Nowy numer 17/2024 Archiwum

Książę

O tym, jak opowiadać o Jezusie ludziom ocalałym z holocaustu, i o żebraku ubranym w królewski płaszcz z Kazimierzem Barczukiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Marcin Jakimowicz: Gdy młodziutki pastor Kazimierz Barczuk dostał sygnał: „Zmarła babcia”, nie spodziewał się, że ta informacja przewartościuje jego życie?

Kazimierz Barczuk: Nie miałem o tym pojęcia! Pojechałem z Warszawy do rodzinnych Głubczyc. W szpitalu lekarz dał nam torebkę babci…

Klary?

Tak, znałem ją jako Klarę. Bardzo ją kochałem. Przez dwa lata nawet mieszkaliśmy razem. W dwóch pokojach: rodzice, babcia z dziadkiem i my: sześcioro dzieci. Nic dziwnego, że byliśmy bardzo zżyci. Lekarz dał nam torebkę. W środku prócz wszystkich tych rzeczy, które są w damskich torebkach, znalazłem jakieś zdjęcie. Patrzę: rzeka Jordan. Fotografia z 1963 roku. „Wujku – spytałem – dlaczego babcia nosiła przy sobie tę fotografię? I to przez 17 lat”. A wujek, niezmiernie wzruszony, wyszeptał: „Bo my… jesteśmy Żydami”. Babcia była Żydówką.

W jaki sposób poznała Jezusa?

To niezwykle wzruszająca historia. Złożyłem ją w całość na podstawie wielu rozmów z rodziną. Pewnego dnia w latach 20. babcia pracowała w swym ogródku przy domu, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Obok niej przechodził znajomy – człowiek, który wyjechał za chlebem do Stanów i tam został chrześcijaninem. Zatrzymał się i rzucił: „Chajka (to było jej prawdziwe imię!), Mesjasz, na którego czekasz, już przyszedł! To jest Jezus”.

Babcia wzięła głęboki oddech, popatrzyła w niebo i powiedziała: „Boże, widziałeś tego człowieka? Słyszałeś, co on powiedział? On powiedział, że… Jezus jest Mesjaszem. Powiedz mi, jak jest”. Rozmowa jakby żywcem wzięta ze „Skrzypka na dachu”. „Powiedz, jak jest” – powiedziała szczerze babcia. I wówczas, w tym ogródku, doświadczyła napełnienia Duchem Świętym. Kompletnie nie rozumiała, co się z nią dzieje. Wiedziała jedno: Jezus jest Mesjaszem.

To było rodzinne trzęsienie ziemi?

Tak. W Jezusa uwierzył jej mąż, dwanaścioro dzieci (wśród nich moja mama) i bardzo wielu Żydów z tej wsi.

Widziałeś na własne oczy coś podobnego? Powiedziałeś: „Jezus jest Mesjaszem”, a ludzie zostawali dotknięci Duchem i przemienieni?

Widziałem. Nie zmieniało się jednak nic od razu, ale po pewnym czasie. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie miałem takiego doświadczenia. Z Żydami jest tak, że gdy z nimi rozmawiasz, często słyszysz: „Przyjdzie Mesjasz i nam to wyjaśni. Nie musimy teraz wszystkiego wiedzieć”. Kiedyś wraz z kolegą rozmawialiśmy z pewnym Żydem i usłyszeliśmy: „Przyjdzie Mesjasz i nam to wyjaśni”, a wówczas mój kolega rzucił: „Ale On już przyszedł!”. „Niemożliwe! Kiedy?”. I opowiedzieliśmy mu o Jezusie. Uwierzył.

Mój wujek, brat taty, opowiadał mi niezwykłą historię. W 1945 roku jako osiemnastolatek wylądował w Londynie. Pracował u pewnej starszej Żydówki w kuchni, którą prowadziła dla ocalałych z Holocaustu. Pewnego dnia zawołała mojego wujka i powiedziała: „Gdy będziesz wracał z pracy, zajdź pod taki a taki adres. Nie wiem, co tam jest. Miałam dzisiaj sen. Przyśniła mi się pewna ulica, widziałam numer mieszkania. To niedaleko twego domu. Zajdź tam po pracy”. Wujek poszedł pod wskazany adres. Wszedł na trzecie piętro. Zapukał. Nikt nie odpowiadał. Nacisnął klamkę. Drzwi były otwarte. Wszedł i… ujrzał młodą dziewczynę stojącą na parapecie okna. Chciała skoczyć. „Co robisz?” – krzyknął. „Dziś dowiedziałam się, że cała moja rodzina zginęła w Auschwitz. Nie mam dla kogo żyć” – odpowiedziała nieznajoma. Wujek powiedział z przekonaniem: „Słuchaj, znam kogoś z twojej rodziny, kto żyje”. Zeskoczyła z okna: „Kto?”. A on odpowiedział: „Jezusa”. Zastanawiała się przez chwilę, czy ten Jezus jest od strony mamy, czy ojca. Mój wujek opowiedział jej Ewangelię. „Chcesz zaprosić Jezusa do życia?”. „Nie znam Go. Mogę spróbować na tydzień? Jeśli mi się nie spodoba, zerwiemy ten kontrakt”. „Jasne, możesz nawet na jeden dzień”. I ta kobieta przyjęła Jezusa. Uwierzyła w Mesjasza. Pochodziła ze słynnego rodu Singerów (tych od maszyn do szycia) z Pardubic. Cała rodzina zapłaciła, by mogła uciec do Londynu. Sami zginęli. Potem mój wujek zakochał się w niej. Ze wzajemnością. Wzięli ślub i stała się moją ciocią.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza