Tadeusza Konwickiego poznałem przy okazji specjalnego pokazu „Lawy”. Tym filmem pożegnał się z kinem.
Robił filmy całkowicie autorskie. Nawet wówczas, kiedy adaptował cudzą prozę. Filmy idące pod prąd przyzwyczajeniom widza. „Lawa. Opowieść o »Dziadach« Adama Mickiewicza”, która miała premierę w 1989 r., była ostatnim z nich. Tym filmem Konwicki pożegnał się z kinem. Wydarzenia, jakie rozgrywały się w naszym kraju w 1989 r., sprawiły, że nawet wybitne wydarzenia artystyczne, a takim niewątpliwie była premiera „Lawy”, zeszły na dalszy plan.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Kultura”
W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.
Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza