Nowy numer 39/2023 Archiwum

Bóg czeka w SPA

O byciu żarówką wielkiej Gwiazdy z dziennikarką TVN Katarzyną Olubińską.

Agata Puścikowska: Dlaczego lifestylowa dziennikarka TVN nagle zaczyna pisać bloga o Panu Bogu?

Katarzyna Olubińska: A lifestylowej dziennikarce nie wolno?

Wolno. Ale to nietypowe.

Rzeczywiście, od stycznia tego roku piszę bloga pt. „Bóg w wielkim mieście”. Ale nie stało się to nagle, jest raczej owocem pewnych doświadczeń, wielu moich wcześniejszych kroków. Pierwszym był mój cykl „Kobieta w religiach świata”, emitowany w programie „Dzień dobry TVN”. Pytałam współczesne kobiety różnych wyznań o to, jak wygląda ich życie z Bogiem.

Byłam poruszona tymi rozmowami: ludzie naprawdę szukają Boga! Niezależnie od tego, kim są i gdzie mieszkają. A mój blog powstał, bo po prostu był potrzebny. W codziennej pracy spotykam ludzi mediów, show-biznesu. Rozmawiamy o ich życiu, o wyborach, czasem o sprawach błahych, innym razem o ogromnie ważnych, delikatnych, wręcz intymnych. Często się zdarzało, że te rozmowy, niemal niezależnie ode mnie, schodziły na tematy wiary. Z pewnym zaskoczeniem zaczęłam odkrywać, że wiele osób znanych, bogatych, żyjących w blaskach fleszy to osoby wierzące lub bardzo mocno poszukujące.

I mówiły o tym do kamer TVN?

Również! I wyobraź sobie, telewizja to puszczała! Ale bywało i tak, że nasze rozmowy rozwijały się już poza kamerą. Więc duża część spotkania nie została utrwalona. Pozostała między nami. Ponieważ jednak te rozmowy były ważkie i ogromnie budujące, zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób przekazać je szerszemu odbiorcy. Pomyślałam o blogu, jednak szczerze mówiąc, kompletnie nie znałam się na internecie. Pisanie to jedno, ale cała ta otoczka techniczna wydawała mi się trudna do przeskoczenia.

Jednak się udało.

Sama bym tego nie zrobiła. Jakoś tak, trochę poza mną, zaczęli zgłaszać się znajomi znajomych, którzy postanowili pomóc. Tola Martyna Piotrowska, zdolna fotografka, której nawet nie znałam, nie tylko zrobiła zdjęcia, ale i odpowiadała na dziesiątki pytań technicznych. Magdalena Grabowska, jedna z najzdolniejszych ilustratorek, sama z siebie zaprojektowała logo. I tak dalej. To życzliwi ludzie, zupełnie bezinteresownie, zrobili stronę i nauczyli mnie, jak administrować bloga. Miałam wrażenie, że nie ja tutaj działam, tylko Ktoś to robi za mnie. Przy pomocy przeróżnych osób. Co ciekawe – nie wszyscy z nich byli wierzący. Osoby średnio związane z Kościołem mówiły mi wręcz: „Pisz! Jak Ty piszesz i mówisz o Kościele, to nawet ja mogę czytać”. (śmiech)

Ewangelizatorka pogranicza?

Duże słowo. Ja po prostu pytam i rozmawiam. Historie, które słyszę, ludzie, do których docieram, to wszystko jakoś samo przychodzi. Czasem mam wrażenie, że jestem narzędziem. Może nie jakimś idealnym, ale potrzebnym.

Jaki masz odbiór?

Dużo maili od czytelników, dużo dobrych słów. Jest to zaskakujące, bo nie sądziłam, że ktokolwiek, poza znajomymi, będzie bloga czytał. Tymczasem ludzie listy piszą, ja się staram odpowiadać. Czasem zaskakuje mnie to, że ludzie piszą tak szczerze i otwarcie o osobistych problemach, sprawach naprawdę delikatnych. Zawsze miałam kontakt z odbiorcami, czytelnikami…

Taka dola dziennikarza poruszającego problemy społeczne.

Właśnie. Ale zaskoczyło mnie, że ludzie tak chętnie piszą o Panu Bogu. To są często mocne, głębokie listy.

Same pozytywne reakcje na bloga?

Większość. Czasem zdarza się ktoś, kto kąśliwie napisze: „Łączenie pracy w TVN z pisaniem o Bogu to średni pomysł”. Lub też: „Nie wystarczy pomalować paznokcie na czerwono i sfotografować się z różańcem, by pisać o Panu Bogu”.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast