„Północna Korea to najlepsza Korea!” – ten dowcip w postaci memu ze zdjęciem uśmiechniętego Kim Ir Sena krąży po sieci już od lat. Po obejrzeniu filmu „Pod opieką wiecznego słońca” przestaje śmieszyć.
Smutne twarze w metrze, mętny wzrok pozbawiony wszelkiej nadziei, szarość i przygnębienie. Właśnie to zarejestrowały kamery rosyjskiego reżysera Witalija Manskiego podczas jego pobytu w KRLD. Wziął komunistów fortelem: zaproponował władzom film przedstawiający codzienne życie tamtejszej społeczności. Zapewnił, że chce pokazać Koreę jako państwo idealne, przykład dla całego świata. Machina propagandowa poszła w ruch. W otoczeniu ekipy filmowej pojawili się smutni panowie, którzy zadbali o to, aby „zwykła” koreańska rodzina została pokazana jako szczęśliwa i tryskająca optymizmem. Bo gdzie można być bardziej radosnym niż w państwie, w którym z każdego miejsca spogląda na mieszkańców łagodne i pełne ojcowskiej miłości oblicze Kim Dzong Una i jego dziadka Kim Ir Sena?
Wielka gra
Portrety wiszą w klasach, w pociągach, na fasadach budynków użyteczności publicznej i w każdym, nawet najmniejszym mieszkaniu. W tym filmie tylko one są prawdą, cała reszta to gra. Komunistyczni aparatczycy myśleli, że kamery zarejestrują tylko wyreżyserowany przez nich groteskowy spektakl, w którym widzowie zobaczą krainę szczęśliwości. Tymczasem sprzęt był włączony przez cały czas, nawet w momentach, w których funkcjonariusze mówili bohaterom, jak mają się zachowywać i co mówić, aby przypadkiem nie okazać niezadowolenia lub choćby obojętności. Twórcy obrazu pokazują duble wraz z ich komentarzami: „Zachowujcie się bardziej entuzjastycznie!”.
Główna bohaterka filmu, ośmioletnia Zin-Mi, wstępuje do Koreańskiej Unii Dzieci. Na lekcjach zdobywa niezbędną porządnemu obywatelowi wiedzę, jak mantrę powtarzając zdania o wygnaniu amerykańskich imperialistów przez wybawiciela Kim Ir Sena. Podczas uroczystości zaprzysiężenia funkcjonariusze każą jej powtarzać formułki o najważniejszym dniu w jej życiu, pracy na rzecz państwa i wierności socjalistycznej republice. W pewnym momencie dziecko nie wytrzymuje i zaczyna płakać. Dorośli są jednak bardziej gruboskórni: nie okazują żadnych emocji, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że muszą dobrze odegrać swoje role. Matka bohaterki pracuje w stołówce, ale w dokumencie podziwiamy ją jako przodownicę pracy w zakładzie produkującym mleko. Z kolei ojciec jest dziennikarzem, ale na potrzeby filmu zostaje inżynierem, dzięki któremu fabryka ubrań wyrabia 200% normy. Tak naprawdę nie wiadomo jednak ile, bo w powtarzanej kilka razy scenie z fabryki podległe mu pracownice podają coraz większe liczby – w Korei dzieją się cuda!