Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Święte fascynacje


To ciekawe, że przeróżne żywoty świętych czasem wpadają nam w ręce… Nigdy przypadkiem. Zawsze po coś.

Od czasu do czasu dopada mnie kolejna fascynacja. Kolejnym świętym, błogosławionym czy sługą Bożym. Ziemskim bohaterem, który jest już w niebie. Zwykle wygląda to tak, że chociaż o danej postaci miałam jakąś tam wiedzę, nadchodzi moment, gdy znikoma wiedza przeradza się w pilne śledzenie świętego czy świętej, by ich poznać szerzej. Nie mam pojęcia, skąd przychodzi to zainteresowanie i po co. Może po to, by w świętej biografii, która czasem miała rysy mocno wywrotowe, odnaleźć radę i wskazówki dla swojego życia?
Święty brat Albert. No niby wszystko o nim wiadomo: powstaniec, malarz, potem brat zakonny oddany najbiedniejszym. „Brat naszego Boga” – żeby zacytować klasyka. Jednak gdy biografię świętego zaczyna się poznawać na nowo i szerzej, okazuje się, że ma ona wcześniej niedostrzeżone wątki. Tak ważne obecnie, tak potrzebne we współczesnym życiu. I pytania się rodzą. Jak by żył taki brat Albert współcześnie? Tyle dzieł pomocowych wokół. Również prowadzonych przez Kościół. Czy brat Albert musiałby mówić o swojej pracy w mediach, by uzbierać odpowiednią sumę na żywność i mieszkanie dla swoich bezdomnych podopiecznych? Zgodziłby się na... wywiad? Czy niezależnie od wszystkich okoliczności działałby z dala od błysku fleszy. Po cichu. I czy w ogóle w obecnych czasach praca charytatywna, a jednocześnie przecież ewangeliczna, bez wsparcia mediów mogłaby mieć miejsce? Może brat Albert też by zbierał 1 proc. z podatku dla swoich najbiedniejszych… 
W końcu ta jego przemiana. Nieprawdopodobna wręcz. Z człowieka światowego, dziś powiedzielibyśmy: celebryty, przeobraził się w cichego, skromnego, „dobrego jak chleb” zakonnika. Nierealne w dzisiejszym świecie? A może właśnie i takie przemiany się dzieją? Chociaż oczywiście może nie tak spektakularne, bo przecież i rzeczywistość wokół się zmienia. To ciekawe, że przeróżne żywoty świętych czasem wpadają nam w ręce... Nigdy jednak przypadkiem. Zawsze po coś. Dobrze jednak odczytywać je nie jako prehistoryczne zapisy o dawno wymarłych gatunkach dobrych ludzi, lecz jako opisy drogi całkiem realnych ludzi. Którzy (choć już nie żyją) zmagali się z duchem, materią, problemami, grzechami. Innymi ludźmi. Ale jednak im się udało. Wygrali niebo.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej