Do końca września Kompania Węglowa powinna otrzymać nową formę organizacyjną oraz wsparcie finansowe. Jeśli tak się nie stanie, grozi nam kolejny wybuch niezadowolenia społecznego na Górnym Śląsku.
W styczniu doszło w górnictwie do protestów w skali, jakiej dawno nie widziano. Spowodowane były zapowiedzią likwidacji kilku kopalń oraz masowymi zwolnieniami górników. Wprawdzie oferowano im programy osłonowe, ale dla ulegającego systematycznej degradacji Górnego Śląska oznaczało to nie tylko wzrost bezrobocia, ale także dalszą zapaść cywilizacyjną. Na wiece protestacyjne przychodziły tysiące mieszkańców Brzeszcz, Bytomia, Zabrza czy Rudy Śląskiej, obawiających się, że gdy zostaną zamknięte kopalnie, bieda dotknie wszystkich.
Porozumienie, którego nie zrealizowano
Po serii pełnych napięcia rozmów 17 stycznia udało się podpisać porozumienie. Pod dokumentem podpisali się pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa min. Wojciech Kowalczyk oraz szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Porozumienie przewidywało skierowanie najbardziej nierentownych kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Z pozostałych miała zostać stworzona Nowa Kompania Węglowa z udziałem spółek energetycznych, i tak powiązanych z kopalniami różnymi umowami, a często będących głównym odbiorcą ich węgla. Kopalnie Nowej Kompanii Węglowej miały w ten sposób otrzymać dłuższy oddech i przetrwać okres dekoniunktury w sprzedaży węgla. Na problemy tej branży złożyły się bowiem ciągnące się latami zaniechania z czasów rządu Donalda Tuska, który kupował spokój społeczny za cenę nieprzeprowadzania zmian, ale także wielka nadpodaż węgla na rynkach oraz związany z tym gwałtowny spadek cen tego surowca. Obecnie tona węgla na międzynarodowych rynkach kosztuje ok. 55 dolarów, choć przed rokiem wynosiła 75 dolarów za tonę. Cena krajowa to obecnie średnio 262 zł za tonę i jest niższa o 6 proc. od ubiegłorocznej. Minęło 8 miesięcy i związkowcy alarmują, że plan zapisany w porozumieniu nie został wykonany nawet w połowie. Nastąpiło jedynie przekazanie kopalń do Spółki Restrukturyzacji Kopalń i stworzenie jednej spółki na bazie kopalni „Bobrek” i „Piekary” o nazwie Węglokoks Kraj. Zasadnicze elementy porozumienia, dotyczące funkcjonowania tzw. Nowej Kompanii Węglowej nie zostały wykonane. W tej sytuacji pod koniec sierpnia związkowcy zdecydowali o reaktywowaniu Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Zapowiedziano także powstanie zakładowych komitetów protestacyjno-strajkowych i przeprowadzenie masówek informacyjnych dla załóg kopalń. W październiku ogłoszone ma być pogotowie strajkowe we wszystkich spółkach górniczych i prawdopodobnie w innych branżach na Górnym Śląsku.
Oszukano nas
– Największym problemem jest kompletny paraliż strony rządowej – mówi przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” Dominik Kolorz, główny negocjator styczniowego porozumienia. – Tłumaczenie, że spółki energetyczne, które są 100-procentową własnością Skarbu Państwa, nie chcą realizować rządowych ustaleń, jest nie do przyjęcia. Skoro właścicielami spółek energetycznych jesteśmy my wszyscy, jako obywatele, których reprezentuje Skarb Państwa, a rząd umówił się ze stroną społeczną, reprezentującą załogi kopalń, że będzie realizowany określony projekt, w którym spółki energetyczne odgrywają zasadniczą rolę, to powinno to być realizowane – dodaje i przekonuje: – Gdyby dokładnie policzyć, na co te spółki wykładają pieniądze, to może okazałoby się, że więcej płacą na sport, utrzymanie stadionów po Euro 2012 i różne tzw. eventy, które nikomu nie przynoszą żadnych korzyści, a nagle robią się bardzo oszczędne, gdy trzeba wyłożyć na ratowanie polskiego górnictwa. Nikt nie wie, ile Polska Grupa Energetyczna wyłożyła na organizację Mistrzostw Świata w siatkówce czy utrzymanie Stadionu Narodowego. To mogło kosztować więcej, aniżeli stworzenie Nowej Kompanii Węglowej. Nie przyjmuję więc wyjaśnienia, że spółkom energetycznym inwestycja w górnictwo się nie opłaca. Chyba że ktoś od początku zakładał, że porozumienie jest fikcją i chodziło tylko o oszukanie górników. A takie głosy pojawiały się już wkrótce po podpisaniu porozumienia. Nie zarzucam złej woli ministrowi Wojciechowi Kowalczykowi. Być może miał dobre intencje, podpisując 17 stycznia porozumienie w Katowicach. Mam jednak podstawy sądzić, że poprzednie kierownictwo resortu skarbu zakładało, że do realizacji tego porozumienia nie dojdzie. Już w kwietniu mieliśmy sygnały z tamtej strony, że realizacja porozumienia to nie jest ich problem, że rozstrzygnięcie będzie dopiero po wyborach, wreszcie niech inni się o to martwią. Dopiero po ostatniej rekonstrukcji rządu ktoś przeczytał treść porozumienia dokładnie i zwrócił uwagę, że jest tam wpisany konkretny termin jego realizacji, a więc 30 września. Niejednokrotnie powtarzałem – mówi z naciskiem przewodniczący Kolorz – że umieściliśmy tę datę w porozumieniu, aby uniknąć perturbacji i kolizji terminów w związku z wyborami parlamentarnymi. Dlatego nowa spółka miała powstać do końca września. Ale wszystko wskazuje na to, że porozumienie nie zostanie wypełnione i Nowa Kompania Węglowa nie powstanie w tym terminie. – Co to znaczy? – pytam przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. – To znaczy, że rząd nas oszukał – mówi Kolorz i dodaje: – To oznacza, że ktoś się bawi losem tysięcy ludzi zatrudnionych w kopalniach, które mają być restrukturyzowane. To jest sytuacja nie do przyjęcia. Muszę powiedzieć z przykrością, że mamy do czynienia z oszustami po stronie rządowej. Odwołam te słowa, jeśli okaże się, że 30 września na zdrowych ekonomicznie podwalinach powstanie Nowa Kompania Węglowa, kopalnia „Brzeszcze” przejdzie do spółki „Tauron”, a kopalnia „Makoszowy” będzie miała inwestora strategicznego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się