Nowy numer 39/2023 Archiwum

Wszystko idzie jak najlepiej przejdź do galerii

Czy Teresa Wielka nie jest dla Kowalskiego zbyt wielka? „Zajmij się Mną, a Ja zajmę się tobą” – usłyszała kiedyś od samego Jezusa. Karmelitanki w Gnieźnie nieraz przerobiły na własnej skórze, że ta obietnica sprawdza się w praniu. I w haftowaniu. W zbieraniu jabłek i… nagrywaniu płyt.

Znowu to samo. Wydaje mi się, że mam déjà vu. Przekraczam próg klasztoru kontemplacyjnego, pozostawiając za sobą wszelkie odmiany jesiennej szaroburości, wiecznego narzekania i słusznie poirytowane głosy społeczeństwa rozszyfrowywującego skrót PKW jako „panom komputery wysiadły”. Co napotykam? Uśmiech zza krat. Więcej: wybuchy czystego śmiechu, błysk w oku. Nie jestem naiwny. Wiem, że życie zakonne obfituje w lokalne trzęsienia ziemi, zawirowania, napięcia i ciche dni niekoniecznie związane z „silentium sacrum”, ale za każdym razem na „dzień dobry” dostaję w łeb uśmiechem. Moja wina, że tak mam? Pamiętam recenzję filmu „Zakonnica w przebraniu”, w której dziennikarz pisał o „strupiałym klasztorze”. Widać nigdy nie był w gnieźnieńskim Karmelu. W życiu nie ośmieliłbym się tak napisać. To określenie nijak nie pasuje do tego tętniącego życiem miejsca. Pierwsze skojarzenie? Ogród pełen dźwięków. I ciszy.

Wielka, ale nie za wielka

Zostawiam za drzwiami rzeczywistość, którą meteorolodzy okrzyknęli pierwszym atakiem zimy. Wchodzę w klasztor. W źródło ciepła i światła. Dosłownie i w przenośni. Na każdym kroku widzę twarz Teresy. Spogląda na mnie z plakatów, okładek książek, płyt. Kowalski zerka na teksty na obwolutach i czytając, że to „poezja najczystszej próby oraz absolutna ekstraklasa literatury mistycznej”, zaczyna wpadać w popłoch. Przyzwyczajony do języka marketingowej jatki i handlowej potyczki żabek z biedronkami zaczyna wycofywać się na z góry upatrzone pozycje: „To nie dla mnie. Nie dorosłem”. Nie powinien się obawiać. „Bóg uczynił wielkie rzeczy w mej duszy, dał mi poznać moją małość i bezsilność” – śpiewają za Teresą Wielką mniszki w wielkopolskim klasztorze. Któż z nas nie może podpisać się pod tym wyznaniem? Czy sama Teresa Wielka nie jest dla Kowalskiego zbyt wielka? Czy jej pisma nie są wyższą szkołą jazdy, a słowo „twierdza wewnętrzna” budowlą, którą na wszelki wypadek omija szerokim łukiem?

Przyjechałem do Karmelu w Gnieźnie, by zapytać o to kilkanaście mniszek. – Przez 20 lat (to bardzo pocieszające dla Jana Kowalskiego) Teresa szarpała się, była rozdarta. Zastanawiała się, w jaki sposób może całkowicie oddać się Bogu, co powinna dla Niego robić. Dopiero po tym czasie rzuciła się całkowicie w objęcia Jezusa – opowiadają zza krat karmelitanki. – Pisała, że w chwili, gdy doświadczała ogromnej słabości, grzechu, Bóg okazywał jej największą czułość. Nie była w stanie tego wytrzymać. Była to dla niej najgorsza kara – śmieją się mniszki.

Kowalski, jesteś wolny!

– Kwintesencja jej przesłania? Człowieku, jesteś ukochany. Taki, jaki jesteś, bez żadnych wstępnych warunków. Jesteś kochany za to, że jesteś – słyszę zza krat. Teresa nie lubiła schematów. W jej nauczaniu co chwila przewija się słowo „wolność”. Jesteś wolny. „Niech Pan Bóg was zachowa od ogłupiających form pobożności” – powtarzała mniszkom. Gdy karmelitanki podróżowały, a siostry siedzące na wozie, podzielone na dwa chóry, śpiewały psalmy, święta Matka tak sobie obliczała, by na nią przypadło zawsze „Chwała Ojcu i Synowi…” – wybuchają śmiechem mniszki. – Przypominała, że samo rozpoczęcie przez nas modlitwy jest już interwencją Boga, Jego nachyleniem się nad nami. Teresa nie miała w sobie lęku. Nigdy nie skupiała się na „ciemnej stronie mocy”. Powtarzała, że bardziej boi się tych, którzy boją się demona, niż samego demona. Genialne zdanie! Wiedziała, że Bóg jest zwycięzcą. Kiedyś, gdy była w prawdziwych tarapatach i zaczynała wpadać w panikę, Jezus powiedział jej wprost: „Uspokój się, kobieto małej wiary. Wszystko idzie jak najlepiej”. – Ludzie boją się Teresy, bo jej nie znają – opowiadają siostry. – Nie mają pojęcia, jak bardzo jest przystępna, jak mocno stąpała po ziemi.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza


Quantcast