Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Pora na Sobieskiego

Piszę ten list pod wpływem rozczarowania brakiem polityki historycznej prowadzonej przez naszą władzę. Brak ten zawsze oceniałem krytycznie (niezależnie od ekipy rządzącej), ale czarę goryczy przelały dopiero zaściankowe obchody 70-tej rocznicy Powstania Warszawskiego.

Przez dwadzieścia parę lat żyłem w przeświadczeniu, że świat podziwia naszą historię, a zwłaszcza bohaterstwo Polaków z czasów drugiej wojny światowej – no bo my pierwsi we wrześniu, potem partyzantka, Powstanie Warszawskie, Karski, Monte Casino.  Jakież było moje zdziwienie, kiedy po przyjeździe na staż studencki do Tuluzy (jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych) wziąłem przypadkowo do ręki przewodnik po krajach Europy Środkowej. Otwarłem na rozdziale „Polska” - podrozdział „Historia” - akapit „Polacy i Żydzi”. Zacząłem czytać. Myślałem, że krew mnie zaleje.  Otóż według autorów przewodnika w obozach koncentracyjnych (oczywiście „polskich”) Polacy i Niemcy wspólnie mordowali Żydów. Niestety, jeszcze wiele razy potem usłyszałem  „Zbyszek, ty jesteś równy facet, ale powiedz czemuście tak tych Żydów w czasie wojny mordowali”. Ze zdumieniem musiałem przyjąć do wiadomości, że Żabojady nie mają pojęcia o historii. W każdym razie nie o naszej. Nie wiedzą nawet, że w 1940 roku Polacy im pomagali.  Nie wiedzą też, że, w przeciwieństwie do nas, z faszystami kolaborowała prawie cała Europa Środkowa. Stopniowo musiałem się przyzwyczaić do tego, że dla nich Polska to Papież, Waleza, Fibak, Boniek, bieda, zimny klimat no i oczywiście… antysemityzm (pewnie teraz jest tak samo, z tym, że zamiast Bońka i Fibaka są Lewandowski i Radwańska).

Po powrocie do kraju zacząłem sobie zadawać pytanie, czy wszyscy na Zachodzie tak postrzegają naszą historię. Na szczęście okazało się, że nie. Spotkani Anglicy świetnie wiedzieli, że najlepsi piloci w Bitwie o Anglię to Polacy, a np. Niemcy znali Sobieskiego.  Zacząłem się też pocieszać, że jak już będziemy bogatsi i zyskamy na znaczeniu, to zaczniemy skuteczniej forsować nasz punkt widzenia. I rzeczywiście. W czasie 60-tej rocznicy Powstania Warszawskiego jakby coś drgnęło. Przyjechał Schroeder. Nisko się pokłonił. Był Colin Powell. Parę innych ważnych osobistości. No i proszę – zachodnie media o tym napisały. I to sporo. Amerykański CNN pytał, jak takie wydarzenie mogło być do tej pory niedostrzegane.

Z niecierpliwością czekałem na obchody 70-tej rocznicy Powstania. Teraz przecież znaczymy więcej. Jesteśmy w Unii. Jesteśmy zamożniejsi. Zastanawiałem się, która z głów państw przyjedzie. Może Holland, może Cameron? Oczywiście oprócz Merkel (bo jej udział w obchodach wydawał mi się oczywisty).  W międzyczasie zdążył mnie jeszcze wkurzyć ten wstrętny serial „Unsere Fater, Unsere Mutter”. Nie mam telewizora, wiec siłą rzeczy nie mogłem go obejrzeć w całości. Oglądnąłem sobie za to kilka fragmentów w Internecie. Co za paszkwil. Polscy partyzanci przesłuchują chłopską rodzinę, czy aby ta nie ukrywa Żydów.  Aż wreszcie przyszedł lipiec 2014. No i co? Okazuje się, że żadnej Merkel nie będzie. Żadnego Hollanda ani Camerona też nie. Zresztą w ogóle nie wiadomo, czy cokolwiek będzie.

O obchodach 70. rocznicy Powstania nie napisał na zachodzie prawie nikt. Jakaś jednominutowa migawka w euronewsach, coś tam w jednym z niemieckich dzienników (chyba z pięć sekund). W najważniejszych programach i gazetach (CNN. Le Figaro, itp.) – ani słowa. Czemu to tak jakoś tym razem? Zrozumiałem (jak mi się wydaje) parę tygodni później. Tusk na szefa Unii! A kto go lansuje? Merkel! No i wszystko jasne. Żadna tam wystawa o Powstaniu w Berlinie mnie nie przekona. Pies z kulawą nogą o niej nie napisał. Przespaliśmy świetny moment na wyprostowanie paru kłamstw i mitów. 

Pora na podsumowanie. Jestem bardzo daleki od nacjonalizmu. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy nie sprzedawać Niemcom ziemi. A niech kupują. Podobnie z dwujęzycznymi napisami na Opolszczyźnie. Mnie one cieszą. Znaczy się – żyjemy w normalnym, cywilizowanym kraju. Bardzo też lubię współpracować z Niemcami zawodowo. Są profesjonalni, dokładni, słowni i całkiem życzliwi (no, ci ze wschodu jakby ciut mniej).  Uważam jednak, że najwyższa pora na rozpoczęcie prawdziwej polityki historycznej. Nie wiem, kto miałby się tym zajmować – może IPN? Może MSW? Może jeszcze ktoś inny?  Wiem natomiast, że jeśli w mądry i systematyczny sposób nie zaczniemy odkłamywać historii, to na zawsze zostaniemy w Europie katami Żydów. Były (jeśli dobrze pamiętam) jakieś przemówienia Polaków o „Powstaniu” w Parlamencie Europejskim i to jest dobre na początek, ale niestety nie wystarczy. Trzeba dotrzeć do tłumu.  Takie nasze „Unsere Fater”. Na początek proponuję Powstanie Warszawskie i Sobieskiego pod Wiedniem.

Zbigniew Juroszek

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy