Nowy numer 19/2024 Archiwum

Ukraina za żelazną kurtyną

Czym różni się Ukraina od Białorusi? Tym, że gdyby Białoruś chciała stać się Ukrainą, zapłaciłaby krwią. A Ukraina może zapłacić tym samym, jeśli nie zechce stać się Białorusią.

Pierwsza część tej gry słów była aktualna jeszcze dwa dni temu. Mimo wszystko, na Placu Październikowym w Mińsku nie byłoby możliwe zrobienie tego, co w ostatnich miesiącach działo się na kijowskim Majdanie.

Czwartkowe wydarzenia pokazały jednak, że nawet ta cienka granica, różniąca sytuację w jednym i drugim kraju, na naszych oczach zaciera się w przyspieszonym tempie. Parlament ukraiński, głosami partii prezydenta Janukowycza i komunistów, przegłosował pakiet ustaw, wprowadzających radykalne ograniczenie swobód obywatelskich na Ukrainie. I jeśli wcześniej ktoś jeszcze się wahał z określeniem „rządy autorytarne”, to teraz nie powinien mieć już złudzeń – na zachodniej granicy tego kraju spuszczono właśnie żelazną kurtynę, która zamyka Ukraińców w rezerwacie postsowieckiej rodziny.

Nowe ustawy dają możliwość częstszego niż dotąd użycia siły przeciwko demonstrantom i szeregu dotkliwych represji wobec nieposłusznych obywateli. Ustawy uderzają przede wszystkim w organizacje pozarządowe i partie opozycyjne, wprowadzają cenzurę w Internecie, zakazują drogowych protestów jadących kolumnami samochodów oraz stawiania barykad. Ma obowiązywać również zakaz masowych protestów.

Symboliczną zmianą jest również wprowadzony nagle obowiązek rejestrowania           karty telefonicznej do telefonu komórkowego. Oczywiście, mowa nie o abonamencie, tylko o zwykłej karcie, którą można doładować. Odtąd kupując nawet taki „niezobowiązujący” numer należy podać wszystkie swoje dane personalne i adresowe. Dokładnie ta sama praktyka od lat obowiązuje właśnie na Białorusi. Sam też musiałem przejść tę procedurę, gdy w niepozornym sklepiku w Mińsku chciałem zaopatrzyć się w lokalny numer, by tanio kontaktować się z umówionymi osobami. Zakup, wraz z wypełnieniem kilku formularzy, trwał dobre 40 minut.

Niestety, okazuje się, że w czasie, gdy Unia Europejska pogrąża się w coraz większym kryzysie tożsamościowym, na Ukrainie realizowany jest konsekwentnie plan ułożony w zaciszu kremlowskich gabinetów. Wprowadzone wczoraj zmiany na Ukrainie nie czynią wprawdzie z Ukraińców od razu Białorusinów. Ci z Majdanu na pewno nie odpuszczą. Tyle że teraz można już naprawdę bać się ceny, jaką przyjdzie im za to zapłacić.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny