Nowy numer 18/2024 Archiwum

Skazani na tułaczkę

W 70 lat po masowych deportacjach cichy exodus krymskich Tatarów na zachodnią Ukrainę trwa nieprzerwanie od końca lutego.

Za sobą pozostawili cały dorobek życia i najbliższych. Ze sobą wzięli tyle, ile można unieść. Z rodzinnych domów wygonił ich strach przed powrotem rosyjskiej władzy. 70 lat temu ich dziadkowie byli ofiarami brutalnych deportacji. Oni w większości urodzili się na wygnaniu w Uzbekistanie. Teraz powtarzają los dziadków. Uchodźcy z Krymu przyjeżdżają do Lwowa codziennie. Najczęściej koleją. O 13.50 na dworzec wtacza się pociąg Symferopol–Lwów. Przez pierwsze tygodnie na peronie czekali na nich fotoreporterzy i dziennikarze, ekipy telewizyjne. Teraz najczęściej tylko Iwan Iwanowicz z lwowskiej Rady Obwodowej, gospodarze nowego miejsca zamieszkania i przedstawiciel UNHCR, czyli Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców. Procedura jest zawsze taka sama. Najpierw wysiadają konduktorzy i przecierają szmatami żółte poręcze. Później pomagają wysiąść podróżnym. Uchodźcy mają ze sobą wielkie plastikowe torby bez kółek. Mężczyźni przytroczone do pasków nerki z dokumentami i pieniędzmi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy