Niewielu krakowian zdaje sobie zapewne sprawę, że poza płaceniem na rzecz państwa podatków muszą mu również oddawać pośrednio część podatków lokalnych.
Samorządy Krakowa i innych miejscowości małopolskich wykonują bowiem wiele zadań zleconych przez administrację centralną. Teoretycznie owe zadania powinny być finansowane w 100 proc. z pieniędzy administracji państwowej. W praktyce jednak samorządy muszą dopłacać z własnego budżetu do tego, co zleciło im państwo.
Pół biedy, gdy są to zadania z dziedzin, które również leżą w gestii samorządów, np szkolnictwa podstawowego i średniego (choć tu dopłaty są zazwyczaj duże). Gorzej, gdy zaległości powstają w dziedzinach, które w 100 proc. należą do państwa. Tak jest m.in. z prowadzeniem urzędów stanu cywilnego oraz wydziałów spraw administracyjnych ewidencji ludności, wydawaniem dowodów osobistych, rejestrami urodzin, ślubów i zgonów.
Tylko Krakowowi i tylko za rok 2011, państwo zalega z tego tytułu prawie 5,5 mln zł! Władze miasta postanowiły teraz wyegzekwować należność w sądzie. Jeżeli sprawa zakończy się pomyślnie, zmniejszy się dziura w budżecie miejskim.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się