O dawnych i nowych więziach Czech ze Śląskiem i z Wrocławiem – miastem, którego nazwa prawdopodobnie wywodzi się od imienia czeskiego księcia, i które długo należało do Korony Czeskiej – mówi, goszczący u nas z okazji obchodów bł. Czesława, kard. Dominik Duka OP.
Agata Combik: Przy okazji niedawnej prezentacji filmu Pawła Woldana „Wrocław Vaclava Havla” nie brakło wspomnień o Solidarności Polsko-Czechosłowackiej zainicjowanej w czasach komunizmu przez wrocławskich opozycjonistów, czy o spotkaniach na zielonej granicy. A jak wtedy wyglądały kontakty Kościoła wrocławskiego z czeskim?
Kard. Dominik Duka OP: Pamiętam zwłaszcza współpracę między Kościołem w Hradcu Králové – gdzie się urodziłem i gdzie później przez 12 lat byłem biskupem – i archidiecezją wrocławską. Współpraca ta była wręcz doskonała. Wynikała z działań dwóch hierarchów: kardynała Henryka Gulbinowicza i abp. Karela Otčenáška. Pamiętam pierwszego kapłana z Polski, który przyszedł do nas, ks. Mariana Lewickiego. Tamta współpraca polegała na wsparciu polskich księży, ale nie tylko; była to też pomoc materialna i finansowa ze strony archidiecezji wrocławskiej.
Współpraca miała miejsce także w ramach struktur zakonnych...
Tak, jeśli chodzi o rodzinę dominikańską, to nasze klasztory we Wrocławiu, Poznaniu i Krakowie były trzema ważnymi miejscami spotkań oraz formacji dominikanów i dominikanek. To, że w ogóle istnieje zakon dominikański w republikach czeskiej i słowackiej, jest konsekwencją przyjacielskiej pomocy naszych braci i sióstr z Polski.
Czy śląsko-czeskie kontakty, także kościelne, po upadku komunizmu nie straciły na żywotności? Może przybrały inny wymiar?
Po upadku komunizmu byliśmy wszyscy zajęci raczej rozwijaniem kontaktów z Europą Zachodnią, ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z najbliższymi sąsiadami. W ostatnim czasie można jednak zaobserwować odradzanie się dawnych więzi, współpracy. W Pradze, przy dominikańskim kościele św. Idziego, funkcjonuje duszpasterstwo dla Polonii; mamy polskie siostry zakonne. Rektorem seminarium w Pradze jest ks. kan. Artur Matuszek z Opola. Ok. 10 procent kapłanów w Republice Czeskiej pochodzi z Polski, także ze Śląska. Najwięcej jest ich w Pradze – to są księża diecezjalni, ale i zakonni. Ważna jest również obecność kapłanów z Polski w diecezji Hradec Králové. Dawniej funkcjonował tu przemysł tekstylny, [przyciągający pracowników]. W przygranicznych miastach mamy wiele rodzin mieszanych i kapłan z Polski może się tu czuć prawie jak w domu.
Czy istnieje po obu stronach świadomość dawnej przynależności Wrocławia do Korony Czeskiej, długiego okresu ścisłych więzi śląsko-czeskich? Może nieco więcej mówiło się o nich przy okazji zeszłorocznego meczu Polska–Czechy, rozegranego w ramach Euro we Wrocławiu…
Euro? Tak, to była jakaś okazja odnowienia kontaktów. Ale na co dzień w środowisku historyków – zwłaszcza na uniwersytetach we Wrocławiu, Hradcu Králové i Opawie – ten temat zajmuje ważne miejsce, poświęcane mu są cenne monograficzne prace. Ważną publikację o Wrocławiu i Pradze, jako dwóch centrach kultury czeskiej, przygotował np. Bogusław Czechowicz. Historycy wyraźnie podkreślają, że nie można zrozumieć dziejów Czech bez historii Śląska.
W tym roku przypada jubileusz 1150-lecia podjęcia na Morawach misji przez apostołów Słowian, świętych Cyryla i Metodego. Ich misja miała kluczowe znaczenie dla Czechów, ale promieniowała mocno także na nasze tereny.
Święci Cyryl i Metody są zresztą patronami Śląska – zgodnie z memorandum Karola IV i decyzją arcybiskupa Arnoszta z Pardubic [XIV-wiecznego arcybiskupa Pragi], którego grobowiec znajduje się w Kłodzku.
Biskupstwo wrocławskie rodziło się przy grobie św. Wojciecha, niegdyś biskupa Pragi. „Nasz” bł. Czesław, nim dał początek klasztorowi dominikańskiemu we Wrocławiu, założył konwent w Pradze. Św. Agnieszka Czeska przez pewien czas przebywała w Trzebnicy, prawdopodobnie pozostając pod wpływem św. Jadwigi. Łączy nas wielu świętych.
Tak. Myślę, że dzieje religijności i dzieje kulturowe są w naszych stosunkach najważniejsze. Relacje polityczne, państwowe, ulegają zmianom, a spuścizna religijna, kulturowa, pozostaje. Obecnie mamy zresztą w Czechach bardzo poważny kryzys polityczny – w rzeczywistości, jak myślę, powiązany z kryzysem całej Unii Europejskiej. To poważny problem. Muszę wspomnieć jednak jeszcze jedną osobę ważną dla śląsko-czeskich kontaktów – to kard. Joachim Meisner (pochodzący z Wrocławia-Leśnicy). Mówi on, że Wrocław i Praga stanowią jego Ojczyznę. W czasie przemówienia, wygłoszonego na szczycie Śnieżki w obecności prezydenta Czech Václava Klausa, stwierdził, że ze Śnieżki jest taka sama odległość do Wrocławia i Pragi, a do Berlina jest daleko…
Czy Ksiądz Kardynał sam często odwiedza Wrocław?
Gościłem tu na pewno z 15 razy w swoim życiu. Muszę powiedzieć, że to miasto z roku na rok jest ładniejsze. Bywam także na odpustowych uroczystościach w sierpniu na Śnieżce. W tym roku też się wybieram. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się