Nowy numer 17/2024 Archiwum

Stado baranów ministra zdrowia

Zastanawiam się, dlaczego minister zdrowia traktuje Polaków jak stado baranów.

Proszę sobie wyobrazić, że w lipcu do konsultacji społecznych trafił projekt Ustawy o leczeniu niepłodności przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia. Od razu dopowiem, że projekt nie ma nic wspólnego z leczeniem niepłodności, ale legalizuje in vitro i pod żadnym pozorem nie powinien być przyjęty przez parlament, bo w procedurze in vitro zezwala właściwie na wszystko. Gdyby w planowanym kształcie wszedł w życie, śmiało mógłby być nazwany podręcznikiem nowoczesnej eugeniki. Stado baranów nie przyszło mi jednak na myśl w związku z treścią projektu. Po ministrze Arłukowiczu niczego innego się nie spodziewałem. Zaskoczyła mnie natomiast grupa instytucji wyznaczonych przez ministerstwo do skonsultowania projektu. Jak pisze Szymon Babuchowski (ss. 34–35), wśród konsultantów nie znalazła się żadna pozarządowa organizacja broniąca życia. Jest za to aborcyjna Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, są lobbyści in vitro, tacy jak Stowarzyszenie Nasz Bocian czy Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu, a także – co jest już wręcz śmieszne – Business Center Club i Konfederacja Lewiatan. Wybaczą Państwo prostackie porównanie: to tak, jakby stowarzyszeniu katów dać do konsultacji prawo zakazujące kary śmierci. Albo tylko myśliwych spytać, czy wolno polować na zające.

Jak wspomniałem, nie dziwią mnie skrajnie nieludzkie zapisy projektu ustawy przygotowanej pod szyldem ministra Arłukowicza. Zapewne z jakichś powodów uważa on, że zgoda na wytwarzanie i przechowywanie właściwie bez żadnych ograniczeń ludzkich zarodków w blaszanej bańce – co m.in. zakłada projekt ustawy – przyniesie szczęście ludzkości. Trudno, widocznie inaczej być nie może. Ale wyznaczając takich, a nie innych konsultantów, grubo przesadził. Panie Ministrze, swój głos mają już dzieci, niedługo dostaną go zapewne ryby, a Pan nie dał go obrońcom życia. Czyżby uważał ich Pan za barany pozbawione prawa głosu?

Piszę o sprawie nieco żartobliwie, choć w najmniejszym stopniu nie jest ona śmieszna. Przeciwnie, jest świadectwem daleko posuniętej arogancji władzy. A ta do niczego dobrego nie może prowadzić. Ludzie nie lubią być traktowani jak barany. W pewnym momencie zaczynają się buntować. Być może do czegoś takiego doszło w Turcji. Przez dziesięciolecia w owym kraju religię, w tym przypadku islam, spychano na zupełny margines. Turcja miała być państwem radykalnie laickim. Wszelkie publiczne manifestacje islamu były od razu tłumione. Ale to się zmienia. W zbliżających się pierwszych powszechnych wyborach prezydenckich wygra zapewne obecny premier Erdogan, który otwarcie deklaruje, że siłę państwa chce budować na islamie. Wysokie poparcie, jakim się cieszy, bierze się zapewne i z tego, że nikt nie lubi być traktowany jak stado baranów. A tak musieli czuć się Turcy, dla których islam, przy wszystkich zastrzeżeniach wobec wielu nurtów tej religii, był częścią ich kultury (więcej na ss. 54–55).

Myślę, że wiele nie wymagam od ministra Arłukowicza. Nie musi się zgodzić z poglądami obrońców życia, może nadal forsować eugeniczne pomysły. Niech tylko nie traktuje nas jak stada baranów, co to ani me, ani be.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy