Nagle i bez ostrzeżenia, trafiłem na tekst mojego nieocenionego duchowego przewodnika, Benedykta XVI. Na słowa trzeźwiące i w sam raz na ten czas.
Kiedy porzucona pościel będzie oddawała ostatnie resztki ciepła,
oni będą już w wirze działania,
różnym aż po dreszcz:
ktoś pozna literkę „r”, ktoś adres ofiary,
ktoś podpisze ustawę, ktoś ustawi leki,
ktoś ochrypnie po ustawce, ktoś od psalmów w zimnej celi.
Zaśnięciem znów zatrą ślady,
przedziwnie równi w człowieczeństwie.
Z nadzieją poprawi im posłanie Bóg.
To znaczy, jak rozumiem: wszyscy śpią niby tak samo, ale wypoczęci budzą się tylko ci, którym poduszki i kołdry poprawia Bóg.
Ale też, z innej strony, nie da się dzisiaj spać smacznie i twardo. Dziki, barbarzyński atak na chrześcijaństwo i Kościół w naszej ojczyźnie zasnąć właściwie nie pozwala. I o tym już za niedługo, w pierwszą niedzielę sierpnia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się