O Polakach ratujących Żydów w czasie II wojny światowej i o zniekształconej historii z Grzegorzem Górnym
Nie da się precyzyjnie określić ich liczby. Po pierwsze dlatego, że działali oni w konspiracji i nie prowadzili dokumentacji. Po drugie spośród tych, którzy pomagali, wielu zginęło i po wojnie nie mogło o tym zaświadczyć. Po trzecie proces dokumentowania świadectw, bardzo restrykcyjny, zaczął się dopiero w 1964 r., a więc niemal 20 lat po wojnie, gdy wiele osób już zmarło. Po czwarte wiele osób w Polsce nie chciało ujawniać, że pomagali Żydom, współpracując z Żegotą i AK, gdyż w PRL związane to było z pewnym ryzykiem. Część z tych osób uważała ponadto, że ŻIH, który zbierał te relacje, był instytucją reżimową, więc nie warto z nią współpracować. Po piąte wielu uznało, że nie ma się czym chwalić, skoro spełnili tylko swój ludzki obowiązek. Niemniej mówi się o kilkuset tysiącach osób zaangażowanych w ratowanie Żydów.
Profesor Jan Żaryn szacuje ich liczbę nawet na jeden milion.
Badacze oceniają, że aby ocalić jednego Żyda, trzeba było 10 zaangażowanych w to osób. Ze wspomnień Hanny Krall wynika, że do ocalenia jej – małej żydowskiej dziewczynki – przyczyniło się 42 Polaków.
A jakie grupy społeczne szczególnie często pomagały?
Żydów ratowali przedstawiciele wszystkich warstw społecznych: duchowieństwo, ziemianie, mieszczanie, chłopi. Ratowali wierzący i niewierzący, choć motywacja religijna odgrywała dużą rolę. Na przykład pani Julia Pępiak z Bełżca, kiedy zapukała do jej domu Żydówka z małym dzieckiem na ręku, od razu pomyślała, że wygląda jak Matka Boża z Dzieciątkiem uciekająca przed żołnierzami Heroda. To była pierwsza jej myśl, która zadecydowała o ukryciu zbiegów u siebie.
Ksiądz Marceli Godlewski, ks. Stanisław Trzeciak znani są z tego, że przed wojną głosili hasła antysemickie, a w czasie wojny niezwykle ofiarnie pomagali Żydom. Byli inni?
Byli, między innymi dawni działacze narodowi, jak Edward Kemnitz, Felicjan Loth czy Jan Mosdorf pomagali Żydom w czasie wojny, mimo że wcześniej słynęli z nacjonalistycznych czy nawet antysemickich poglądów.
A jaka była pomoc Kościoła?
Na 38 biskupów, którzy pełnili urząd we wrześniu 1939 r., 13 trafiło do obozów koncentracyjnych, a 5 zostało na emigracji. Spośród 20 hierarchów, którzy pozostali w kraju, aż 15, czyli 75 proc. ówczesnego episkopatu, co jest udokumentowane, czynnie pomagało Żydom.
W jaki sposób?
Nakazywali księżom wydawać fałszywe metryki chrztu, udzielać schronienia Żydom na terenie parafii, umieszczać żydowskie dzieci w kościelnych instytucjach opiekuńczych. Pomagali m.in. arcybiskupi Eugeniusz Baziak, Andrzej Szeptycki, Adam Sapieha, Stanisław Gall, biskupi Jan Kanty Lorek, Karol Niemira, Teodor Kubina, Franciszek Barda, Stanisław Łukomski. Wielu księży z powodu pomocy udzielanej Żydom straciło życie, jak jezuita ks. Adam Sztark, w sprawie którego toczy się teraz proces beatyfikacyjny. Bł. ks. Michał Sopoćko przez ponad dwa lata musiał z tego powodu się ukrywać, gdyż był poszukiwany przez gestapo.
Wydaje się, że wciąż niedoceniona jest pomoc, jakiej Żydom udzielały zgromadzenia żeńskie. Nie było chyba zakonu, w którym by ich nie ukrywano. Przełożona jednego z klasztorów zezwoliła żydowskim dzieciom przystępować do Komunii świętej, aby nie odróżniały się od innych.
Tę historię opisuje w książce „Czarne sezony” Michał Głowiński, który był jednym z ukrywanych dzieci. Wiele żydowskich dzieci ocaliły siostry rodziniarki, niepokalanki, urszulanki...
Ale byli też szmalcownicy.
Nie pomijam w książce ich działalności. Było ich stosunkowo niewielu, ale problem polegał na tym, że nawet jeden mógł zrobić dużo krzywdy wielu ludziom. Ponieważ był Polakiem, to lepiej niż okupanci znał miejscowe realia i dlatego był bardziej niebezpieczny. Działali też żydowscy konfidenci. Dobrze udokumentowana jest historia z Paulinowa, gdzie do Polaków zgłosił się po pomoc żydowski uciekinier z getta, który w rzeczywistości był agentem gestapo. Potem zadenuncjował Niemcom tych, którzy znaleźli mu schronienie. W efekcie hitlerowcy zabili kilkunastu Polaków. Wieści o tym rozchodziły się wśród ludności, co jeszcze bardziej wzmagało strach przed okazywaniem pomocy. O to właśnie chodziło hitlerowcom, gdy organizowali tę prowokację. Należy wyraźnie podkreślić, że zarówno Żydzi, jak i Polacy byli ofiarami systemu stworzonego przez niemieckich okupantów. Był to system, który odwoływał się do najniższych ludzkich instynktów. Ktoś przecież wymyślił i egzekwował prawo nagradzające donoszenie i polowanie na ludzi oraz zabijanie całych rodzin za elementarny odruch solidarności z bliźnimi.
Ilu Polaków zginęło z powodu pomocy udzielonej Żydom?
Nie da się tego oszacować. Zidentyfikowano ponad 1000 takich przypadków, ale na pewno to nie są wszystkie osoby.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się