Nowy numer 17/2024 Archiwum

Po co ten gadżet?

Alkomat ma być częścią obowiązkowego wyposażenia samochodu, jak gaśnica. Abstynent, który nie kupi alkomatu, zapłaci więc mandat.

Ostatnio znowu pijany kierowca spowodował śmiertelny wypadek. Jakoś nie zareagował na trwającą już tydzień kampanię medialną wywołaną spektakularnymi „wyczynami” innych nietrzeźwych kierowców i motorniczych. Zareagował za to rząd, proponując zaostrzenie przepisów. Bardzo dobrze, że złapanych pijanych kierowców będzie się karać grzywną, nawet jeśli nie spowodowali wypadku. Bardzo dobrze, że będzie się im zabierać prawo jazdy na kilka lat. I bardzo dobrze, że prowadzenie bez prawa jazdy stanie się przestępstwem, a nie tylko wykroczeniem.

Źle się jednak stało, że rząd postanowił również „dodatkowo wyposażyć” nasze samochody w obowiązkowy alkomat. Premier twierdzi, że to wydatek rzędu pięciu złotych. Zapomniał dodać, że tyle kosztują niedokładne, zawodne i prymitywne urządzenia jednorazowe, które nie rozwieją wątpliwości ludzi niepewnych, czy już wytrzeźwieli „po wczorajszym”. Najtańszy, w miarę dokładny alkomat wielorazowego użytku kosztuje około 150 złotych i trzeba go co pół roku kalibrować za podobną kwotę.

Normalny, odpowiedzialny człowiek nie prowadzi samochodu po pijanemu. Jeśli zdarzyło mu się pić poprzedniego dnia, a chce prowadzić rano, kupuje alkomat (i to ten droższy i dokładniejszy) i przed wyjściem z domu sprawdza, czy wytrzeźwiał. W aucie alkomat nie jest mu już do niczego potrzebny. Zwłaszcza, że jeśli będzie to urządzenie za pięć złotych, to po jego użyciu znowu nie będzie miał alkomatu i narazi się na mandat. Alkomat „na wyposażeniu samochodu” będzie więc atrapą, której nikt nie używa. Jedynym rezultatem wprowadzenia tych obowiązkowych gadżetów będzie możliwość wlepienia komuś mandatu za „niemanie” alkomatu, choćby to był abstynent.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Leszek Śliwa

Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”

Prowadzi stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo (specjalizacja filmoznawcza) na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu Niedzielnym” pracuje od 2002 r. Autor książki poświęconej papieżowi Franciszkowi „Franciszek. Papież z końca świata” oraz książki „Jezus. Opowieść na płótnach wielkich mistrzów”, także współautor dwóch innych książek poświęconych malarstwu i kilku tomów „Piłkarskiej Encyklopedii Fuji”. Jego obszar specjalizacji to historia, historia sztuki, dawna broń, film, sport oraz wszystko, co jest związane z Hiszpanią.

Kontakt:
leszek.sliwa@gosc.pl
Więcej artykułów Leszka Śliwy