Nowy numer 17/2024 Archiwum

Zuchy z Charkowa obaliły Lenina

Szcze ne wmerła Ukraina. Póki Charków żyje.

Pół roku temu stałem pod tym pomnikiem. Wydawał się nie do ruszenia. Gigantycznych rozmiarów, umocowany na gigantycznym postumencie, królował od dziesięcioleci na gigantycznym placu Wolności. Nie padł od razu ofiarą „leninopadu”, jaki miał miejsce wcześniej w wielu innych miastach Ukrainy. – A dlaczego miałby zostać zburzony, toż to nasza historia – mówiła mi kobieta zbierająca podpisy pod referendum ws. „federalizacji Ukrainy”. – Nie zburzyli, bo… metro biegnie pod pomnikiem – wyjaśnia z kolei jeden z taksówkarzy.

Nie upadł także dlatego, że ciągle możliwe były takie obrazki: – Ja ruski człowiek – mężczyzna zbierający podpisy podkreślał to dwukrotnie. – Ci z zapadnej (zachodniej) Ukrainy to inna kultura, mentalność, niech więc mają swoje państwo, a my inna kultura, więc dlaczego nie mamy żyć po swojemu? – pyta mnie kobieta po pięćdziesiątce – Nie miałabym nic przeciwko, gdyby i Rosjanie nas wzięli – dodaje. „Ruski człowiek” miał też wsparcie ze strony prawdziwych Rosjan, którzy przyjeżdżali tu masowo na prorosyjskie demonstracje. Ale to nie była cała prawda o tym regionie – w czasie krótkiego pobytu w Charkowie i przygranicznych z Rosją miejscowościach zobaczyłem, że „ruscy ludzie” stanowią tu zdecydowaną mniejszość. Duża część to wprawdzie ludzie obojętni, ale rośnie też bardzo w siłę grupa Ukraińców, dla których niepodległość jest teraz sprawą życia i śmierci. I zrobią wszystko, żeby to podkreślić.

Zrzucenie komunistycznego straszydła jest bardzo spektakularnym, ale wcale nie pustym przedsięwzięciem tamtejszych mieszkańców. To wydarzenie pokazuje jasno, że mówienie o prorosyjskim wchodzie Ukrainy jest dużym uproszczeniem. Krzywdzącym dla tych wszystkich, których poznałem, i tysiącami innych zaangażowanych na co dzień w walkę o utrzymanie kraju w jedności. Powiem więcej: na wschodzie Ukrainy tylko „ludzie sowieccy” są gotowi sprzedać dusze i kraj Putinowi. Prawdziwi Ukraińcy kupują swoim żołnierzom buty, spodnie, części zamienne do czołgów (widziałem na własne oczy) i obalają pomniki Lenina. I jeśli dojdzie do interwencji rosyjskiej w tej części Ukrainy, to Putinowi nie pójdzie tak łatwo, jak w Donbasie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny