Może to jakiś mój feminizujący pech, ostatnio jednak coraz częściej obserwuję młode, piękne, wykształcone dziewczyny, które gadając o wolności i wyzwoleniu, wiążą się z młodzieńcami o tępym wyrazie twarzy oraz niezbyt szerokich horyzontach.
Względnie nawet z młodzieńcami pięknymi i inteligentnymi, którzy traktują jednak „swoje kobiety” przedmiotowo, poniżają je i ośmieszają. A dziewczyny tego nie widzą. Jako ilustracja dwie zaobserwowane parki. Parka pierwsza: ona – inteligentna, zdolna, podwójne studia. Mówi o sobie „feministka” – gada o równości, samorealizacji, wolności kobiet. Na „kobiety bez aspiracji”, „podległe mężom”, wielodzietne matki patrzy z wyższością (bo i wyższa jest sporo). Jednocześnie nie przeszkadza jej, że „partner” robi z nią, co chce, zdradza (bo to „wolny związek i nie jesteśmy na wyłączność”), a na pytanie o przyszłość parska śmiechem. No przecież nie zamierza się wiązać na serio i na całe życie. Przynajmniej nie teraz i nie z nią. Ona to akceptuje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Dziennikarz działu „Polska”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.
Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej