Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Wstawiłbym tu sobie łóżko

– Kiedy mi mówili: „Tak wspaniale wyszło, ale miała pani pietra?”, czułam się dotknięta – przyznaje Joanna Wnuk-Nazarowa, dyrektor NOSPR-u. – Bo jestem zawodowcem i mam wokół siebie team zawodowców. Musiało nam się udać.

Mija rok, odkąd Narodowa Orkiestra Symfoniczna zamieszkała w nowym domu przy placu Wojciecha Kilara 1 w Katowicach. Bilety sprzedają się z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Choć codziennie oprócz poniedziałków koncerty odbywają się w dwóch salach – dużej i kameralnej, to melomanom wciąż jest ich za mało. Kilka dni temu chętni, by wykupić karnety abonamentowe, ustawiali się w kilkugodzinnych kolejkach do kas. – Ludzie szturmują bramy NOSPR-u – opowiada Mieczysław Juda, prezes Towarzystwa Przyjaciół Narodowej Orkiestry Symfonicznej. – Przez miniony rok przyjeżdżały do nas wycieczki autokarowe z całej Polski, żeby zwiedzać tę „arkę dźwięku”.

Podziwiali nie tylko sale koncertowe, ale też studio nagrań i oczywiście słuchali muzyki. Widać było, że niektórzy z nich rzadko chodzą na koncerty, bo nagradzali artystów niepotrzebnymi oklaskami w przerwach między częściami np. symfonii. Zdarzało się to tak często, że melomani poprosili o interwencję panią dyrektor, która musiała napisać karteczki z delikatną prośbą o nieklaskanie. Juda, który dotąd jeździł na koncerty do Paryża czy Florencji i innych miast europejskich, teraz zaprasza znajomych ze świata do Katowic. – Mamy, według mnie, piątą w Europie, znakomitą orkiestrę symfoniczną pod dyrekcją Alexandra Liebreicha, do tego nieustannie gościmy artystów najwyższej klasy. Kolejny sezon rozpoczną fascynujące koncerty z udziałem m.in. Krystiana Zimermana i Marthy Argerich. Wstawiłbym tu sobie łóżeczko i w ogóle stąd nie wychodził – uśmiecha się.

W stolicy muzyki

– To nie jest tak, że ktoś pstryknie palcami i wszystko jest gotowe – mówi Joanna Wnuk-Nazarowa, od 15 lat dyrektor NOSPR-u. – Trzeba było poznać możliwości orkiestry, Śląska, publiczności. Mieszkała w Krakowie i w Warszawie i z tej perspektywy dobrze wiedziała, że Katowice są muzyczną stolicą Polski. Tu grała świetna WOSPR, Kwartet Śląski, w Akademii Muzycznej powstał pierwszy w kraju wydział jazzu i rozrywki. Tu tworzyli sławni kompozytorzy – Szabelski, Szalonek, Górecki, Kilar, Knapik, Lasoń. – Nigdzie w Polsce nie powstało tak dużo amatorskich górniczych i hutniczych orkiestr – uważa pani dyrektor. – Grający w nich marzyli, żeby ich dzieci były profesjonalistami. Wielu muzyków naszej orkiestry to ich dzieci i wnuki.

Przełomowym wydarzeniem dla NOSPR-u było uzyskanie nowej siedziby. Od lat czekają na nią Sinfonia Varsovia w stolicy czy  filharmonia w Krakowie. Miasto Katowice dało więcej niż połowę na budowę gmachu, reszta pochodzi z Unii Europejskiej. – Jeszcze zanim stanął budynek, stworzyliśmy zespół, który dzieląc się doświadczeniami nabytymi podczas tournée zagranicznych, doradzał architektowi – Tomaszowi Koniorowi – opowiada dyr. Wnuk-Nazarowa. – Zaplanowaliśmy każdy detal. Muzycy zwracali uwagę, jaką szerokość muszą mieć drzwi, żeby można było przez nie bez trudu przesunąć fortepian. Sama zwracałam uwagę, żeby nie otwierały się bezpośrednio na salę, ale do specjalnych śluz, umożliwiających nawet spóźnionemu ciche wejście na koncert. Specjalnie też zamówiliśmy tradycyjne drzwi bez dociągającego magnesu, który przy zamykaniu wydaje dźwięk potrafiący zakłócić nagranie.

Wariacje i rap

Mieczysław Juda nosi w pamięci obraz z koncertu Andrása Schiffa, wybitego brytyjskiego pianisty węgierskiego pochodzenia, który wystąpił w dużej sali NOSPR-u: – Na widowni 1800 osób, w tym chyba wszyscy pianiści z Górnego Śląska, pośrodku pustej sceny czarny fortepian i cisza taka, że było ją słychać. Kiedy artysta siadł do fortepianu i popłynęły dźwięki „Wariacji Goldbergowskich” Bacha, pomyślałem, że to jakaś mistyfikacja, że człowiek nie może tak fenomenalnie grać. – Gramy muzykę z najwyższej półki, jakikolwiek byłby jej rodzaj – mówi dyr. Wnuk-Nazarowa.

– Przede wszystkim wielką klasykę, ale też jazz, blues, nie boimy się nawet hip-hopu. Wielkim sukcesem okazał się występ 28-letniego rapera Miuosha, któremu towarzyszyła orkiestra NOSPR. Reklamowano go jako wyjątkowy koncert łączący muzykę symfoniczną z rapem. Za zarejestrowany u nich krążek „Miuosh & Jimek & NOSPR” otrzymali złotą płytę. Orkiestra NOSPR grała też z Irkiem Dudkiem na Rawie Blues. Na Bielskiej Zadymce Jazzowej wystąpiła ze światowej sławy jazzmanami, m.in. Wayne’em Shorterem, Esperanzą Spalding, Urszulą Dudziak, Nicolasem Paytonem. Uczestnicy festiwalu Tauron Nowa Muzyka usłyszeli połączenie elektronicznego rocka Jeffa Millsa z dźwiękami ich orkiestry symfonicznej. Dużą część publiczności tworzą starsi. Przychodzą na „środy młodych”, na których prezentują się studenci i uczniowie szkół średnich, będący laureatami konkursów krajowych. Bilety na nie kosztują symboliczną złotówkę.

– Starsi państwo kupują tani bilet, a potem w kawiarni za kilkanaście złotych ciastko i kawę – opowiada pani dyrektor. – Są zadowoleni, bo przebywają blisko młodych. Nawet 80-latkowie, którzy kiedyś chodzili do klubów jazzowych, a teraz się wstydzą tam zaglądać, regularnie uczestniczą we „wtorkach jazzowych”. Jazzmani się cieszą, że kiedy zamyka się kluby jazzowe w stolicy, tu powstała nisza dla tego gatunku muzyki. W wypełnionej po brzegi sali na 300 miejsc zagrali między innymi Jan Ptaszyn Wróblewski, Włodzimierz Nahorny czy Wojciech Karolak i wszystkie sławne nazwiska młodszej generacji.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy