Nowy numer 13/2024 Archiwum

Prawdziwa historia św. Mikołaja

W kalendarzu liturgicznym wspominamy go 6 grudnia. Podania o jego życiu podkreślają, iż był wymodlonym dzieckiem bardzo bogatych rodziców. Po ich śmierci - jako gorliwy kapłan, który nie tylko zgłębiał Słowo Boże, ale wprowadzał je w życie - majątek rozdawał ubogim i potrzebującym. O wielkim brzuchu, czerwonym płaszczu, reniferach i czapce z pomponem w źródłach ani słowa.

Pomagał dyskretnie i nie oczekiwał wdzięczności. Wręcz się przed nią wzbraniał! Jak podają legendy - mało komu udawało się go „złapać na gorącym uczynku”. To św. Mikołaj z Myry, biskup - na licznych wizerunkach przedstawiany z symbolami tego urzędu. Chyba nie ma drugiego świętego, którego postać byłaby od ponad 1700 lat tak bardzo obecna w naszej rzeczywistości. Ale czy to nadal ten sam?

Mikołaj? Święty? Biskup?

Musiało być coś w tym biskupie - postaci niewątpliwie historycznej - że do swoich potrzeb naginają go różne czasy i ideologie. Bo każdy czas potrzebuje obdarowywania. Czy zawsze jednak towarzyszy mu tylko bezinteresowna miłość...?

Kiedyś przeżywaliśmy odwiedziny Dziadka Mroza, dziś - gdzie nie spojrzeć - pohukujące przerośnięte krasnale w czerwonych uniformach z przekrzywioną czapką z pomponem (wymyślone przez Haddona Sundbloma w 1931 r. na potrzeby reklamowe Coca-Coli), koniecznie kierujące zaprzęgiem reniferów, albo żeńskie odmiany tego stwora - zgrabne Śnieżynki.

Szał zaczyna się w połowie listopada, a kończy w styczniu. Tłumy przebierańców przewijają się przez ulice, dworce i sklepy. - Wiadomo - biznes - rzuca krótko ks. Jerzy Horzela z sanktuarium św. Mikołaja w Pierśćcu koło Skoczowa. - Św. Mikołaj ma swoją uroczystość 6 grudnia. A rozciągnięcie tego wszystkiego na czas, kiedy nie ma jeszcze Adwentu, ma tylko jeden cel - jak najwięcej na tym zarobić. Niektóre przedsiębiorstwa produkują „mikołajowe” gadżety tylko po to, żeby w tym czasie zwiększyć sprzedaż.

Prawdziwa historia św. Mikołaja   Święty Mikołaj ratuje skazańców od śmierci. Obraz Ilii Riepina Wikipedia/PD „Na Mikołaju” można zarobić

Można i to nie tylko doklejając owego krasnala na opakowaniu jakiegokolwiek produktu. Ks. Horzela opowiada, jak to niedawno dostał ofertę zakupu figurki Mikołaja wspinającego się po linie, którą można zamontować na wieży kościoła.

Komercjalizacja Świętego postępuje, a pojawiają się coraz nowsze pomysły. W jednej z gazet ukazało się ogłoszenie: „Pilnie poszukujemy emerytów lub rencistów mających dobry kontakt z dziećmi do pracy w charakterze św. Mikołaja na terenie hipermarketu (...). Oferujemy stałą pracę (4-6 godzin dziennie) przez cały grudzień, Wymagania: miłe, pogodne usposobienie, naturalny brzuszek, niekaralność”.

W Internecie już od dobrych kilku lat swoje usługi - w roli Mikołaja - proponują - studenci. Informują ze szczegółami, że wizyta trwa 20 minut: „Jest to czas w zupełności wystarczający na wysłuchanie wierszyków, kolęd i rozmowę z domownikami oraz, co najważniejsze, na wręczenie prezentów. Zazwyczaj w tej chwili

Święty przestaje już być ważny

Cichutko w towarzystwie jednej z dorosłych osób zostaje odprowadzony do drzwi, gdzie następuje przekazanie wcześniej ustalonej sumy (prosimy, aby pieniądze były odliczone, ponieważ Mikołaj nie nosi ze sobą kasy i nie może wydać reszty)”.

Wizyta musi być oczywiście dopracowana w szczegółach. „Mikołaje” nadmieniają: „muszą dokładnie zostać omówione zasady przekazania prezentów z miejsc, gdzie były ukryte, do worka, z którego zostaną w odpowiednim czasie wyciągnięte. W praktyce zwykle prezenty odbierane są od sąsiadów lub jeden z rodziców o umówionej porze spotyka się z Mikołajem np. na klatce schodowej lub w piwnicy. Następnie rodzic wraca do domu, a po kilku minutach do drzwi dzwoni upragniony gość”.

« 1 2 3 »

Zobacz także

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Sponsorowane

Https://Www.AUTOdoc.PL