Ludzie z całej Kenii zjeżdżają do Subukii, bo chcą widzieć cuda. Widzą większe od tych, których się spodziewali.
Matka Boża na równiku
Sanktuarium usytuowane jest na równiku, powyżej 2 tys. m n.p.m., ponad malowniczą doliną Subukia. Kiedyś był tu las tropikalny. – Do dziś mamy trochę węży, saren, zajęcy i mnóstwo ptaków. Wyczuły franciszkańskiego ducha – śmieje się o. Arek. Ponad naszymi głowami, wzdłuż stacji drogi krzyżowej, skaczą czarno-białe kolumbusy. Mieszkańcy Subukii to przede wszystkim rolnicy. Uprawiają kukurydzę, fasolę, warzywa. Dobra tu ziemia pod plantacje kawy i herbaty. – Niektórzy się śmieją, że to też zagłębie pomidorowe. Jak jest sezon na pomidory, to wszyscy sadzą. My też... – dodaje franciszkanin. Historia sanktuarium ma początek w prywatnych objawieniach, jakich na początku lat 80. XX wieku odnotowano kilkanaście w różnych rejonach Kenii. W Subukii miały one miejsce pomiędzy 29 sierpnia a 28 września 1984, a wizjonerką była jedna z uczennic tamtejszej szkoły Magomano. Bez względu na to, czy objawienia były prawdziwe, czy też nie – czytamy na stronie sanktuarium – przyczyniły się do wzrostu pobożności wśród ludzi i spopularyzowania modlitwy różańcowej. W 1984 roku kardynał Maurice Michael Otunga podczas zebrania Episkopatu Kenii zaproponował, aby Subukię nazwać „Wioską Maryi, Matki Bożej”. Tym samym Subukia zyskała rangę narodowego sanktuarium Kenii. – Ludzie zaczęli przyjeżdżać, nawracać się. A Matka Boża wyprasza łaski – mówi o. Kukałowicz. Polscy franciszkanie objęli opieką sanktuarium w 1998 r. – Sanktuarium narodowe? Wyobrażasz sobie, że to jak Częstochowa. A tu drogę nam dopiero zrobili, tzn. ubili ziemię, że można dojechać – śmieje się franciszkanin. Promocja miejsca ruszyła dynamicznie dwa lata temu. – Jak tu przyjechaliśmy, to było około 10 tys. osób rocznie. Teraz mamy ponad 80 tysięcy. Franciszkanie popularyzują sanktuarium na różne sposoby. – Robimy breloczki, kubki, różańce. Koraliki sprowadzamy z Chin przez Ugandę, bo to taniej. To, co sprzedają, pomaga funkcjonować misji. Nie są wspierani przez żadną organizację. – Kamień węgielny poświęcił jeszcze Jan Paweł II. Szpadel przywieziony z Polski wbiliśmy pod budowę sanktuarium 11 września 2011 r. To wszystko sfinansowane przez Kenijczyków. Jakby nas wspierali ludzie z Polski, też byśmy się cieszyli – uśmiecha się franciszkanin.
Wejdź w Światło
Wchodzimy do kaplicy Światła. Osiem kolumn z prawej, osiem z lewej, duża pośrodku. Mozaika z ośmiu tysięcy kolorowych płytek. Dzieło luterańskiego artysty z Niemiec o polskich korzeniach, Tomasza Sitaka. – Szukał po całym świecie miejsca na nie. W Fatimie usłyszał o naszym sanktuarium. Przyjechał i od razu wiedział, że to tu. Teraz stąd zaczynamy pielgrzymki. Pytam, czy ludzie rozumieją ten rodzaj abstrakcyjnej sztuki. Ojciec Arek się śmieje. – Nie wiedzą, o co chodzi. Mówimy im: „Po prostu wejdź w Światło. W świetle człowiek inaczej widzi. Nie buduj relacji z Jezusem, pozostając w ciemności”. Idą boso lub na kolanach, stacjami drogi krzyżowej, do kapliczki, gdzie jest ich Pani z Subukii. Pierwsza kapliczka powstała zaraz po tym, jak trysnęło źródełko. Proboszcz, irlandzki misjonarz, przywiózł figurę Matki Boskiej z Mombasy. W 1998 r. szaleniec zniszczył figurę maczetą, a kapliczkę podpalił. Dziś przy źródełku są cztery spalone pale. – Pamiątka i symbol, że bez Boga jest tylko zniszczenie. Tak jak w 2007, gdy ludzie wzięli sprawy w swoje ręce – zamyśla się o. Arkadiusz. Do Subukii przyjeżdżają nie tylko katolicy. Są i tacy, którzy potrzebują wsparcia, bo lękają się czarów. – Tu cały czas obecna jest magia. Może nie tak jak w Zambii, Ugandzie czy Tanzanii. Ale są regiony w Kenii, gdzie czary mają moc. I ludzie się boją. Więc im mówimy: „Jak masz Jezusa, to On cię może wyciągnąć. A jak się boisz, to już jesteś na przegranej!”. Ze wzgórza chłoniemy okolicę. – Tam będzie centrum pojednania i pokoju, tam dom rekolekcyjny – wskazuje o. Arek. – A tu wszędzie dookoła ogień strawił wszystkie drzewa. Kaplicy nawet nie ruszył.• Strona sanktuarium:www.subukia.org
Zobacz filmy o sanktuarium Subukia: Wioska Maryi na równiku
Z redakcją „Gościa" związany od roku 2006 r. Religioznawca, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Autor książek „Tego drzewa nie zetniesz. Historie z czarami w tle" (zbiór reportaży z Tanzanii, Kenii, Zambii, Nigerii i Ugandy) oraz reportażu „Krew Aczoli. Dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy", za który otrzymał Grand Prix Mediatravel 2017 w kategorii książka podróżnicza roku oraz Nagrodę Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego za najlepszą książkę roku 2017 o tematyce afrykanistycznej w kategorii publikacji popularno-naukowej. Autor wystaw fotograficznych ukazujących życie codzienne w krajach Afryki. Publikacje w „Misyjnych drogach", „Poznaj Świat", „Catholic Mirror" (Kenia), „Magazynie Familia", „Warto", „W drodze", „Almanachu Prowincjonalnym", „Tygodniku Powszechnym". Związany z organizacjami pomocowymi w Ugandzie i Kenii. Motto: „Pokochajcie Afrykę!" (kard Charles Lavigerie).
Kontakt:
krzysztof.blazyca@gosc.pl
Więcej artykułów Krzysztofa Błażycy
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się