Chcesz wiedzieć, czy twój kandydat na radnego jest przyjazny rodzinie? Sprawdź, czy ma specjalny glejt.
Pomysł wręczania kandydatom certyfikatów Samorządowca Przyjaznego Rodzinie narodził się w kręgach warszawskiego Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Tej samej instytucji, która przyznaje zaszczytny tytuł Ambasadora Życia i Rodziny.
– Chcemy w ten sposób promować działania na rzecz rodzin. Tego nam potrzeba – mówi Sławomir Kaptur ze Świdnicy, przedstawiciel tej organizacji na Dolnym Śląsku. Każdy kandydat powinien akceptować Dekalog Samorządowca Przyjaznego Rodzinie. Jednak to nie cały klucz oceny. Do Dekalogu Samorządowca dochodzi też ocena kandydatów przez miejscowe osoby, tj. przez kapitułę powiatu. I tu pojawia się problem. W teorii taka ocena jest dobrym pomysłem, bo eliminuje osoby, które nie mając nic wspólnego ze wspieraniem rodzin, otrzymywałyby z Warszawy wspomniany certyfikat, po prostu zgłaszając się po niego. Z drugiej strony może się pojawiać pokusa czysto ludzkich przepychanek przedwyborczych. W kulisach nawet niektóre osoby z komisji przyznawały, że brakuje uniwersalnych zasad oceny kandydata. – Nie wiadomo, czy rozwiedziony, ale pomagający inicjatywom prorodzinnym jest lepszy od osoby, która stoi w pierwszych rzędach w kościele, ale za to w ogólne nie przyłącza się do promocji wartości rodzinnych. Dobrym przykładem są niektórzy politycy związani z partiami lewicowymi, którzy chętnie pomagają. Są też sztandarowe postacie z prawej strony sceny politycznej, które nigdy nie kiwnęły palcem, aby pomóc chociażby w parafii – mówią anonimowo przedstawiciele komisji certyfikujących z naszej diecezji. Problem jest też próba oceny programów wyborczych kandydatów. Pojawia się dylemat – czy dobry człowiek, wspierający akcje prorodzinne, ale startujący z listy lewicowego ugrupowania, które jest za aborcją i in vitro, może otrzymać wsparcie środowisk rodzinnych identyfikujących się z Kościołem? Trudno więc bezkrytycznie zachwycać się pomysłem certyfikatów. Jeżeli jednak potraktujemy akcję ich wręczania jako kolejną próbę oddolnego uruchomienia obywatelskiej samoorganizacji oraz nacisku na polityków (patrzymy, co robicie!), to można postawić plus przy ocenie tej inicjatywy. Ale wybierać każdy z nas musi mądrze.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się