Na ten piękny znak Bożego głosu czekali prawie 70 lat. Uśmiechali się radośnie, kiedy ks. proboszcz Zbigniew Macura po raz pierwszy rozkołysał serce nowego dzwonu, nazwanego imieniem papieża Polaka.
Puńcowski „Św. Jan Paweł II” waży 150 kilogramów i został odlany w ludwisarni Felczyńskich w Taciszowie. Wygrawerowany na nim napis to słowa Jana Pawła II: „W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek – szczęście”. Dzwon został poświęcony przez bp. Piotra Gregera 1 kwietnia, w wigilię rocznicy śmierci papieża.
Jak zaznaczali parafianie, to dzień dla puńcowskiej wspólnoty ważny z kilku względów. Pierwsze dzwony skonfiskowano z tutejszego kościoła św. Jerzego w czasie I wojny światowej. Nowymi nie cieszyli się długo: hitlerowcy zrzucili je z wieży i zrabowali w czasie kolejnej wojny. W trudnych powojennych warunkach, w 1946 r. parafia kupiła tymczasowo dwa małe dzwony i teraz ich następcą został „Św. Jan Paweł II”. – Już teraz cieszymy się, że w przeddzień rocznicy śmierci naszego błogosławionego rodaka i niespełna miesiąc przed kanonizacją, możemy brać udział w tym wydarzeniu, które uwieczni naszą wdzięczność i wdzięczną o nim pamięć – mówił przedstawiciel parafian. W homilii ks. dr Marek Studenski przypomniał, jak ważną rolę w codziennym odnoszeniu ludzkich spraw do Boga pełni dzwon. – On odrywa ludzkie serca od ziemi i wznosi je ku niebu – mówił kaznodzieja. – Ten głos Boga będzie brzmiał w naszych sercach i uszach – i wzywał nas do odpowiedzialności – zapewniali wdzięczni parafianie. – Nasze serca łączą się z tym dziękczynieniem, które wyraża dźwięk naszego dzwonu. Pragniemy odpowiadać na Bożą miłość – dodawał ks. Zbigniew Macura, dziękując bp. Gregerowi za pobłogosławienie nowego parafialnego nabytku i za radość, jaką dało mu rozkołysanie dzwonu. Do ufundowania dzwonu przyczynili się Małgorzata i Jerzy Wojtasowie. – Ogromnym przeżyciem było dla mnie wiele lat temu w Rzymie spotkanie z papieżem i to, że mogłam ucałować jego ręce. Od tego momentu czułam jego bliskość i świętość. To cudowne, że teraz również w taki sposób będzie z nami – mówi Małgorzata Wojtas. – Czekaliśmy na tę chwilę i teraz czujemy wielką radość – dodaje jej mąż Jerzy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się