Nowy numer 18/2024 Archiwum

Janukowycz "wydał" Putina

Do pacyfikacji Majdanu może dojść jeszcze w czasie olimpiady w Soczi – wymknęło mi się dwa tygodnie temu w rozmowie z poważnym człowiekiem. A że poważny człowiek skwitował to śmiechem, musiałem i ja nieco spoważnieć i nie kontynuować wątku.

Logika wskazywała, że jeśli Rosja ma coś wspólnego z wydarzeniami na Ukrainie (a są takie osobniki, które ciągle potrzebują tego „jeśli”), to Putin zrobi wszystko, by Janukowycz nie popsuł mu prestiżowego festiwalu i nie „posprzątał” Majdanu w czasie igrzysk. A zatem wszyscy logicznie myślący z niepokojem czekali na to, co stanie się na Ukrainie, gdy u sąsiada wszystkie medale zmieszane z meteorytem z Czelabińska zostaną rozdane, a zachodni bywalcy pokazowych przyjęć wyjadą z przekonaniem o wielkiej, bogatej i demokratycznej Rosji. Proste, logiczne, medialne.

Tragiczne wydarzenia, jakich jesteśmy świadkami od kilku dni, zburzyły ten logiczny porządek. I żadna to satysfakcja, że niepoważna dwa tygodnie temu intuicja, okazała się niestety trafna. Chodzi o coś innego: wbrew pozorom tak nagły wybuch konfliktu, prawdziwej wojny, paradoksalnie mógł być właśnie na rękę Putinowi. Przecież w ten sposób dyktowane logiką podejrzenia można było od niego odsunąć. Nikt poważny nie oskarżyłby prezydenta Rosji, że zdecyduje się sterować rozwojem wypadków w przerwie między jedną lub drugą porażką rosyjskich hokeistów.

I może w tym kierunku poszłyby rozważania tych, którzy ciągle potrzebują ostrożnego „jeśli” w mówieniu o roli Rosji w konflikcie ukraińskim, gdyby nie dzisiejsza… zdrada, jakiej dopuścił się Janukowycz. Otóż w przerwie spotkania z szefami dyplomacji Polski, Niemiec i Francji, prezydent Ukrainy zadzwonił do Władimira Putina. Zrobił to w momencie, gdy ze strony unijnych ministrów padła propozycja, by Janukowycz dobrowolnie skrócił swoją kadencję do końca roku. W jakim celu właśnie wtedy chwycił za telefon? Niektóre źródła podawały, że poprosił gospodarza Kremla o azyl, a ten miał to zignorować. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że padło proste pytanie: co mam robić? Co z naszymi umowami (to jasne, że Putin obiecał wiele Janukowyczowi za to, że ten obiecał mu niewiele mniej). Niezależnie jednak od faktycznej treści rozmowy, nikt już chyba nie może mieć wątpliwości, że Putin odgrywa w tym dramacie rolę pierwszoplanową. Niby żadne odkrycie. Ale jakże „odkrywcze” dla wielu niezmiennie zauroczonych gospodarzem tegorocznych igrzysk.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny