Jako pierwszy spłonął 20-letni Joseph Mukasa Balikudembe. Kilka miesięcy później kabaka Bugandy, Daniel Mwanga II, urządził krwawą jatkę, szlachtując, kastrując i paląc 44 innych chrześcijan. 3 czerwca w sanktuarium w Namugongo ponad milion pielgrzymów uczciło męczenników, których 18 października 1964 r. kanonizował papież Paweł VI.
W tym roku uroczystości przygotowała diecezja Kotido zamieszkana przez pasterski lud Karimojong. Do dziś nie uznają ubrań, za to mężczyźni chętnie noszą na co dzień kałasznikowy. Wciąż prowadzone są tam tzw. krowie wojny, czyli walki o stada, a współcześni wojownicy wybijają się bez skrupułów, jak przed laty. Dlatego powierzenie przygotowania oprawy święta narodowego – bo taki wymiar mają obchody w Namugongo – niepokornym Karimojong ma wymiar symboliczny, dowartościowujący mieszkańców Kotido. „Karimojong też są chrześcijanami” – podkreślano.
Cudowna woda i terroryści
Położone kilkanaście kilometrów od stolicy Kampali (z języka luganda „akasozi k’ampala” – wzgórze antylop) Namugongo już kilka dni przed świętem wypełnia się pielgrzymami. Niektórzy, jak ci z kenijskiego wybrzeża, idą nawet miesiąc. Inni przybywają z Tanzanii, Burundi, Konga, Południowego Sudanu, Liberii, Malawi, Nigerii. Małe grupy, pojedyncze rodziny. „Masowych pielgrzymek tu nie znamy” – słyszę od ugandyjskich przyjaciół. Mężczyźni z walizkami, kobiety z dziećmi na plecach. Rozkładają się pod niebem, przy „cudownej” wodzie, sztucznym akwenie na terenie sanktuarium.
Wieczorem słychać śpiewy, panuje atmosfera święta. Pomiędzy ludźmi patetycznie kroczą marabuty. Są żołnierze, policja i oddziały antyterrorystyczne. W mediach raz po raz pojawiają się apele o czujność względem podejrzanie wyglądających osób. Zagadnięty policjant niechętnie przytakuje, że przygotowują się od tygodnia. Wielu butnie dzierży broń maszynową. Na niektórych twarzach wyraz poczucia władzy, charakterystyczna szorstkość, chęć pokazania, kto tu dziś jest ważny. „Ci w białych mundurach są OK, ale tym w czarnych nie rób zdjęć, bo cię aresztują” – przestrzega przyjaciel. Ale dobrze, że są. Mają zapewnić bezpieczeństwo. W sąsiedniej Kenii terroryści z somalijskiej Al Shabab odpalają bomby w odwecie za interwencję wojskową, a oddziały z Ugandy są zaangażowane tam wraz z Kenijczykami. Zagrożenie jest więc realne. Uganda wciąż pamięta zamach z 2010 roku, kiedy na stadionie w Kampali zginęło ponad 100 osób. Alert przed świętem gromadzącym ponad milion pielgrzymów jest zatem zrozumiały. Tym bardziej że przybywa prezydent.
Afryka musi być zjednoczona
70-letni Yoweri Museveni, który w październiku 2012 r. publicznie poświęcił Ugandę Bogu, urząd sprawuje od 28 lat. „Nie ma dużego poparcia w Kampali. Tu jest silna opozycja. Ale wolność wypowiedzi jest ograniczona. A prezydent jeździ po kraju i rozdaje worki z pieniędzmi” – mówią znajomi. W maju w 2013 r. przekazał jednej wiosce worek ze 100 tys. dolarów. Ludzie skarżą się też na trybalne (plemienne) przywileje jednych i nędzę życia pozostałych.
Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).
Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się