko u 3 z nich niechęć do własnej płci pozostała. Nie wiadomo jednak, czy kanadyjski psycholog będzie miał okazję opublikować jeszcze jakieś badania. W 2015 r. pod naciskiem organizacji National Gay and Lesbian Task Force klinika dr. Zuckera została zamknięta.
Wesoły gej?
Autorzy opracowania z magazynu „The New Atlantis” sprawdzali także związek między orientacją inną niż heteroseksualna a zaburzeniami psychicznymi. Wiele statystyk jasno pokazuje, że homoseksualiści zmagają się z takimi problemami częściej niż osoby heteroseksualne. Na podstawie danych z Wielkiej Brytanii czy USA Mayer i McHugh stwierdzają, że ryzyko zaburzeń lękowych jest u gejów, lesbijek i transseksualistów średnio 1,5-krotnie wyższe niż u reszty społeczeństwa. Problemy z depresją zdarzają się im ok. 2 razy częściej. Prawie 2,5-krotnie częstsze są także samobójstwa. To ostatnie dotyczy zwłaszcza ludzi, którzy zmienili płeć. W USA aż 41 proc. transseksualistów próbowało się zabić.
Doktor Jolanta Próchniewicz nie ma wątpliwości, że problemy psychiczne zdarzają się homoseksualistom częściej. – Homoseksualni mężczyźni mają takie cechy jak wrażliwość, delikatność. Dlatego wszelkie zranienia działają na nich silniej – tłumaczy psycholog.
Geje i lesbijki są też szczególnie narażeni na agresję seksualną. Homoseksualne kobiety padają jej ofiarą 3-,4-krotnie częściej niż heteroseksualne. Wynika tak z danych opracowanych przez naukowców University College London, którzy sprawdzili statystyki z lat 1966–2005. Z kolei badacze z London School of Hygiene and Tropical Medicine stwierdzili na podstawie 19 różnych opracowań, że ofiarą molestowania był prawie co drugi homoseksualny mężczyzna.
Opracowanie dr. Lawrence’a S. Mayera i dr. Paula R. McHugh zapewne nie wywoła zachwytu organizacji LGBT, bo przytoczone dane nie pasują do wizerunku wesołego i szczęśliwego geja. Jednocześnie pokazują, że homoseksualizm nie jest wyrokiem. Może zatem dadzą nadzieję tym, którzy chcą zmienić swoje życie? •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się