Nowy numer 13/2024 Archiwum

Wspomnienia z Dni Młodzieży

Najważniejsze, by wielu młodych dzięki tegorocznym ŚDM przylgnęło bardziej do Pana Jezusa i Jego Kościoła.

Zbliżające się Dni Młodzieży przypomniały mi pewnego współbrata, który gdy skończył 50 lat, mawiał: „Kiedyś byłem młody i piękny. Teraz jestem tylko fascynujący”. Ha! Do Krakowa zjedzie zapewne wielu młodych, pięknych, a i fascynujących nie zabraknie. W pełni w Światowych Dniach Młodzieży uczestniczyłem tylko raz. Było to w sierpniu 1989 roku w Santiago de Compostela. W tamtym czasie jako kleryk odbywałem staż w Radiu Watykańskim. A do Santiago de Compostela wybrałem się z grupą młodych z rzymskich wspólnot neokatechumenalnych. Jechaliśmy autokarami przez Włochy, Francję, Hiszpanię, po drodze wpadliśmy do Fatimy. Pamiętam, że trochę śmieszyły mnie zachęty Włochów, by trudy pielgrzymowania ofiarować Bogu. Dla mnie bowiem, wywodzącego się z dość przaśnej rzeczywistości PRL-u, autokary były superluksusowe, a posiłki spożywane po drodze w różnych restauracyjkach też nie nasuwały mi myśli o pielgrzymich trudach. Tłumaczyłem Włochom, że trudy to były, jak chodziłem pieszo z Warszawy na Jasną Górę. W Santiago de Compostela trochę niewygody było, bo noc spędziliśmy pod gołym niebem na polu, gdzie miało miejsce spotkanie z Janem Pawłem II. Tkwiliśmy na szarym końcu, daleko od telebimu, jeszcze dalej od ołtarza. Praktycznie nic nie słyszeliśmy. Ale nie to było ważne. Najważniejsze były przebyta droga i doświadczenie wspólnoty wiary młodych ludzi. Uczestniczyłem też w ŚDM w Częstochowie w sierpniu 1991 roku. Tyle że w innym charakterze. Będąc wciąż klerykiem, pełniłem funkcję tłumacza pomiędzy odpowiedzialnym za organizację i bezpieczeństwo zagranicznych pielgrzymek papieskich ojcem Roberto Tuccim SJ a pułkownikiem Sobczykiem z BOR. Pamiętam, jak przy wjeździe na Jasną Górę pułkownik otrzymywał informacje, że sytuacja wymknęła się służbom porządkowym spod kontroli, bo młodzi dochodzą ze wszystkich stron, a niektórzy siedzą na dachach. A podczas Mszy w niedzielę otrzymałem zadanie, by pewną osobę z rodziny kogoś bardzo ważnego podprowadzić do Komunii do Ojca Świętego. Nie było to więc dla mnie jakoś szczególnie głębokie przeżycie duchowe. Ale zobaczenie wielu rzeczy od kuchni służb okazało się interesujące. Teraz w Krakowie będę udzielał się przy transmisjach telewizyjnych. Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze, a łącza nie będą się rwać. A najważniejsze, by wielu młodych dzięki tegorocznym ŚDM przylgnęło bardziej do Pana Jezusa i Jego Kościoła. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy