W PRL przez lata tworzono czarną legendę Narodowych Sił Zbrojnych. Ich członków nazywano „polskimi faszystami”, zarzucano im mordowanie Żydów i kolaborację z Niemcami. Ta propaganda, niestety, jest wciąż skuteczna.
Mieczysław Moczar – były partyzant komunistycznej Gwardii Ludowej, a później dygnitarz PRL – w swoich pamiętnikach napisał, że NSZ „to kilka najpotworniejszych kreatur reprezentujących czarną reakcję współpracującą z Niemcami, banda krzyżaków, płatnych sługusów pozostających na żołdzie pruskim”. W całej „czarnej legendzie” NSZ tylko zarzut, że walczył on, nie przebierając zresztą w środkach, z komunistycznymi oddziałami i bandami jest bez wątpienia prawdziwy.
Esesmanki w szlafrokach
Czechy, 5 maja 1945 roku. Pod obóz koncentracyjny w Holeszowie por. Stanisław Jaworski, ps. „Korwin”, wraz ze swoją kompanią podszedł lasem. „Moment ataku na obóz był dobrze wybrany, bo w czasie kiedy większość załogi niemieckiej jadła obiad w jadalni. Biegiem przekroczyliśmy most i bez strzału znaleźliśmy się na terenie obozu. Inna kompania, nie pamiętam która, wkroczyła do jadalni i rozbroiła Niemców” – pisze Jaworski w prowadzonym przez siebie dzienniku. Do baraku, w którym do posiłku zasiadał komendant obozu wraz z innymi strażnikami, wpadł starszy strzelec Robert Ćwikło. „Przy stole siedziały również dozorczynie SS-manki – są jeszcze w szlafrokach! Na nasz widok wszyscy osłupieli z przerażenia. Rozbrajamy wszystkich i wyprowadzamy przed barak, na główną ulicę obozu. Stoją pokorni w dwuszeregu, z rękami w górze… – wspomina Ćwikło.
– Z sąsiedniego baraku wybiega ze szmajserem wachman, ale seria z pepeszy łamie go w pół. Obstawiamy pozostałe baraki. Są zadrutowane. Idą w ruch kolby karabinów. Po chwili drzwi baraków zostają wyrwane z zawiasów. Z wnętrza bije w nozdrza okropny smród – mieszanina ludzkiego kału i moczu. Wewnątrz ciasno stłoczone kobiece szkielety, okryte łachmanami, z wyrazem obłąkania w oczach. Były to Żydówki. Kobiety polskie, słysząc mowę ojczystą, widząc polskie mundury i orzełki na czapkach, pierwsze rzuciły się do drzwi z okrzykiem: Wojsko polskie!”. Skąd w czeskim Holeszowie, gdzie znajdowała się jedna z filii obozu koncentracyjnego Flossenbürg, wzięli się polscy żołnierze, którzy uwolnili prawie tysiąc więźniarek, przede wszystkim Francuzek, Żydówek i Polek? Żołnierze, którzy wyzwolili więźniarki, należeli do Brygady Świętokrzyskiej, jednej z największych formacji partyzanckich działających na ziemiach polskich. Była to ostatnia akcja zbrojna Brygady. Brygada Świętokrzyska była jednostką Narodowych Sił Zbrojnych, konspiracyjnej organizacji wojskowej obozu narodowego.
Proces formowania NSZ rozpoczął się w 1942 r. w wyniku rozłamu w podziemnej Narodowej Organizacji Wojskowej i Stronnictwa Narodowego. Tylko część członków tych formacji podporządkowała się późniejszym decyzjom o scaleniu z Armią Krajową. Reszta obawiała się zdominowania armii podziemnej przez czynniki sanacyjne. Uznała, że chcą walczyć o Polskę samodzielnie, uznawała rząd w Londynie, ale znajdowała się w opozycji wobec polityki premiera Sikorskiego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się